Lauren*
Obudziłam się z dosyć lekkim bólem głowy. Postanowiłam jakoś ogarnąć chaos panujący w mojej głowie by móc myśleć w miarę logicznie. Przejrzałam całe pomieszczenie i doszło do mnie,że to nie do Camz. Kurwa?!
Ujrzałam w sekundę,że jestem przywiązana do krzesełka przytwierdzonego do podłogi. Mam już sine nadgarstki i zapewne kostki. Co jest do kurwy?!
Normalny odruch to rozpoczęcie szarpania się...lecz ja po więzieniu nauczyłam się bardzo wiele. Nie mogę dać po sobie poznać strachu i niepokoju. Muszę czekać cierpliwie i ujrzeć tego komu wpierdole jak się uwolnie. Usłyszałam schodzenie po schodkach...po chwili drzwi do mnie się otworzyły i to kogo ujrzałam mogło zwalić mnie z nóg.-ARIANA?!
Nagle jeb...poczułam pieczenie na policzku...dała mi z liścia i się zaśmiała. Obróciłam głowę i na nią spojrzałam wzrokiem mordercy. Ona zaś z dosyć stoickim spokojem usiadła na krzesełku ciutke dalej odemnie. Masz wpierdol.
-Wyspałaś się kochanie?
-O co do chuja chodzi? Co ja tu robię?
-No jak to nie pamiętasz? To ja cię tutaj przeprowadziłam dosyć szybko z dwie godzinki temu.
Olśniło mnie.
-To ty napadłaś na mnie?!
Znowu jeb...kurwa.
-Nie drzyj się tak kochanie to raz...dwa to zaraz napadła...stawiałaś opór.
-Wypuść mnie.
-Nie mam zamiaru...mam pewne plany co do ciebie i Cabello.
Camzi...nie.
-Wypuść mnie do cholery mówię!!!
(Lekko podnoszę głos)Dostałam od niej po raz trzeci ale z pięści...poczułam charakterystyczny smak krwi. Rozjebała mi wargę. Splunęłam krwią i na nią spojrzałam.
-Naprawdę ci wpierdole zaraz Lauren jak się nie uspokoisz.
-Czego chcesz odemnie?
-Wiele...jednak coś czego najbardziej chcę na teraz to kartoteka.
-Co?
Uderzenie w drugą stronę...znowu to samo Jezu Chryste.
-Nie ciulaj mnie tu!
-Jaka kartoteka do chuja ?!
-Kartoteka z sejfu Michelle Lauren Jauregui Morgado!
Sejf...
Płyta...
Kartoteka...
CAMILA!Zaczynam wierzgać na tym jebanym krzesełku.
-CO ZROBIŁAŚ CAMILI?!
Ona tylko się śmieje i wstaje dalej mnie obserwując.
-Jej? Nic...śpi jak ty spałaś i tyle...w sejfie była sama płyta to mnie gówno obchodzi.
Podchodząc uderzyła mnie w brzuch. Zaraz się poskładam.
-Ugh...
-Pytam gdzie ta jebana kartoteka!
-Niewiem!
Złapała mnie mocno za szyję,nie byłam w stanie nawet nic zrobić bo co kurwa...ręce mam skute.
-Porozmawiamy inaczej i wszystko mi wyśpiewasz.
Wyszła gasząc światło i zamykając mi drzwi. Japierdole. Zaczynam się wiercić i ruszać. Nie mam ani kluczy ani telefonu. Pięknie. Muszę grać na zwłokę...i muszę być silna dla nich. Dla niej.
CZYTASZ
"Reflection" // Camren [ Zakończone ]
FanfictionCzłowiek zaskoczy człowieka nawet w najgorszym momencie.