- Rękę mi urwiesz! Czekaj! Weź zwolnij! - krzyczałem, bezskutecznie próbując dogonić pędzącą dziewczynę. Gnała jak na skrzydłach, burząc przy tym spokój i porządek w jakim reszta tej babskiej watahy przemierzała korytarz. Popychała niektóre z nich na ściany, a te tylko wzdychały z politowaniem. Kwaśne miny były wszechobecne. Domyślałem się ich źródła. Właściwie... było ono prawdopodobnie powodem i moich sprzecznych, poplątanych myśli. Tamten całus chyba nie był czymś normalnym, wnosząc po reakcji tubylców, no i samej ofiary czułości.
Nagle praktycznie wpadliśmy do jakiegoś pomieszczenia, przynajmniej kiedy przezornie patrzyłem w podłogę tak myślałem, bo gdy poniosłem wzrok... to była komnata, a może nawet sala podchodząca pod tą słynną "balową", chociaż sufit był niższy, a ściany pokryte regałami z książkami. Wzdłuż nich, mniej więcej w połowie wysokości, ciągnęło się cienkie półpiętro, oddzielone poręczą. Nie prowadziły na nie schody, a dziwne liny, na których wisiały huśtawki. Daleko, za całą komnatą wypełnioną małymi stolikami, fotelami i leżankami, naprzeciw szerokich drzwi, którymi my się dostaliśmy, znajdowały się inne, zrobione z matowego szkła.
Otworzyłem usta w niemym podziwie. Cóż, było ładnie.
- Jeju, co to za miejsce? - zapytałem, wykręcając kark prawie jak puszczyk. Ciekawsko wbijałem wzrok w przedmioty o nieznanym dla mnie zastosowaniu.
- Biblioteka, obserwatorium, bawialnia, tam jest szklarnia i ogród, a tam szafka z farbami i gliną. - wskazywała mi poszczególne miejsca w sali, a ja chłonąłem to wszystko. Miejsce zdawało się przytulne, chociaż ogromne.
Skurczyło się jednak, kiedy wypełniły je młode dziewczyny. Niektóre usiadły na fotelach z książkami, inne dopieszczały obrazy na płótnach. Niektóre już nawet kończyły dzieła, i to takie godne zawiśnięcia w domu jakiegoś paniszcza.
- Możesz tu robić co chcesz. - dodała Alissa, a ja poczułem bardzo dobrze, że chce się mnie pozbyć ze swojego towarzystwa. Uśmiechnąłem się na to kwaśno. Brunetka wreszcie puściła moje cierpnące powoli z niedokrwienia ramię. Byłem wolny, ale wciąż poruszałem się za nią na bezpiecznej odległości. Nie miałem pojęcia co mogłem tu robić oprócz szukania wyjścia, a jako że na znalezienie go nie miałem prawie nadziei, to zrezygnowałem. Słowem - nudziłem się.
Zauważyłem, że moją aktualną nawigatorkę zaczepiła inna kobieta, widocznie trochę starsza, ale wciąż godna nazwania młodą i piękną. Schowałem się za regałem, by dać tej dwójce urojone poczucie dyskrecji.
- Alisso. Alisso, nie ignoruj mnie. - starsza zatrzymała ją ostrym tonem, jednocześnie odwracając się w bardzo wygodne dla mnie ustawienie, bo nawet w razie gdyby mówiły ciszej, zawsze mogłem czytać z ruchu warg.
Przyglądając się szczegółom zauważyłem również u niej parę cech urody, które dzieliła ze mną. Tym razem były to rysy nosa i kształt oczu. Dziwnie się z tym czułem. Jakby... Moja twarz nie była do końca moja. Jakby była tylko połączeniem kilku innych. Nieprzyjemna wizja.
Potrząsnąłem głową, chcąc przywrócić sobie skupienie na rozmowie.
- Jak możesz mnie o to oskarżać. Ja? Ja, zwykła znawczyni gwiazd miałabym ignorować adeptkę smoczych arkanów? Ignorować wspaniałą i wielką Bernadette? Jakbym śmiała. - słowa brunetki ociekały ironią, były nią przesycone do komicznej przesady. Jadowicie. Zapowiada się ciekawie.
- Oh kochana, wiesz, że akurat ty nie musisz się bawić w te tytuły i grzeczności. Wystarczy "Berna", albo "Pierwsza", ile razy mam ci powtarzać. Jesteśmy wszak przyjaciółkami. - westchnęła z rozbawieniem i wyższością, od której nawet we mnie zakipiało, więc nie trudno było mi się domyślić co się działo wewnątrz adresatki tego tonu.
CZYTASZ
Drakonis Severus (bxb)
FantasyMieszkańcy jednego z wielu Podgórz już od wieków wpatrują się w lśniący białym śniegiem szczyt. Kiedy podróżny podczas przechadzania się po bardzo zwyczajnych, zwyczajnie brudnych i nadzwyczajnie zwyczajnie zatłoczonych uliczkach zawiesi oko na grup...