19.

1.2K 92 45
                                    

Camila*

Pod dojechaniu do mieszkania Lauren zrobiło się jeszcze bardziej luźno niż,było w aucie. Dziewczyny powinni być do godziny czasu. Odrazy po wejściu na strzała Lauren nalała sobie trochę burbonu i odrazu go wypiła. Wcale jej się nie dziwie szczerze. Wszystko co sie dzieje ostatnio to jakiś kosmos totalnie. Nie odezwałam się w życiu do Clary w ten sposób. Bawi mnie też,to...tata Lauren jest spokojny i opanowany na widok Lauren się ucieszył. Dlaczego nie zwrócił uwagi zadufanej w sobie i imieniu rodziny żonie? Lauren pomimo tego,że mówi mi o tym,że ją to nie rusza to po oczach widzę iż,tak nie jest. Usiadłam na kanapie ciągle ją obserwując.

-Nie wyglądasz na taką co ma gdzieś to co się właśnie stało wiesz?
(Stoicki spokój w głosie)

-Czasem poprostu zastanawiam się jakim cudem ja i Michelle jesteśmy córkami takiej idiotki i tyle.

-W życiu nie słyszałam takiej kłótni.

-Uwierz mi...przed moim więzieniem było znacznie gorzej teraz było w miarę przyzwoicie.

-Serio?

-Owszem...zawsze lubiła robić szum wokół siebie poprostu...teraz to też,był popis z jej strony.

-Jak myślisz co powiedziała na tym bankiecie?

-Skłamała zapewne jak zawsze.

-Nie jesteście jak ona.

-Nigdy nie byłyśmy.

Nagle puściła wieżę. Podeszła do mnie i poprosiła mnie do tańca co mnie zaskoczyło. Jednak zgodziłam się i podając jej rękę wstałam. Poszłyśmy na środek salonu i rozpięła odrazu marynarkę. Jedną rękę położyła na moim biodrze. Ja swoją na jej barku a nasze drugie w powietrzu. Naprawdę mam jakieś omamy. Bardzo powoli i delikatnie ze mną tańczy serio. Czasem mam wrażenie,że pomimo tego samego koloru ich oczu Lauren ma piękniejsze. Naprawdę.

-Spoglądasz na mnie Panno Cabello jakbyś kiedyś już,coś takiego przeżyła.
(Jej spokojny i kulturalny wobec mnie ton jest słodki)

-Owszem Panno Jauregui...już,przeżyłam coś takiego.

-A kiedy?

-Raz w życiu tańczyłam tak z twoją siostrą.

-Doprawdy?

-Owszem...Michelle nie lubiła tego za bardzo...jednak dla mnie robiła wiele.

-Ja uwielbiam takie spędzanie czasu wolnego z ważną dla mnie osobą.

-Jestem dla ciebie ważna?

-Bardzo.

-Powiedz mi co z Arianą?

-Jutro będziemy rozmawiać z sobą.

-Jaką decyzję podjęłaś jeżeli mogę wiedzieć?

-Nie jestem gotowa jednak na bycie z kimś takim jak ona...lepiej nam w przyjaźni...nie czuje tego co te pare lat temu.

-Zrozumiałe...lepiej późno niż,wcale według mnie.

-Wiem,że będzie jej przykro ale nic z tym nie zrobię.

-Zrozumie?

-Jutro się zobaczy.

Nagle...

-A WY CO TAK SUKI CIMCIRIMCIM BEZ NAS CO?!

-DINAH JANE HANSEN NA LITOŚĆ PANA NASZEGO OJCA WSZECHMOGĄCEGO OPANUJ SIĘ!!!!!

Odskoczyłam od Lauren i ruszyłam się przywitać z dziewczynami. Lauren po chwili zrobiła dokładnie to samo. W końcu wyluzowała trochę bo marynarka poszła w odstawkę. Wino...szampan...burbon i masa jedzenia. Dużo rozmów o tym co się działo.

"Reflection" // Camren [ Zakończone ]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz