Ó s m y

196 21 1
                                    

Yeosang obudził się cały zlany potem. Oddychał głośno i głęboko, a jego serce było w nienaturalnym tempie.

—I jak się spało księżniczko? – ktoś obok niego wyszeptał.

Brunet poczuł jak ktoś go obejmuje i przytula do siebie. Zimne ręce wędrowały po jego rozgrzanym ciele jakby w geście uspokajania, ale działały wręcz przeciwnie.

— Puść mnie, proszę – wysapał Yeosang. – Zostaw mnie.

San zaśmiał się cicho i dotknął swoją dłonią policzka młodszego.

— Jesteś taki piękny i niewinny – pogładził spoconą skórę. – I taki gorący.

W tym momencie Yeosang zdał sobie sprawę, że San nie znęca się nad nim tylko jako oprawca – ofiara, ale ma to też wątek seksualny.

— Nie krzywdź mnie – prosił ze łzami w oczach. – Zrobię wszystko, ale mnie zostaw.

— Właśnie dlatego, księżniczko, nie zostawię cię – delikatnie, ale stanowczo pocałował Kanga w skroń. – A teraz śpij, czeka cię jutro pracowity dzień.

***

Tak jak San obiecał, kolejny dzień był bardzo pracowity.

—Wstawaj – San szturchnął. – Wyglądasz jak trup, nie możesz tak wyglądać przy mnie.

Yeosang jedynie mruknął coś w odpowiedzi, ale nawet nie otworzył oczu. Chciał spać, był zmęczony, smutny i przerażony, a najlepszym rozwiązaniem na te wszystkie problemy jest właśnie sen.

Choi widząc upartość młodszego postanowił zrobić coś, co na pewno postawi bruneta na nogi. Powoli, delikatnie, ale stanowczo wsunął rękę pod koszulkę śpiącego chłopaka i z każdą sekundą schodził dłonią coraz niżej w kierunku krocza. Kiedy krańcami palców wyczuł bokserki chłopaka, złapał za nie i również wsunął tam dłoń. W tym momencie Yeosang szybko otworzył oczy i z prędkością światła odsunął się od swojego oprawcy.

— Ty zboczeńcu! – pisnął i przykrył się szczelnie kołdrą. – Jak mogłeś?!

San jedynie zaśmiał się, ale nic nie powiedział. Założył jedynie za ucho kosmyk włosów za ucho chłopaka, który szarpiąc się jeszcze bardziej potargał sobie fryzurę.

— Wstań, za 20 minut wychodzimy – wstał z łóżka i wyszedł z pokoju zostawiając osłupiałego nastolatka.

Yeosang niechętnie wyszedł spod cieplutkiej i milutkiej pierzyny, ale zbyt bał się co czerwonowłosy zrobi, jeśli ten się nie posłucha, a wolał nie ryzykować kolejnym molestowaniem czy czymś gorszym, dlatego leniwym krokiem udał się do łazienki. Wziął prysznic, umył zęby, ale zapomniał, że nie wziął ubrań z szafy, dlatego owinął się szczelnie ręcznikiem i na paluszkach wyszedł na korytarz. Rozejrzał się, nie było nikogo ani widać, ani słychać, więc jak myszka przeleciał przez korytarz do swojego pokoju i już chciał otwierać szafę, kiedy ktoś za nim zaczął mówić.

— Już przygotowałem ci ubrania, te twoje są takie eleganckie, jakbyś szedł do kościoła czy coś – San powiedział i wskazał ręką na łóżko Yeosanga, na którym leżały czarne, obcisłe rurki, również ciemna koszulka i bluza.

— One do mnie nie pasują – powiedział Kang i ponownie odwrócił się w stronę swojej szafy.

Zaczął przesuwać wieszaki i czegoś, co mógłby ubrać, ale wtedy San podszedł do niego i siłą odwrócił w swoją stronę, jednocześnie łapiąc jego obie ręce w swoją jedną.

— Posłuchaj mnie, lalusiu – wysyczał. – Teraz jesteś skazany na moją łaskę, więc grzecznie ubierzesz to co ja chcę.

Patrzyli sobie głęboko w oczy, te Sana były wściekłe i agresywne, a te Yeosanga były jak ocean smutku i przerażenia.

— Dobrze – wyszeptał młodszy ostatecznie i wyrwał się z żelaznego uścisku. – Ubiorę to.

— Świetnie, masz dziesięć minut, czekam w samochodzie – powiedział, ale ponownie odwrócił go w swoją stronę trzymając go za ramiona. – Spróbuj zrobić coś nie tak, a ucierpisz.

Yeosang po raz ostatni spojrzał na swoje odbicie w lustrze i westchnął ciężko. Jak on do cholery wpakował się w to? Czy on zawsze musi mieć takie szczęście? Z tą myślą wyszedł z domu, gdzie tak jak San mówił, czekał w aucie.

Samochód na pewno był drogi i sportowy.

— Wsiadaj – San nawet na niego nie spojrzał.

— A gdzie mnie zabierasz?

— Dowiesz się na miejscu.

***

Klub Belladonna o tej godzinie był praktycznie pusty, tylko kilkoro pracowników było w środku, ale San nie zamierzał siedzieć w samym klubie, ale zejść do piwnicy, gdzie swoje pokoje miały damskie i męskie prostytutki.

Choi przez cały czas trzymał Yeosanga mocno za rękę, tak że ten miał wrażenie, że zaraz mu ją złamie, ale nie odezwał się ani słowem. Był przerażony. Po raz pierwszy był w klubie i w burdeli, w dodatku sama obecność Sana była dość okropna.

— Usiądź tu, zaraz wrócę – San popchnął młodszego na krzesło i skierował się do jakiegoś pomieszczenia.

Wtedy w Yeosangu obudziła się pewna myśl, a co gdyby teraz wstać i wybiec z tego piekła? Był to kuszący pomysł, ale zanim zdążył rozważyć wszystkie za i przeciw, San ponownie się przed nim pojawił.

— Otwórz usta – powiedział i przyłożył mu do ust coś.

Yeosang spojrzał na niego jak na wariata. Nie ma mowy, że cokolwiek od niego weźmie, przecież to niebezpieczne i skrajnie głupie.

— Okej – San westchnął i drugą ręką zatkał nos Kangowi.

W pierwszym momencie Yeosang nie wiedział o co Sanowi chodzi, ale zrozumiał kiedy nagle nie mógł oddychać. Starał się jak najdłużej, ale po około dwóch minutach nie wytrzymał i był zmuszony otworzyć usta. W tej samej sekundzie coś słodkiego i małego wylądowało na jego języku, a usta zostały siłą zamknięte. Nie podobało się to mu, próbował się wyrwać, ale na marne.

— Uspokój się, bo pożałujesz – San mocno trzymał szczękę chłopaka, a jakaś druga osoba trzymała jego ramiona i przyciskała go do czegoś twardego. – Już, cicho!

Oddech bruneta powoli się uspokoił, a mięśnie, wcześniej napięte, teraz rozluźniły się. Ręce zostały zdjęte z niego, a on zsunął się powoli z krzesła wprost w ramiona Sana, którego plan nareszcie wszedł w głębszy etap.

— Możecie się pobawić, tylko twarzy nie ruszać – powiedział i popchnął bezwładne ciało siedemnastolatka w stronę męskich prostytutek, które przez cały czas przyglądały się wydarzeniom. W końcu nieczęsto zdarza się by to prostytutki mogły się zabawić.

District Wolf ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz