Czekoladka 2

702 33 14
                                    


- Mamo, a kto po mnie przyjdzie? - zapytała Zoe, gdy szykowaliśmy się do szkoły.

Luke jak zawsze był spóźniony, więc tradycyjnie była bieganina.

- Mary, pamiętaj o kluczach, jedź samochodem, tylko proszę cię uważaj na siebie - zauważyłam, że na chwilę się zatrzymał i pocałował w czoło. - Proszę cię...

- Skarbie, poradzę sobie. Leć, bo cię zwolnią - podałam mu kurtkę.

- Tato, przyjdziesz po mnie do szkoły? - ponowiła pytanie tym razem do Luke'a.

- Postaram się, złotko - pocałował ją w policzek na pożegnanie, a potem mnie w usta i wyszedł.

- Gotowa? - zapytałam pakując jej kanapki do plecaka.

- Tak - złapała za torbę i włożyła ją na plecy.

Raz, dwa zaprowadziłam córkę do szkoły. Potem poszłam pod lokal, w którym czekała na mnie Livia.

Poprzedniego dnia się z nią umówiłam, bo i tak nic ciekawego nie mam do roboty ze względu na ciążę.

- Liv! - krzyknęłam wchodząc do zapleczu.

- Przyszłaś już - przytuliła mnie na powitanie. - Tęskniłam! - niemalże pisnęła. - Nie było cię prawie dwa tygodnie...

- Kochana... - uśmiechnęłam się szeroko, chciałam coś dodać, ale weszła mi w zdanie.

- Wiem, rozumiem ciąża i w ogóle, ale przecież to nie choroba - machnęła ręką. - Luke to lekarz, powinien to wiedzieć, a nie tylko nakazuje ci siedzieć w domu i leżeć.

- To nie jest tak, jak myślisz - przewróciłam oczami. - W mieszkaniu jest dużo roboty, sprzątanie, prasowanie i w ogóle... Dodatkowo szukamy większego mieszkania - westchnęłam. - Ale nic nie ma, rozumiesz?

- Tylko się nie denerwuj, Mary... -- pogładziła mnie po ramieniu. - Jesteś w ciąży i nie powinnaś się denerwować...

- Ja się nie denerwuję, ja po prostu chciałabym, żeby wszystko było w miarę dobrze, tym bardziej żeby dzieci byli szczęśliwi i czuli się dobrze - mimowolnie spojrzałam się na mój wypukły brzuszek.

- Będzie dobrze, kochana przepraszam, ale moja przerwa się skończyła - przewróciła oczami lekko zdenerwowana. - Szkoda, bo chciałam z tobą rozmawiać...

- O! - krzyknęła nagle, o mało nie podskoczyłam z przestraszenia. - Jeśli będziesz pewnego dnia chciała gdzieś, coś, kiedyś... No na przykład jakaś randka z Luke'iem... - zaczęła z błyskiem w oku. - To wiesz, że pomogę z dziećmi, z Zoe - uśmiechnęła się szeroko ukazując swoje zęby. - Pozdrów Luke'a! -  krzyknęła i szybko pobiegła do kasy i zaczęła pracę.

Wariatka, ale uwielbiam ją!
Kochana moja...

Miałam ochotę parsknąć śmiechem, ale nie zrobiłam tego, żeby ludzie nie pomyśleli, że ze mną jest coś nie tak czy coś w tym stylu, bo śmieje się sama do siebie...

❄️❄️❄️❄️❄️❄️❄️❄️❄️❄️❄️❄️❄️❄️
Hej 💗
Co myślicie? 😆

Czekam na Wasze komentarze i gwiazdki! 💕
I do jutra! 😘

♥️Pozdrawiam♥️

Świąteczne szczęścieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz