Lauren*
Widziałam,że Camile delikatnie poturbowała. Jednak cieszy mnie fakt,że nie tak jak mnie. Dosyć zabawy w jebaną kotkę i myszkę. Leży obecnie na glebie i śmieję się do mnie co doprawdy mnie wkurwia i prosi się o wpakowanie jej kulki w łeb,ale potrzebuję wiedzieć po co cały ten cyrk.
-Naprawdę prosisz się o to by wpierdolić ci kulkę miedzy oczy.-Dalej się śmieje co mnie dobitnie wkurza jednal nagle milknie.
-Zastanawia mnie jakim cudem się wydostałaś i magicznie wyzdrowiałaś.
-Widzisz...nie zapominaj,że Jauregui to uparte dziołchy.-Wstaje powoli i się odsuwa.
-Uwierz mi ciężko zapomnieć bo nawet po śmierci jedna z nich jakby dalej nam towarzyszy.
-Ładnie mi powiesz po chuj ten cały cyrk to może,nie wpakuje ci kulki.
Nagle kopie mnie w brzuch co powoduje mój upadek. Upuściłam broń którą szybko przejęła i teraz to do mnie celowała,podczas gdy ja sobię ładnie i z bólem leżałam na ziemi. Cóż,za parodia i karma nie?
-Lepiej ty się zamknij kochanie bo mówiłam ci coś wyraźnie.-Pierdol się głupia suko.
Camila niespokojnie porusza się po krzesełku co powoduje odwrócenie uwagi Ariany odemnie.
-Chryste ty dalej stawiasz opór?
-Pierdol się.-Obiecuję wam,że jak się wydostanę to ją wycałuje za ten tekst.
Camila nagle dostała w pysk. Szybko wstałam i obróciłam ją odrazu dając strzała na ryj. Jebana szmata nie ma prawa krzywdzić mojej Camzi...ona nie zasłużyła na takie traktowanie, nikt nie ma prawa podnieść na nią ręki.W tym momencie skręcam Arianie rękę by wypuściła broń którą kopie w stronę Camili i popycham ją na stolik który odrazu się rozbija. Staję w pozycji gotowej do jej ponownego ataku. Gdy wstaje i wytrzepuje z siebie szkło,obraca się do mnie i patrzy z krwawiącym nosem.
-Naprawdę jesteś uparta Lauren,załatwię to tylko z tą szmatą i po problemie.
-Szmatą to ty zaraz będziesz do podłogi w tym domu.-Prycha śmiechem.
Uderzam ją i ponownie ląduje na rozbitym stoliku. Siadam na nią okrakiem i napierdalam. Zauważam na ziemi scyzoryk,zapewne tej szmaty i korzystam z okazji by szybko wstać i biorąc go do ręki podbiec do Camili i dać jej go osobiście do rąk. Patrzę jej w oczy.
-Nie bój się kochanie dobrze?-Uśmiecha się do mnie.
-Dobrze Lo.
Całuje ją lekko w usta czując ten charakterystyczny metalowy posmak. Odrazu od niej odchodzę bo ta zdzira wstała.
-Gdyby nie jebany fakt,że obie ją kochacie to byłoby wszystko po cichu ale nie bo po co?-O ty kurwa.
-Widzisz...my przynajmniej znamy to pojęcie tobie do niego za daleko widzę.
-Za to ty znasz się na tym najlepiej.
-Ja nie zginę zaraz.-Patrzy na mnie z wzrokiem zwycięscy co mi się nie podoba.
Ku memu zaskoczeniu siada odrazu na kanapę i poprostu na mnie patrzy. Ja dalej stoję. Wyglądam komicznie i jak ofiara gwałtu lub jak seryjny morderca...no ewentualnie kanibal. Kątem oka widzę w jednej z waz odbicie jak Camila stara się uwolnić. Muszę poprostu grać na czas by mogła to zrobić i dobyć broń.
-Wiecznie pewna Lauren Jauregui traci grunt pod nogami na jedno słowo. Jesteś zabawna zgrywając tą siostrę którą tak naprawdę nie byłaś...ewentualnie być nie powinnaś-Lepiej mnie nie wkurwiaj
CZYTASZ
"Reflection" // Camren [ Zakończone ]
ФанфикCzłowiek zaskoczy człowieka nawet w najgorszym momencie.