- Oczywiście, już się robi. - dziewczyna odpowiedziała entuzjastycznie, i już po chwili to ona stanowiła moje jedyne oparcie. Chyba musiałem być bardzo lekki, bo nieźle radziła sobie z podtrzymywaniem mnie, a jej postura raczej nie dawała złudzeń co do jej siły, a raczej jej mocnym deficycie.
Widać znowu spadło mi kilka kilogramów. To źle, zwłaszcza że za chwilę prawdopodobnie pożegnam się z aktualną zawartością mojego żołądka.
Z mojego ciała uciekła wola. Czułem się nagle jakby moje myśli zamknięto w szmacianej lalce. Zostałem wyprowadzony z tej dużej, zimnej sali przez drzwi które wcześniej tak chciałem przekroczyć. Teraz uważam że to było głupie. Weszliśmy do korytarza, a temperatura powietrza, o wiele wyższa niż w tamtej... Smoczej przystani. Zdecydowanie obszerny korytarz prowadził w głąb czymkolwiek była ta kryjówka na górze.
Był wykuty ze zwyczajnego kamienia, z samej góry. Właściwie, po chwili oględzin dotarło do mnie że jest to tunel wykuty bezpośrednio w głąb szczytu. Wszystko było gładkie, błyszczące i dobrze oświetlone. Piękne.
Za nami, znaczy za mną i moją podporą szedł Adan. Kiedy miałem siłę i przekonanie, że na pewno nie zwymiotuję akurat w tym momencie, odwracałem się w jego stronę, i patrzyłem na niego podejrzliwie, co on odwzajemniał uśmiechem. Przerażało mnie to bardziej niżby otwarta chęć obdarcia mnie ze skóry.
Po jakimś czasie przyszło się nam rozdzielić. Nagle dziewczyna skręciła w jednym z rozwidleń. Zastanawiało mnie jakim cudem odróżnia jedno od masy takich samych jakie mijaliśmy. Była to ważna informacja. W końcu jak na razie wszystko to było dla mnie labiryntem.
Chwilę szliśmy jeszcze sami, w ciszy i szuraniu moich włóczonych stóp.
Śledzona przeze mnie posadzka zmieniła się bez łagodnego przejścia. Z zadeptanego, szarego kamienia w białe płytki, na których nie osadzał się bród, tylko woda.
Para o dziwnym zapachu buchnęła mi w twarz. Aż cofnąłem się kilka kroków.
Byłem już zdolny do samodzielnego chodzenia, to można policzyć za plus.
- Już Ci lepiej? - zapytany tak nagle odruchowo pokiwałem głową. Było lepiej. Siła powoli do mnie wracała, i stałem już całkiem pewnie, jak na moją sytuację. Rozejrzałem się po nowym miejscu. Łaźnia, tak?
O takich miejscach tylko słyszałem. No bo przecież w "moim mieście" balia z wodą to marzenie i luksus, a łaźnia? To tylko słowo, o którego znaczeniu mam jakie takie pojęcie.
Ale to... wyglądało na łaźnię. Para zasnuwała praktycznie wszystko. Była gęsta, i przesycona zapachem, trochę kwiatowym, a trochę owocowym. Pachniało ładnie, lecz mieszało tym samym w zmysłach. Całe pomieszczenie zaś było widocznie białe, jednak uwagę przykuwały ładne, czerwone elementy. Dopiero po chwili zauważyłem, że były to obwódki wokół... Wbudowanych w ziemię sadzawek? Woda z nich parowała. Było ich całkiem sporo, a cała sala, mimo że nie mogłem jej zobaczyć w całości przez mgłę, wydawała się okropnie duże.
- Alissa? To ty? Jak tam? Adan przywiózł z miasta ten swój kielich? - nim zdążyłem zlokalizować źródło głosu, ono samo wyłoniło się z pary. Była to ponownie drobna dziewczyna, tym razem jednak o kruczoczarnych włosach, i śniadej skórze. Miała na sobie tylko biały materiał, którym owinęła się w pasie. Zakrywał jej tylko krocze i kawałek ud, więc... trochę się zmieszałem. W sumie bardzo. Nigdy nie widziałem nagich piersi, przestraszyłem się.
Naga szatynka tylko zaśmiała się perliście, zakrywając przy tym usta. Ja płonąłem w tym czasie rumieńcem, wcale nie spowodowanym wysoką temperaturą.
CZYTASZ
Drakonis Severus (bxb)
FantasiMieszkańcy jednego z wielu Podgórz już od wieków wpatrują się w lśniący białym śniegiem szczyt. Kiedy podróżny podczas przechadzania się po bardzo zwyczajnych, zwyczajnie brudnych i nadzwyczajnie zwyczajnie zatłoczonych uliczkach zawiesi oko na grup...