71. Nieszczęścia Uchihy

775 86 36
                                    

Pojawienie się Naruto i Sakury nie zmieniło niczego w życiu Sasuke, dosłownie. Jego dzień wciąż opierał się na byciu przywódcą policji Uchiha i zagłębianiu się w sprawy klanu, te poważne i te zupełnie prozaiczne. Żył tak od trzech lat i dzięki temu rozumiał swój klan lepiej niż kiedykolwiek, potrafił powiedzieć coś o każdym członku, a każdego z nich widział jako części tej samej wielkiej machiny. To prawda był wściekły na brata za zrzucenie na niego tego wszystkiego, ale gdzieś w połowie drogi poczuł, że to właśnie w tym może być lepszy od Itachiego - w byciu przywódcą klanu. Nic nie mógł poradzić na to, że mimowolnie w jego głowie zaczęły pojawiać się plany. Chciał zrobić tak wiele rzeczy i wkrótce miał zdobyć wszystko co było mu do tego potrzebne, miał przyjąć od ojca władze i zaprowadzić klan wachlarza w nową erę, zmyć z nich piętno zdrajców.

Szkoda tylko, że nie wszystko było równie piękne co dziewczyna, która szła ku niemu. Bardzo często spotykali się w tym miejscu, czyli zapomnianym przez Bogów zakątków pól treningowych, czasem ćwiczyli, czasem po prostu siedzieli, szczególnie lubił te momenty, w których wtulała się w jego ramię albo kiedy pozwalała mu leżeć z wykorzystaniem jej jako poduszki. Wśród tych wszystkich ludzi, którzy kręcili się wokół niego ona była mu najbliższa. Była jego drogocenną - jakże on nienawidził tego słowa - przyjaciółką.

Byli dla siebie kimś więcej niż przyjaciółmi, ale żadne z nich nie potrafiło podjąć tematu. Czy to możliwe, że bycie dziedzicem poważnego klanu shinobi wiązało się z niedorozwiniętą stroną romantyczną?

- Dziś nie trenujemy, Hinata? - Spytał z daleka, ale chyba niepotrzebnie. Dziewczyna ubrana w długą do ziemi białą sukienkę, z rozpuszczonymi włosami łomoczącymi na wietrze i koszykiem piknikowym nie wyglądała na zbyt chętną do tarzania się w trawie. Widząc ją w takim wydaniu niemalże zapominał, że kunoichi jest śmiercionośnym wojownikiem, który zaledwie tydzień temu został pełnoprawnym jonninem. Jej uśmiech mówił mu, że chyba przeżyje spotkanie z nią.

- Za ładny dzień.

- Jak będzie padać powiesz, że jest za brzydki. - Przekomarzał się z nią, ale Hyuga nie zwracając na niego uwagi po prostu podeszła do drzewa, złożyła pieczęcie i bum, dzięki fuinjutsu na ziemi pojawił się niebieski koc piknikowy, uwieńczenie całego dzieła. Noszenie tego ze sobą było upierdliwe, a nauczenie się pomniejszej techniki nie było jakimś wielkim kłopotem.

- Zaręczył mnie. - Wypaliła kiedy już usiedli. Spojrzał na nią zaskoczony i zawiedziony, zwłaszcza tym, że granatowowłosa w żadnym stopniu nie wyglądała na przybitą. Może była na to przygotowana? Jako dziedziczka Hyuga i w przyszłości przywódczyni musiała wydać na świat swojego własnego dziedzica, więc teoretycznie partner był jej do czegoś potrzebny.

- Z kim? - Ledwie przeszło mu to przez gardło.

- Jeszcze nie wiem, ale nasi ojcowie ostatnio spotkali się, więc możliwe, że właśnie z tobą. Twój ojciec nie mówił Ci nic o tym? - Spytała z nadzieją.

- Od tygodnia nie było mnie w domu, spałem na komisariacie przez nadmiar pracy, ale dzisiaj ma się coś wydarzyć, chcieli żebym koniecznie wrócił do domu na spotkanie klanu.

- Mój powiedział mi tylko, że dziś udamy się na specjalną kolację.

- Jeśli to prawda, będę naprawdę szczęśliwy jeśli to ty będziesz moją narzeczoną.

To było logiczne. Jego też prawdopodobnie chcieliby ożenić, a Hinata była jedną z najlepszych partii w wiosce, była silna, piękna i miała przewodzić jednemu z najsilniejszych klanów w wiosce. Podobała mu się, możliwe, że nawet coś do niej czuł. Był młody, nigdy nie planował rodziny, ale wiedział, że z Hinatą mógłby być po prostu szczęśliwy. Mogli uszczęśliwić się nawzajem.

Po ich spotkaniu jak najszybciej wrócił do głównej siedziby i jako, że nie mógł nigdzie znaleźć swojego ojca wrócił po prostu do pokoju, by tam przygotować się do zebrania. Przede wszystkim musiał wziąć długi prysznic i wyglądać na spotkaniu jak najlepiej w zwyczajnym stroju shinobi. Do tego powinien wydać polecenia tym odpowiedzialnym za dzisiejsze warty, miejsce gdzie zbierają się przywódcy zawsze powinno być pilnie strzeżone. Od jakiegoś czasu to on odpowiadał za bezpieczeństwo, łagodził konflikty i podejmował mniej ważne decyzje, podczas gdy jego ojciec skupiał się na tych najważniejszych, za to matka przyjmowała gości. Współdziałali.

Kiedy dwie godziny później zawitał w głównej sali klanu ojciec szepnął mu na ucho "Mam naprawdę dobre wieści, będziesz zadowolony.". To było ostatnie potwierdzenie teorii Hinaty. Sasuke skinął głową jakby o niczym nie wiedział i ruszył z ojcem przywitać delegację. Przybyło potwornie dużo osób, oprócz samego przywódcy, Hinaty i jej kuzyna Nejiego było z nimi 20 członków klanu Hyuga w różnym wieku.

Na środku ustawiono stolik i maty, które dawały równo 7 miejsc. 20 członków klanu Hyuga i masa członków ich klanu rozsiedli się na matach porozstawianych rzędami po dwóch stronach stolika. Nastąpiło tradycyjne powitanie, kilka formułek nudnych zdań grzecznościowych zapewniających o przyjaźni, dobrych zamiarach i tego typu rzeczach. Uchiha starał się nie patrzeć na Hinatę jak ciele w malowane wrota, ale była to ciężka misja, dużo cięższa niż te, które brał na co dzień. Od dziewczyny ciężko było odwrócić wzrok.

Kiedy zasiedli przy stoliku w jego głowie natychmiast zaświtało, że jest za dużo miejsc, o jedno za dużo. W pewien dziwny sposób zaczął odczuwać niepokój związany z osobą, która miała na nim zasiąść. To puste było akurat pomiędzy nim i dziewczyną o co zadbali ich rodzice.

Gdzieś w połowie kolacji jego ojciec zaczął przemawiać.

- Klany Hyuga i Uchiha od lat toczyły ze sobą mniejsze lub większe konflikty, jednak wkraczamy w nową erę, w której musimy być silniejsi niż w poprzednich. Stworzymy sojusz między dwoma klanami poprzez małżeństwo Hinaty z klanu Hyuga i mojego najstarszego syna, Itachiego Uchihy, który szczęśliwie ogłosił swój powrót, by poprowadzić klan ku przyszłości ponownie jako mój następca.

- Przywódco, ale to Sasuke-dono powinien dziedziczyć! - Krzyknął ktoś z tyłu zbierając pomruki aprobany od innych członków.

- Nie chcemy zdrajcy! - Dodał kolejny.

- Zamknąć się. - Ryknął Fugaku. - Moje zdanie jest tu prawem.

Sasuke ledwie zauważył, że do krwi wbija sobie paznokcie we wnętrze dłoni. Interesowała go tylko Hinata, która w całkowitym przerażeniu ledwo zauważalnie kręciła głową i szeptała pod nosem ciche przekleństwa. Nie słyszał ich, ale czytał z ruchu warg.

Rozsadzała go gorąca wściekłość, która wylewała się z niego jak z przepełnionego lawą wulkanu, kiedy Itachi stanął w drzwiach sali wpatrując się w niego jak zwykle, do przesady troskliwie.

C.D.N.

Życzcie mi szczęścia na nartach, przyda się, jutro wyjeżdżam. Jak podobał wam się rozdział? Myślę, że póki co to moja najdojrzalsza książka. A wy? Jak uważacie?

LHB


Naruto Nara - Dziedzic klanu CieniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz