Rozdział 25 - Impreza Roku...

203 39 46
                                    

Na czym stanęło na szczycie G7, to nie miałam pojęcia. Wiedziałam tylko, że musieli siłą rozdzielać Francuza i Anglika. Niemcy wydarł mordę w sposób spektakularny i w duszy podziękowałam, że nie darł się na mnie. Po darciu się, które trwało dobre parę minut, wszyscy pokiwali głową na znak zgody i zaczęli się zbierać.

Dopiero wtedy, gdy znaleźliśmy się w samochodzie, zapytałam Francji co dalej.

— Wraz z Ludwigiem spotkamy się z Białorusią.

— Czyli jednak wyszło na Niemca — skwitowałam, oddychając z ulgą. — Może to i lepiej? Rzeczywiście mogłaby się mścić.

— Obroniłbym cię.

— Tak jak tydzień temu? — zapytałam cicho, zanim ugryzłam się w język.

— Nie puszczę cię już nigdzie samej. Nawet do toalety — dodał złośliwie.

— Litości! — zawyłam.

— Litości? — Zaśmiał się wrednie Francis. — Myślisz, że ja wiem, co to jest „litość"?

— Litość jest wtedy, kiedy dochodzisz do wniosku, że antysemityzm jest zły i przestajesz kopać kolegę w pejsach.

Zapadła cisza. W końcu Francis rzekł cicho:

— Matko Boska, całe szczęście, że nie powiedziałaś tego na zgromadzeniu...
Zachichotałam.

— Wybiję ci rasizm z głowy, zobaczysz.

— Nie jestem rasistą! Wszyscy mnie wkurwiacie. — Wzruszyłam ramionami.

— Język!

— Mam w buzi.

Jechaliśmy chwilę w ciszy. Patrzyłam zamyślona przez okno i analizowałam spokojnie cały przebieg dzisiejszego dnia. Będąc blisko domu, Francis zabrał głos:

— Mimo wszystko muszę przyznać, że byłaś grzeczna.

— Wow, nowe osiągnięcie odblokowane, przechodzisz na kolejny poziom — zażartowałam.

— Znam cię już na tyle dobrze, że wiem na ile cię stać, gdy poczujesz wiatr w żaglach. Dzisiaj byłaś wyjątkowo grzeczna. Obiecałem ci nagrodę i ją dostaniesz.

— Nagrodę?! — Podjarałam się i wręcz zaczęłam podskakiwać na siedzeniu. — Co dostanę?! CO dostanę?!

Ma chérie, spokojnie. Dowiesz się jutro.

— Mam nadzieję, że nagrodą nie jest seksualna inicjacja, bo wtedy...

— Nie, nie jest. — Uśmiechnął się, żeby mnie uspokoić. — Jeszcze nie.

Prychnęłam, ale nie odpowiedziałam. Cieszyłam się natomiast na nadchodzącą domówkę.

***

Była godzina dwudziesta pierwsza, gdy impreza powolutku się rozkręcała. Nela była zachwycona nowym towarzystwem. Zwłaszcza Japonią, ten jednak nie był zbyt rozmowny. Azjata był... bardzo grzeczny i formalny. Potrafił nie tylko poprawnie sklecić zdanie, ale robił to w bardzo uprzejmy sposób. Wyczułam jednak, że nie czuł się tu komfortowo.

Ameryka był najgłośniejszy z towarzystwa, a Kanada analogicznie najcichszy. Ale za to bardzo pomocny. To on pomagał mi w szykowaniu żarcia w kuchni na szybko, bo Nela i Prus woleli urządzić sobie karaoke zamiast coś naszykować. Byłam wściekła, że znów robota spadła na mnie i to jeszcze jak miałam gips, ale Matt mi pomógł.

Nie było tylko Anglii, a ja zrozumiałam, że on nie przyjdzie. Trochę zrobiło mi się przykro, ale z drugiej strony jak miałby się użerać z tymi idiotami, to może nawet lepiej. Szkoda jego nerwów.

Hetalia Axis... Poland?! - Tom 1 ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz