Lauren ten sam dzień wieczór*
Praca potem przebiegała mi odrobię opornie jednak maskowanie się wychodziło mi na dobre. Tego samego dnia ale wieczorem byłam już w domu i pakowałam się na mój pierwszy wyjazd z dziewczynami,byłam odrobinę zestresowana i nie miałam pojęcia jak to wypadnie bo nie chciałabym czegoś spierdolić,postanowiłam jeszcze wejść do swojego biura i pochować pewne rzeczy na wypadek wiecie włamania czy coś. Niby strzeżony budynek ale nigdy nic nie wiadomo a Ally ciągle powtarza ''strzeżonego Pan Bóg strzeże''. Kiedy nachylam się do sejfu w biurku zauważam jaką dziwną kasetę,wiecie takie pudełeczko na płytę. Ma ono moje imię z napisem w stylu otwórz jeżeli mnie znajdziesz. Schodzę z nią na dół i wkładam do odtwarzacza i puszczam telewizor. Siadam na sofie i klikam play. Robię oczy jak pinć złotych polskich o których słyszałam z plotek bo pracują u mnie Polacy. To Michelle siedząca w tym samym miejscu co ja aktualnie uśmiechnięta.
-No hej siostrzyczko. Nie mam pojęcia po jakim czasie odnalazłaś te nagranie ale już zapewne po mojej śmierci która doprowadziła cię ponownie do parteru. Nawet nie mam pojęcia jak umarłam jednak to nie jest istotne. Zastanawiałam się jak ci idzie łapanie kontaktu z dziewczynami? A przede wszystkim z Camilą która zapewne najbardziej oberwała kiedy cię zobaczyła na odczytaniu testamentu. Wiem jak jesteś i wiem jak zmieniło cię miejsce w którym byłaś tyle lat. I wiem że jest ci ciężko bo okazywanie uczuć jest dla ciebie już zapomniane. Chciałabym ci powiedzieć że nie powinnaś bać się okazywać uczuć Camili czy innym dziewczyną chciałabym żebyś żyła normalnie,przynajmniej starała się normalizować swoje życie i ich tak samo bo wiem że one dają z siebie wszystko. Nie będzie łatwo ale jesteś dzielna i wiem że sobie poradzisz. Kocham cię Lauren i jeszcze się zobaczymy.
Kiedy nagranie się skończyło...nie miałam pojęcia co myśleć i powiedzieć samej sobie. Kiedy ona to nagrywała? I co oznacza że się zobaczymy? Jest tego więcej? Tylko dla mnie czy inne też coś mają i jeszcze nie wiedzą? Tyle pytań a odpowiedzi zero. Po prostu zbiło mnie to już totalnie. Odtworzyłam je jeszcze z osiem razy,robiłabym to dalej ale otrzymałam telefon od Camili który zmartwił mnie jeszcze bardziej. Tyle w jeden dzień to zdecydowanie za dużo. Płakała i prosiła mnie bym przyjechała do niej najszybciej jak się da. Pozbierałam się w takim razie z rzeczami i ruszyłam do samochodu a potem do niej. Nawet w takiej sytuacji nie miałam pojęcia co mam zrobić. Dojechałam tam i zaczęłam pukać. Rzecz jasna kobieta szybko otworzyła mi drzwi jednak miałam dziwne wrażenie że była nieobecna? Nie mam pojęcia jak mam to określić nawet. Weszłam i zamknęłam za sobą drzwi od razu.
-Camzi co się stało?-Brak odpowiedzi. Postanowiłam podejść bliżej i położyć swoje ręce na jej ramiona.
-Camzi kochanie jestem tutaj i nic ci nie grozi powiesz mi co się stało? Zrobił ci ktoś krzywdę?
-Ttttt...to koszmar.-Co?
-Słucham?
-Miałam koszmar Lo.-Nagle odpływa mi ponownie w ramionach.
Z początku ją wołam jak szalona ale potem zauważam jej równomierny oddech i dochodzi do mnie myśl że jest lunatykiem. Biorę ją na ręce w styl panny młodej i zanoszę do sypialni kładąc delikatnie na tym ogromnym łóżku,przykrywam i zastanawiam się co dalej. Wychodzę z jej sypialni i wracam na dół.
Do Mani:
Cześć Mani mam do ciebie sprawę jeżeli chodzi o Camilę,miała miejsce dziwna sytuacja w której to zadzwoniła do mnie spłakana. Przyjechałam do niej oczywiście najszybciej jak się dało i po wejściu odnosiłam wrażenie że lunatykowała,powiedziała mi tylko tyle że miała koszmar i odleciała w ramionach. Czy to się zdarzało czy mam wzywać jednak pogotowie?
CZYTASZ
"Reflection" // Camren [ Zakończone ]
Fiksi PenggemarCzłowiek zaskoczy człowieka nawet w najgorszym momencie.