Znowu nie mam pojęcia jak wielkie jest to miejsce. Myślałem że mogę chociaż je oszacować, ale teraz widziałem jak bardzo nie miałem racji. Korytarz którym mężczyzna mnie niósł dezorientował strasznie swoim podobieństwem do całej reszty identycznych tuneli. Tu było jakby zimniej. W pewnym momencie mój oddech zaczął być widoczny jako chmurka pary. Adan uśmiechnął się, kiedy mocniej do niego przylgnąłem, podkulając gołe nogi. On był taki ciepły. Bardzo nienaturalnie ciepły, wręcz gorący, ale wciąż było to przyjemne, nieparzące ciepełko.
- Już za chwilę będziemy. Tam będzie cieplej.
- To czemu tu jest tak zimno...
- Tunele w tym miejscu łączą się z zasypanym przejściem i jaskiniami. Stąd ten przeciąg. - objaśnił, na co ja prychnąłem.
- Trzymasz tu smoki... Nie mogą czasem, no nie wiem, zionąć tym ogniem? - zapytałem z lekkim wyrzutem. Mężczyzna zaśmiał się znowu, co trochę mnie speszyło. - No co?
- To, że to nie jest takie proste. W całym tym miejscu jest tylko jeden smok, i zdecydowanie nie jest on tu w formie zwierzątka. Myślałem że to było oczywiste od samego początku. - wyczułem na sobie jego spojrzenie, na moje oko trochę zbyt... rozbawione.
No ej, o chuj mu chodzi...
- O chu... O kij ci chodzi? - zdenerwowałem się troszeczkę, a może nawet bardziej. W każdym razie na tyle, że nawet nie zauważyłem rosnącego przed nami końca tunelu. Tak bardzo byłem wpatrzony w szczękę miedzianookiego, że wręcz zaskoczyło mnie kiedy nagle stanął w miejscu. Kiedy obróciłem głowę żeby zobaczyć co jego... co nas zatrzymało, praktycznie zaszurałem o gładką powierzchnię drzwi. Spojrzałem w górę. Drzwi wyglądały na ciężkie, i grube. Zdecydowanie nie otworzyłbym ich sam, nawet bym nie próbował.
Adan jednak wręcz przeciwnie, popchnął drzwi jakby te były zupełnie normalnej grubości, a te odskoczyły posłusznie gdy tylko ich dotknął.
- Pokażę ci potem. - zbył mnie. Niemożliwe opcje odrzucałem. Przecież... on mówił zupełnie jakby był smokiem, a ja czuję się przy nim całkiem bezpiecznie, więc to niemożliwe.
Nagle zostałem posadzony na jakiejś twardej powierzchni, której nieprzyjemny chłód próbowała złagodzić poduszka. Zacząłem się rozglądać.
Pokój... Pomieszczenie... Komnata? Na takie wielkie miejsce pewnie jest jeszcze kilka określeń, zupełnie niepotrzebnych, ale bardziej trafnych. Było ogromne! Sufit wręcz ginął gdzieś wysoko, poobwieszany donicami, klatkami w których siedziały nieruchomo ptaki. Ściany z surowego kamienia niedokładnie oświecały kryształy, lśniące zupełnie jak miniaturowe słońca. Wyglądało to ładnie i imponująco. I zostało by tak dopóki mój badawczy wzrok nie zniżył się.
Mnóstwo wyglądających wręcz topornie i prymitywnie regałów nosiło na swoich półkach doskonale lśniące szkła i szkiełka. Wypełnione były kolorowymi płynami o różnych konsystencjach. Nie brakowało też oczywiście proszków. W wielkich słojach pływały zwierzęta, zwinięte jakby w śnie. Pewnym było jednak, że nie oddychały. Słoje mieściły zachowane, zwierzęce trupy. Nie potrafiłem rozpoznać ani jednego. Przeszedł mnie dreszcz.
- C-co to jest? Gdzie jesteśmy? - byłem odrobinę zaniepokojony, i sam słyszałem to w swoim głosie. Nic dziwnego że Adan popatrzył na mnie zmartwiony.
- Nie bój się, to tylko moja pracownia. Ładnie tu, prawda? - potwierdziłem skinieniem głową, choć nie było to wybitnie szczere. Miejsce intrygowało, owszem, ale w ten dziwny, niepokojący sposób jak intrygujący jest hałas którego źródła nie potrafimy ustalić, lub ciemność zdająca się nie mieć końca. To nie było przyjemne uczucie. Nie chciałem widzieć więcej.

CZYTASZ
Drakonis Severus (bxb)
FantasyMieszkańcy jednego z wielu Podgórz już od wieków wpatrują się w lśniący białym śniegiem szczyt. Kiedy podróżny podczas przechadzania się po bardzo zwyczajnych, zwyczajnie brudnych i nadzwyczajnie zwyczajnie zatłoczonych uliczkach zawiesi oko na grup...