Ostateczność

2.7K 295 38
                                    


Wiedziałem, że ratunek nadejdzie. Byłem pewien. Adan wiedział o wszystkim, więc ta dziwka już była skończona. Nie było mowy żeby jej wybaczył... Prawda? 

Niepewności kłębiły się we mnie coraz bardziej, z każdą chwilą oczekiwania na choćby drobny znak. Cholernie się bałem, bardziej niż wcześniej. Nie wiedziałem co mnie czeka.

Wtem, poczułem coś, a w tym stanie było to wielkie zaskoczenie. Niestety nie była to wolność. 

Coś jakby dźgnęło mnie w serce. Sprawiło, że mimo braku czucia przestałem na chwilę oddychać, a potem zacząłem wyć z bólu. To było takie okropne! Rozdzieranie od środka wyciskało łzy. Tak się chyba umiera.

Adan nie dał rady? Może nie było innego wyjścia, żeby poradzić sobie z Tialą... Musiał to zrobić, więc to zrobił... Ale to tak bolało. Nie przestawałem krzyczeć, błagać żeby to się skończyło, aż opadłem z sił. Zamknięcie oczu niewiele zmieniło w tym co widziałem...

***

- Lyiar? Lyiar, błagam cię, obudź się. Już wszystko będzie dobrze... - czemu jakoś nie wierzyłem w ten fazes, zwłaszcza że wiele punktów na moim ciele rwał i szarpał okropny ból. Szczególnie nogę i głowę. Kurwa, chyba tylko raz w życiu tak się czułem, i było to... Dawno temu. Jakieś draby pobiły mnie w ciemnej uliczce. Tamtego wieczoru straciłem ostatnie miedziaki oraz mleczaki, ale miałem szczęście zachować dziewictwo. 

Zebrało mi się na wspominki w najgorszej chwili. Patrzenie w przeszłość, kiedy nie byłem zdolny spojrzeć dosłownie przed siebie. Cudowny pomysł. 

Ściągnąłem wodze, bo ponownie odpływałem w nicość, ale było to trudne. Skupiłem się na bodźcach, jakie już dostarczało moje ciało, bardzo bolące ciało. 

Wilgoć na skórze twarzy. Stygnąca kropla sunąca w dół podbródka, ramiona zatrzymujące ciepło wewnątrz mnie, ręka uciskająca moją rękę. Miłe. Adan był taki miły. Jego ciało było na tyle twarde, by dawać kojące oparcie, i odpowiednio miękki żeby czuć się przy nim wygodnie...

Szlag, rozmarzyłem się. 

Nagle pisnąłem, uszczypnięty w szyję, niby lekko, no ale kurna, bolało. Otworzyłem oczy w panice, gotów już komuś przyłożyć, a przynajmniej mentalnie, bo tak szczerze to wątpiłem że fizycznie zdołałbym pokonać choćby komara. Moje oczy okazały się być automatycznie wycelowane w środek spojrzenia mężczyzny. Przez chwilę skanowałem jego minę, odruchowo zastanawiając się czy aby na pewno mogę się już ruszyć. Sprawdziłem to, unosząc rękę do jego twarzy. Pomógł mi umieścić ją na swoim policzku, następnie zostawiając pocałunek na jej wierzchu. To byłoby całkiem urocze, gdybym wiedział co się dzieje, a na każdy ruch nie reagował sykiem.

- A-Adan... - z jednym słowem zebrało się we mnie tyle emocji. Tama pękła. Uwiesiłem mu się na szyi, cicho chlipiąc z ulgi. - O-ona mnie oszukała... Myślałem, że tam zostanę... I wszystko mnie boli. - dziwnie się czułem, tak mu marudząc jak dziecko, ale sprawiało to, że powoli się uspokajałem. Mężczyzna przytrzymywał moją głowę przy sobie, lekko mną kołysząc. 

- Już wszystko będzie dobrze. - powtórzył, ale teraz to wyśmiewane przeze mnie zdanie zadziałało, przynajmniej na kilka sekund, bo w tym czasie byłem faktycznie przekonany o tym, że tak właśnie będzie. Zniweczyło to wszystko ciche stęknięcie, dochodzące z podłogi. Zdziwiony spojrzałem w tamtą stronę, chociaż Adan bardzo nie chciał żebym to robił. Czułem, jak stara się zatrzymać moją głowę zwróconą w innym kierunku, ale jego pragnienie niezrobienia mi krzywdy go zgubiło. Nie był wystarczająco silny. Już po chwili patrzyłem na coś, czego przez mętne łzy nie byłem w stanie rozpoznać. Zamrugałem kilka razy, żeby ostatecznie wycisnąć je z oczu, a wtedy wszystko stało się klarowne. Zauważyłem leżący obok mnie płaszcz. Widziałem go w szafie, w osmalonym pokoju. Dłonie mężczyzny kleiły się do mojej skóry przez czerwony skrzep, a obok moich nóg leżało... Ciało. Jego część. 

Drakonis Severus (bxb)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz