Camila*
Pod dojechaniu do mieszkania Lauren zrobiło się jeszcze bardziej luźno niż,było w aucie. Dziewczyny powinni być do godziny czasu. Odrazy po wejściu na strzała Lauren nalała sobie trochę burbonu i odrazu go wypiła. Wcale jej się nie dziwie szczerze. Wszystko co sie dzieje ostatnio to jakiś kosmos totalnie. Nie odezwałam się w życiu do Clary w ten sposób. Bawi mnie też,to...tata Lauren jest spokojny i opanowany na widok Lauren się ucieszył. Dlaczego nie zwrócił uwagi zadufanej w sobie i imieniu rodziny żonie? Lauren pomimo tego,że mówi mi o tym,że ją to nie rusza to po oczach widzę iż,tak nie jest. Usiadłam na kanapie ciągle ją obserwując.
-Nie wyglądasz na taką co ma gdzieś to co się właśnie stało wiesz?
(Stoicki spokój w głosie)-Czasem poprostu zastanawiam się jakim cudem ja i Michelle jesteśmy córkami takiej idiotki i tyle.
-W życiu nie słyszałam takiej kłótni.
-Uwierz mi...przed moim więzieniem było znacznie gorzej teraz było w miarę przyzwoicie.
-Serio?
-Owszem...zawsze lubiła robić szum wokół siebie poprostu...teraz to też,był popis z jej strony.
-Jak myślisz co powiedziała na tym bankiecie?
-Skłamała zapewne jak zawsze.
-Nie jesteście jak ona.
-Nigdy nie byłyśmy.
Nagle puściła wieżę. Podeszła do mnie i poprosiła mnie do tańca co mnie zaskoczyło. Jednak zgodziłam się i podając jej rękę wstałam. Poszłyśmy na środek salonu i rozpięła odrazu marynarkę. Jedną rękę położyła na moim biodrze. Ja swoją na jej barku a nasze drugie w powietrzu. Naprawdę mam jakieś omamy. Bardzo powoli i delikatnie ze mną tańczy serio. Czasem mam wrażenie,że pomimo tego samego koloru ich oczu Lauren ma piękniejsze. Naprawdę.
-Spoglądasz na mnie Panno Cabello jakbyś kiedyś już,coś takiego przeżyła.
(Jej spokojny i kulturalny wobec mnie ton jest słodki)-Owszem Panno Jauregui...już,przeżyłam coś takiego.
-A kiedy?
-Raz w życiu tańczyłam tak z twoją siostrą.
-Doprawdy?
-Owszem...Michelle nie lubiła tego za bardzo...jednak dla mnie robiła wiele.
-Ja uwielbiam takie spędzanie czasu wolnego z ważną dla mnie osobą.
-Jestem dla ciebie ważna?
-Bardzo.
-Powiedz mi co z Arianą?
-Jutro będziemy rozmawiać z sobą.
-Jaką decyzję podjęłaś jeżeli mogę wiedzieć?
-Nie jestem gotowa jednak na bycie z kimś takim jak ona...lepiej nam w przyjaźni...nie czuje tego co te pare lat temu.
-Zrozumiałe...lepiej późno niż,wcale według mnie.
-Wiem,że będzie jej przykro ale nic z tym nie zrobię.
-Zrozumie?
-Jutro się zobaczy.
Nagle...
-A WY CO TAK SUKI CIMCIRIMCIM BEZ NAS CO?!
-DINAH JANE HANSEN NA LITOŚĆ PANA NASZEGO OJCA WSZECHMOGĄCEGO OPANUJ SIĘ!!!!!
Odskoczyłam od Lauren i ruszyłam się przywitać z dziewczynami. Lauren po chwili zrobiła dokładnie to samo. W końcu wyluzowała trochę bo marynarka poszła w odstawkę. Wino...szampan...burbon i masa jedzenia. Dużo rozmów o tym co się działo.
CZYTASZ
"Reflection" // Camren [ Zakończone ]
FanfictionCzłowiek zaskoczy człowieka nawet w najgorszym momencie.