Czekoladka 21

500 27 13
                                    


- Ile chcesz? - zapytał rozzłoszczony, kiedy stali pod drzwiami.

- Trzydzieści tysięcy - odpowiedziała w końcu.

- I obiecaj, że nigdy nie wrócisz! Nie zbliżysz się do nas! - krzyczał.

- Chciałbyś - prychnęła.

Ich kłótnia stała się mgłą.
Poczułam ostry ból brzucha, a potem  odeszły mi wody i całkowicie spanikowałam.

- Luke... - nawet nie potrafiłam krzyknąć. - Ja... chyba... - kurczowo trzymałam się za brzuch, który zaczął mnie boleć.

Koszmarny ból.

Skarbie, tylko nie teraz... - myślałam.

- Ja rodzę! - w końcu krzyknęłam.

Dwie twarze odwróciły się do mnie.
Luke to już w ogóle spanikował.

- Już - rzucił tylko i wziął mnie pośpiesznie za rękę, przy okazji w pośpiechu biorąc na ręce Zoe.

Szybko pojechaliśmy do szpitala, łamiąc wszystkie przepisy drogowe.

Przez cały czas czułam jakby mnie rozrywano. Okropny ból. Błagałam, żeby to się jak najszybciej skończyło.

- Wdech i wydech, dawaj skarbie - powtarzał przez całą drogę.

W pewnym momencie zdałam sobie sprawę, że z nami jedzie Victoria.

Po co jedzie z nami?
Nie ważne, nie mam czasu myśleć o takich rzeczach.

W końcu dojechaliśmy do szpitala. Szybko znalazłam się w rękach lekarzy i pielęgniarek, a gdy znajdowaliśmy się już w sali porodowej zaczęłam przeć. Oczywiście Luke trzymał mnie za rękę i wspierał, jednocześnie ja zrobiłam mu chyba kilka zadrapań i sprawiłam mu ból, ale nie okazywał tego. Bardziej skupiał się na porodzie.

"Ten poród jest trochę za szybko..." - myślałam.

Świąteczne szczęścieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz