3.

2.2K 109 16
                                    

Lauren *

Powiedziałabym że to dosyć niesamowity zwrot akcji. Jednego dnia rozmawiasz z ukochaną osobą a kolejnego dnia dowiadujesz się że to była wasza ostatnia rozmowa. Czuję teraz totalną pustkę ponieważ nie mam już nikogo. Reakcja Camili na moją osobę nie była dla mnie niczym czego bym się nie spodziewała jednak ta utrata przytomności z jej strony trochę mnie zaniepokoiła. Tego akurat się nie spodziewałam. Ale czego się spodziewać po ujrzeniu w drzwiach siostry bliźniaczki zmarłej ukochanej o której nie miało się pojęcia? W dodatku jestem wytatuowana i mam kolczyka w nosie u języku. Jestem inna niż ona jednak gdyby nie to że...po prostu to teraz nieistotne. Jest mi cholernie źle bo nie dostałam niczego prócz nowego życia. Chciałam po prostu ponownie ją przytulić po tylu latach i powiedzieć jej że ją kocham i cieszę się że ją mam. A aktualnie co robię to wchodzę do jej,znaczy teraz do mojej firmy. Każdy kto mnie widzi wita się ze mną co jest miłe jednak te wzroki na moją osobę są krępujące i trochę przykre. Jestem zdystansowana więc z drugiej strony nawet mnie to nie dziwi. 

Miłe jest to że przed windą czeka na mnie Dinah. Dobra mina do złej gry bo wiem że pomimo ich starań bym się za klimatyzowała mają we mnie jakiegoś nowego smerfa czy coś. Nigdy nie miały pojęcia o tym że Michelle ma jednak kogoś więcej niż je same. Też się z nią witam i wchodzimy do windy. Wciska odpowiedni guzik i jedziemy przez tyle pięter że nie da się skupić nawet. 

-Nie odczuwasz strachu czy niepewności?-Zerkam na nią.

-Nie. Bardziej nie chciałabym żeby ponownie straciła przytomność ponieważ nie byłoby mi to na rękę,jej raczej też nie.-Wzdycha.

-Musisz jej dać czas i ją zrozumieć. To jest dla niej niespotykane. 

-Wiem o tym i szanuję to,nie oczekiwałam miłego i rodzinnego przywitania od was,tym bardziej od niej.-Akurat winda się zatrzymuję i wychodzimy. 

Jest na tym piętrze ogromna recepcja i pięć potężnych drzwi. Każde z nich ma swoją tabliczkę z imieniem i nazwiskiem. Miłe zaskoczenie kiedy widzę swoje imię na drzwiach gabinetu który przez lata należał do Mich. Ale ruszamy pod jej drzwi. 

-W razie czego jestem w gabinecie obok więc wołaj bez obaw dobrze?

-Oczywiście,dziękuję za pomoc Dinah.-Macha mi na odchodne. 

Nabieram powietrza w płuca i pukam. Kiedy słyszę ciche proszę postanawiam otworzyć i wejść szybko do niego. Po zamknięciu doceniam wystrój i metraż tego gabinetu. Oraz zauważam Kubankę stojącą przy ogromnym oknie spoglądającą w panoramę za nim. Jak mam do tego podejść? Podchodzę powoli i kiedy się odwraca oczy ma jak spodki,wyciągam delikatnie rękę w jej stronę.

-Nie chcę byś straciła ponownie przytomność więc proszę cię nie bój się mnie i lepiej usiądź jeżeli czujesz znowu zachwianie w równowadze.-Uwierzcie mi zrobiła się biała jak ściana. 

-Nie..-Widać że niema pojęcia co ma powiedzieć i chyba w takich sytuacjach ma tendencje do jąkania się.-Jest dobrze...ale myślę że wolałabym usiąść.

-Oczywiście powiedz tylko gdzie.-Wskazuję ręką na kanapy które ma tutaj bardzo elegancko ale nie dziwota jak jej biuro jest wielkości apartamentu jednopiętrowego. 

Kiedy siadamy zauważam jak ręce jej się trzęsą. Wychodzę z inicjatywą i postanawiam nalać jej osobiście wody. Jej strachem i obawą nie dojdziemy do niczego. A jest o czym rozmawiać. 

-Wiem że wyszłaś ze szpitala dopiero dwa dni temu i to wszystko jest dla ciebie...ale chciałabym porozmawiać o tym wszystkim co teraz będziemy dzielić.-Zdaję sobie sprawę z tego że chyba nie było to zbyt delikatne podejście z ojej strony do niej...ja nie umiem w kontakty ludzkie ok? 

"Reflection" // Camren [ Zakończone ]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz