Dusza

2.7K 306 87
                                        

Ani trochę nie mogłem się skupić na sortowaniu zapisków. Zazwyczaj tak uspokajałem nerwy, jednak po tym co działo się między mną a Lyiarem sprawiało, że w głowie miałem tylko jego twarz i słowa, a smocze runy uciekały mi spod spojrzenia, zamieniając się w gryzmoły nie do odczytania. 

Złapałem się za skroń, odgarniając z niej włosy. W części zamku, w której znajdowała się moja pracownia, a w niej ja, była poza zasięgiem dziewcząt, więc nawet jeśli te, zaniepokojone moją nieobecnością na kilku ostatnich posiłkach, udałyby się na poszukiwania, na pewno nie miałby szans mnie odnaleźć. To dawało mi poczucie spokoju przynajmniej w tej kwestii, bo reszta moich myśli była znacznie miej optymistyczna. 

Może chłopak miał rację? Był zagrożony, a ja nie próbowałem go bronić, bo on mi tak powiedział. Powinienem przecież zamknąć go w jakiejś dobrze chronionej komnacie, tam przynosić jedzenie, a nie siedzieć i nic nie robić jak sobie zażyczył. Jego strategia była, za przeproszeniem, debilna! Udawać że nic się nie stało? Ale stało się, i niechybnie obaj poznamy tego konsekwencje. 

I tak dziwne, że nie spotkały nas wcześniej. Góra nie zadrgała nawet, kiedy mnie... pocałował. Wtedy to już powinno być możliwe, chyba, że Tiala akurat tego nie zauważyła. Wcześniej śledziła każdy z moich najsubtelniejszych gestów, musiałem być ostrożny na każdym kroku. Nie mogłem od tak sobie rozdzielać czułości i komplementów, ale poniekąd cieszyłem się że wreszcie zwraca na mnie uwagę... To było przyjemną odmianą, choć nadal nie mam pewności co ją spowodowało. 

Zamyślenie jakimś cudem skierowało się na temat drobnego chłopaka, który pewnie teraz nie chce mnie widzieć. Chyba przez to, że nieumyślnie spojrzałem na jego zapisane wymiary, oraz pukiel jasnych włosów, związanych tasiemką. Miałem wyrzuty sumienia gdy na nie patrzyłem. 

Musiałem przed samym sobą przyznać, że nie byłem wobec niego zbyt sprawiedliwy czy miły... Więc tym bardziej dziwne jest to co zrobił.

Odruchowo położyłem dwa palce na swoich wargach, głaszcząc je na na kształt tego co robiły owego czasu usta chłopaka. Moje policzki oblały się rumieńcem. To było całkiem przyjemnym doświadczeniem... Rzadko robiłem to wcześniej, by by to wtedy raczej bardzo sumiennie ograniczane pocałunki, chyba mające na celu pozostawienie mnie w niedosycie, a tamto było inne. Sycące, namiętne... 

O czym ja myślę! To jest zdrada! Powinienem się wstydzić! Swoim głupim, uczuciowym zachowaniem jak zwykle zdenerwuję wszystkich...

Ograniczyłem więc myślenie do czysto praktycznych rozważań na temat kolejnych ulepszeń tego projektu. Nie wiedziałem co jeszcze zrobić, by spełniał on oczekiwania. 

Zawodziłem z każdym dniem, a przecież z takim doskonałym, żywym dawcą powinienem doprowadzić golema do pełnej sprawności już dawno temu... 

Wstałem, podchodząc powoli do wiszących na ścianie projektów oraz tekstów zaklęć. Zerwałem jedną z kartek, nie dbając o to że ostrze rozcięło jej górę. Odwrócenie tego co zrobiła było niemożliwe. Musiałem się chyba z tym w końcu pogodzić. Zniszczyła swoją powłokę, a jedynym co mogłem dla niej zrobić, to stworzyć nową, jak oczekiwała, lepszą. Jak miałem niby połączyć grubą, odporną skórę z czuciem? Musiałem z niej w końcu zrezygnować, a i tak nic nie szło po mojej myśli. 

Zgniotłem kartkę, a kulkę z papieru rzuciłem sobie przez ramię. Nagle, jednocześnie z cichym szelestem, kurtyna iluzji w jednym z wejść do pracowni opadła. Zastygłem, skuty zaskoczeniem. Od razu spojrzałem w tamtą stronę. O mało nie udusiłem się bezdechem, na widok drobnej postaci, bezproblemowo przekraczającej próg, o którego istnieniu wiedziała jedynie garstka osób, do której nie należał.

Drakonis Severus (bxb)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz