Czekoladka 17

464 27 5
                                    


- Nie mam z nią o czym rozmawiać - oświadczył poważny. - Po co to robisz? Nie było ciebie przez tyle lat i było tak było lepiej - mówiąc to patrzył prosto w jej oczy. - Nie znasz jej, nie kochasz, nie wiesz co lubi i jaka jest - zakończył stanowczo i wyszedł z lokalu.

Wiedziałam, że był na mnie zły. Że się z nią umówiłam, że chciałam przedyskutować wszystko, że w ogóle chciałam z nią porozmawiać.

Przez chwilę się zastanawiałam, czy powinnam iść za nim czy dać mu chwilę, ale ostatecznie wyszłam.

Na szczęście dla mnie, że stał przed kawiarnią.

- Przepraszam - szepnęłam, stając obok niego.

- Jeszcze ma czelność wchodzić w nasze życie! - krzyknął nagle. - Nie było jej - trochę się uspokoił. - Nigdy jej nie było obok niej... Zostawiła ją, jest egoistką, nie było jej kiedy Zoe budziła się w nocy, bo miała kolkę, bo rosły jej zęby, bo miała gorączkę... Nie było jej, kiedy stawiała pierwsze kroki, kiedy mówiła pierwsze słowa, nie było jej na urodzinach, na świętach... - mówił załamanym głosem, ale wiedziałam, że starał się z nim walczyć. - Sama wiesz, że jest trudno małemu dziecku wytłumaczyć, dlaczego ona nie ma mamy, dlaczego każde dziecko ją ma, a ona nie - w jego oczach zbierały się łzy. - Wtedy zrobiłbym wszystko, by nie czuła się pokrzywdzona, że jako jedyna ze swojego otoczenia nie ma pełnej rodziny.

Zrobił kilka głębokich wdechów i wydechów, by nie zacząć płakać.

- I pojawiałaś się ty - nagle spojrzał na mnie. - To ty ja uszczęśliwiasz, to ty jesteś obok mimo wszystko i wiesz co? - zrobił na moment przerwę, jakby czekał na moją reakcję, lecz ja nic nie potrafiłam powiedzieć, więc tylko kiwnęłam przecząco głową. - Żałuję, że to ciebie najpierw nie poznałem, może to ty byłabyś jej prawdziwą biologicznie matką. Na pewno byłabyś od początku do końca.

Świąteczne szczęścieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz