23.

1.2K 84 31
                                    

Lauren*

Obudziłam się z dosyć lekkim bólem głowy. Postanowiłam jakoś ogarnąć chaos panujący w mojej głowie by móc myśleć w miarę logicznie. Przejrzałam całe pomieszczenie i doszło do mnie,że to nie do Camz. Kurwa?!
Ujrzałam w sekundę,że jestem przywiązana do krzesełka przytwierdzonego do podłogi. Mam już sine nadgarstki i zapewne kostki. Co jest do kurwy?!
Normalny odruch to rozpoczęcie szarpania się...lecz ja po więzieniu nauczyłam się bardzo wiele. Nie mogę dać po sobie poznać strachu i niepokoju. Muszę czekać cierpliwie i ujrzeć tego komu wpierdole jak się uwolnie. Usłyszałam schodzenie po schodkach...po chwili drzwi do mnie się otworzyły i to kogo ujrzałam mogło zwalić mnie z nóg.

-ARIANA?!

Nagle jeb...poczułam pieczenie na policzku...dała mi z liścia i się zaśmiała. Obróciłam głowę i na nią spojrzałam wzrokiem mordercy. Ona zaś z dosyć stoickim spokojem usiadła na krzesełku ciutke dalej odemnie. Masz wpierdol.

-Wyspałaś się kochanie?

-O co do chuja chodzi? Co ja tu robię?

-No jak to nie pamiętasz? To ja cię tutaj przeprowadziłam dosyć szybko z dwie godzinki temu.

Olśniło mnie.

-To ty napadłaś na mnie?!

Znowu jeb...kurwa.

-Nie drzyj się tak kochanie to raz...dwa to zaraz napadła...stawiałaś opór.

-Wypuść mnie.

-Nie mam zamiaru...mam pewne plany co do ciebie i Cabello.

Camzi...nie.

-Wypuść mnie do cholery mówię!!!
(Lekko podnoszę głos)

Dostałam od niej po raz trzeci ale z pięści...poczułam charakterystyczny smak krwi. Rozjebała mi wargę. Splunęłam krwią i na nią spojrzałam.

-Naprawdę ci wpierdole zaraz Lauren jak się nie uspokoisz.

-Czego chcesz odemnie?

-Wiele...jednak coś czego najbardziej chcę na teraz to kartoteka.

-Co?

Uderzenie w drugą stronę...znowu to samo Jezu Chryste.

-Nie ciulaj mnie tu!

-Jaka kartoteka do chuja ?!

-Kartoteka z sejfu Michelle Lauren Jauregui Morgado!

Sejf...
Płyta...
Kartoteka...
CAMILA!

Zaczynam wierzgać na tym jebanym krzesełku.

-CO ZROBIŁAŚ CAMILI?!

Ona tylko się śmieje i wstaje dalej mnie obserwując.

-Jej? Nic...śpi jak ty spałaś i tyle...w sejfie była sama płyta to mnie gówno obchodzi.

Podchodząc uderzyła mnie w brzuch. Zaraz się poskładam.

-Ugh...

-Pytam gdzie ta jebana kartoteka!

-Niewiem!

Złapała mnie mocno za szyję,nie byłam w stanie nawet nic zrobić bo co kurwa...ręce mam skute.

-Porozmawiamy inaczej i wszystko mi wyśpiewasz.

Wyszła gasząc światło i zamykając mi drzwi. Japierdole. Zaczynam się wiercić i ruszać. Nie mam ani kluczy ani telefonu. Pięknie. Muszę grać na zwłokę...i muszę być silna dla nich. Dla niej.

"Reflection" // Camren [ Zakończone ]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz