Rozdział 10 - Zakupy Życia

244 39 19
                                    

Obiad minął już w większym spokoju. Z tego, co powiedział Francis, Gilbert się na mnie wściekł. Tylko na mnie. W sumie jakoś mnie to obeszło, z tą jednak różnicą, że miałam telefon od zaciekawionej Neli CO się takiego wydarzyło. Nie była zbyt zadowolona tym, że potraktowałam tak Prusa, dodatkowo zagroziła mi, że jak jeszcze raz się coś takiego powtórzy, to mi przypierdoli.

Cóż...

Na podstawie tej jakże optymistycznej informacji śmiem wnioskować, że blondyna zakochała się w Prusie. Zajebiście. Właśnie tego mi brakowało do szczęścia. Miłości niepełnoletniej do żywych przedstawicieli Szwabolandii. 

Obserwując z boku Francję i Polskę zauważyłam, że ich stosunki były poprawne, ale nie nazwałabym ich przyjacielskimi. Chyba za bardzo przyzwyczaiłam się do relacji między Bad Touch Trio. Ja wolałam ich jednak nazywać Bad Friends Trio. Jakoś „Zły dotyk trójki" niezbyt dobrze do mnie przemawiał, mimo, że była to racja. „Trójka zboczeńców i degeneratów", jak to powiedział mi kiedyś Romano, „gwałciciel, zboczeniec i pedofil".

Ja pierdolę. Miałam nadzieję, że to były tylko żarty.

— Nad czym tak rozmyślasz?

Podskoczyłam, gdy z zamyślenia wyrwał mnie głos Francisa.

— Nad ważkimi problemami cywilizacyjnymi — odparowałam, potrząsając przy tym głową. — Feliks, tak z ciekawości, ile u mnie będziesz?

— Nie wiem — powiedział, głaszcząc Aresa. — Generalnie, to nigdzie mnie się nie śpieszy.

Ma chérie, a co z sylwestrem? Masz jakieś plany?

— Co masz na myśli? — Zerknęłam na Francję.

— Polsko? — Blondyn spojrzał wyczekująco na mojego „brata". — Myślisz, że nie będzie problemu?

— Raczej nie — powiedział Feliks. — Zwłaszcza, że i tak podejrzewają, że to zrobisz.

— CO podejrzewają? — Zaciekawiłam się.

— Bo widzisz, ma chérie — Francja uśmiechnął się do mnie rozmarzony. — Co roku na Sylwestra spotykamy się u kogoś w domu i puszczamy w niepamięć przeszłość, by razem pić, jeść, świętować i się kochać.

— ŻE JAK?! — Spaliłam buraka.

— Żartuję oczywiście — powiedział szybko, ale ja niezbyt mu uwierzyłam. — Tak czy owak, w tym roku Sylwester jest w Warszawie.

— Totalnie wygrałem w kamień-papier-nożyce z Danią. — Polska się ucieszył, a ja zachichotałam.

— Tak czy owak, jak nie masz planów, to idziesz ze mną. A jeżeli masz plany, to z nich zrezygnujesz.

— CO?! — Wstałam przerażona. — Nie mam w co się ubrać! A co z Aresem?! Przecież go tu nie zostawię! A moi rodzice?! Jak oni się dowiedzą, to mnie zabiją! I tak już balansuję na krawędzi wydziedziczenia z plemienia!

— Co za problem? Weź Aresa ze sobą! — Zdziwił się Feliks.

— Poliś, on ma chore serce, nie mogę go zabrać... — jęknęłam.

— Nie ma takiego problemu, którego nie dałoby rozwiązać. — Zabłysnął Francis jak latarnia na starówce, a Feliks dodał:

— Na mocy Polskiego prawa zadecydowałem, że jedziesz na Sylwestra.

— Ktoś z rodziny? — dopytywał Francis.

— Zapytam kuzynów — powiedziałam bez przekonania. — Poczekajcie.

Hetalia Axis... Poland?! - Tom 1 ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz