D z i e w i ę t n a s t y

175 21 10
                                    

Yeosang płakał. Bardzo mocno płakał, ale nie wiedział do końca dlaczego. Po prostu wielkie, gorące łzy wylewały się z jego oczu, kiedy obudził się o piątej nad ranem. W sumie to nic takiego mu się nie przyśniło, leki, które dał mu lekarz pomagały i jedyną rzeczą, której Kangowi brakowały był ktoś obok. 

Czuł się bardzo samotny, nawet aż za bardzo. Siedział sam w wielkim łóżku, w wielkim pokoju i dziecko, które nosił pod serce wcale nie pomagało, od czasu do czasu kopało Yeosanga, co przyprawiało go o kolejną falę płaczu. 

- Przestań - niemalże wył do swojego brzucha. - Proszę, dzieciątko.

Nagle ktoś zapukał do drzwi, ale Yeosang to zignorował. Miał serdecznie dosyć wszystkich i nie miał najmniejszej ochoty na rozmawianie z kimkolwiek. Jednak osoba za drzwiami nie miała zamiaru poddać się i zamiast zapukować ponownie, po prostu wszedł. 

- Czemu ty znowu wyjesz? - San spytał, nie brzmiał rzecz jasna na wesołego.

,,Kac, morderca, nie ma serca" - pomyślał sobie Yeosang kiedy zobaczył podkrążone oczy Sana i to jak blady był.

- Nie płacze - odpowiedział i szybko wytarł łzy, co oczywiście niewiele dało.

- Jeżeli tak bardzo chcesz to mogę dać ci powód do płaczu - powiedział i podszedł bliżej do młodszego. - Skoro tak ci się nudzi.

- Nie.

- To nie.

San odwrócił się żeby wyjść, ale niespodziewanie Yeosang złapał go za ręke.

- San - wyszeptał patrząc mu w oczy. - Czy mógłbym... Może mógłbym spotkać się z moją mamą?

- Nie. 

***
Yeosang w końcu wstał. Chociaż wstanie to zbyt dużo powiedziało. Jedyne co zrobił to przy pomocy jakiejś dziewczyny, którą przysłał San, wziął prysznic, przebrał się i po zjedzeniu paru kanapek, ponownie położył się do łóżka. W pokoju nawet nie było telewizora, nie miał też telefonu czy nawet głupiego podręcznika do matematyki, co nawet w tamtym momencie byłoby to choć odrobinę ciekawe. Dlatego jedyne co pozostawało mu do roboty to głaskanie się po brzuchu i wpatrywanie się za okno.

Dopiero wieczorem wydarzyło się coś, co z pewnością można było nazwać ciekawym. Otóż, zaraz po kolacji przyniosionej przez jakiegoś chłopaka tym razem, do jego pokoju wszedł ponownie San. Tym razem wyglądał już lepiej, nie miał podkrążonych oczu, był uczesany, normalnie ubrany i nie śmierdział alkoholem.

- Telefon do ciebie - powiedział i wcisnął do mu do ręki wspomniane urządzenie. - Masz 20 minut.

I wyszedł. Natomiast Yeosang spojrzał na ekran i od razu poznał ten ciąg cyfr, to był numer jego mamy.

- Mamo? - spytał cicho i przyłożył aparat do ucha. - Czy to ty?

I już zebrało mu się na płacz, ale tym razem ze wzruszenia. Przez parę niemiłosiernie długich sekund była cisza, podczas której serce Yeosanga biło mocniej niż zazwyczaj.

- Tak, to ja - odezwała się osoba po drugiej stronie. - Jak się czujesz.

- Jestem w piątym miesiącu, mamo - powiedział i spojrzał na swój brzuch. 

- Wiem - kobieta odpowiedziała. 

Yeosanga zdziwiła wiedza jego matki, przez chwilę zastanawiał się skąd ona wiem. Przecież nie mówił jej.

- A co u ciebie, mamo? - spytał, chciał chociaż na chwilę oderwać się od swojej osoby. - Co u taty?

- Lepiej powiedz, chłopiec już kopie?

- Skąd wiesz, że to chłopiec?

Cholera, on sam nawet nie wiedział, że to chłopiec.

- Muszę kończyć, synku - powiedziała szybko. - Bądź grzeczny. 

Rozłączyłą się. Yeosang poczuł jak w jego żyłach zaczyna płynąć czysta złość. Dlaczego wszyscy dookoła wiedzą wszystko o nim? Dlaczego wszyscy mówią mu co ma robić. 

- Pierdolcie się wszyscy! - krzyknął i nie panując już kompletnie nad sobą rzucił telefonem w najbliższą ścianę. - Mam dosyć!

W tym momencie do pokoju wpadł San i Yunho. Obaj wyglądali jakby zobaczyli ducha, w końcu nie spodziewali się, że taka osoba jak Yeosang zacznie przeklinać tak głośno i rzuci telefonem.

- A ty w szczególności się pierdol! - Yeosang złapał drugą najbliższą rzeczą jaka była obok niego, czyli lampę nocną i próbował nią rzucić w kierunku Choia, ale ta była za ciężka i zamiast polecieć upadła pół metra od Yeosanga i rozbiła się na setki malutkich części.

- Wow - powiedział Yunho. - Tego się nie spodziewałem.

Tymczasem Yeosang oddychał głośno i dopiero teraz zrozumiał co zrobił i jak bardzo mu się zapewne za to oberwie. Rozbił dwie drogie rzeczy: telefon i lampę. Dodatkowo krzyczał i przeklinał na Sana i co najważniejsze zdenerwował się, co wpływało bardzo negatywnie na jego dziecko. Dlatego, co zrobił? Zaczął płakać.

- O mój boże - wyjęczał San widząc jak kolejny raz Yeosang zaczyna płakać. - Ja stąd idę, Yunho ogarnij go, bo mnie zaraz nie wyrobię i przypierdolę mu czymś.

I od razu wyszedł trzaskając drzwiami. Yunho natomiast ominął stłuczone szkło i mimo protestów młodszego, posadził go na swoich kolanach i pozwolił mu się wypłakać w swoje ramię. Nie to, że przeszkadzało mu to. Polubił Yeosanga i uważał, że to wszystko co mu się dzieje, jest niefair i w ogóle nie powinno mieć miejsca. Ale kim on był żeby mieć na to wpływ? Był tylko ochroniarzem i tym od brudnej roboty. Nie miał żadnego wpływu.

____________________

Rozpieszczam was, tyle rozdziałów w tym miesiącu xd

XX


District Wolf ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz