Zamarłam.
Pamiętałam te długie platynowe włosy i twarz anioła. Wszak trudno było ich nie zapamiętać, skoro właścicielka tych atutów próbowała mnie ostatnio z zimną krwią zajebać!
Wrzasnęłam głośno i wpadłam z powrotem do salonu. Nie byłam z tego dumna, ale schowałam się za Francją. Kolana momentalnie zaczęły mi drżeć, a oczy prawie wyszły mi z orbit. Nie pomógł mi również fakt, że Włosi wrzasnęli ze strachu i przytulili się do siebie.
Co ona robi w moim domu?!
— Niemcy dzwonił do mnie, że mamy ROZMAWIAĆ — powiedziała Białoruś, która utkwiła oczekujący wzrok we Francji. — Więc jestem.
Sam zainteresowany patrzył na nią jak na kosmitę.
— Spotkanie miało być jutro — odezwał się w końcu. — Więc co tu robisz dzisiaj?
— Jutro muszę być u siebie — odpowiedziała i spojrzała na mnie.
Dreszcz przeszedł mnie po całych plecach, ale postanowiłam być twarda i przynajmniej udawać, że nie robię pod siebie ze strachu.
— Niemcy wie?
— Tak. Jest w drodze — powiedziała spokojnie. Minęła Włochów i usiadła spokojnie na kanapie. NA MOJEJ...
O nie. Nie, nie, nie.
— Może coś do picia? — Uśmiechnęłam się słodko, czując jak instynkt samozachowawczy mnie opuszcza.
— Natalia, wyjdź. — Blondyn chyba wyczuł mój ton, bo odwrócił się szybko do mnie, złapał za zdrową rękę i wyprowadził z salonu. Gdy znalazłam się we własnym pokoju, Francja powiedział:
— Nie wychodź, póki po ciebie nie przyjdę. Rozumiesz?
— Aj, aj, kapitanie Bonnefoy...
— Cudownie. Zaraz przyjdą do ciebie Włochy.
— Ej — powiedziałam, uśmiechając się radośnie. Francis odwrócił się i spojrzał na mnie pytająco. — Ale fajnie się wszystko wali, co nie?
Ten jedynie pokręcił głową i wyszedł, zostawiając mnie samą.
Kiedy tylko bracia do mnie dołączyli, doszła do mnie pewna rzecz. W wtorek będą Walentynki. Normalnie bym lała na te gówniane święto, ale założę się, że Francja NA BANK coś wymyśli. A ja NIE BĘDĘ miała nic w zamian.
Zrobiłam więc to, co wydawało mi się najrozsądniejsze – wpadłam w panikę.
Zaczęłam wertować w myślach na przyśpieszonych obrotach wszystko, co mogłabym wziąć pod uwagę. Aż w końcu wymyśliłam. Walić kwiatki, czekoladki i inne tanie gówno sprzedające się na tony.
Ignorując braci, którzy i tak zajęli się sobą na smartfonach, usiadłam do biurka i wyjęłam szkicownik oraz przybory.
Dawno nie rysowałam, przez co bałam się, że wypadłam z wprawy. Wyszukałam szybko w galerii najodpowiedniejsze zdjęcie przedstawiające mnie i Francję i zapatrzyłam się chwilę w fotografię. Pochodziło jeszcze z okresu, kiedy miałam siedemnaście lat, a typowi nie odpierdoliło na moim punkcie. Teraz zauważyłam, jak bardzo się też sama zmieniłam. Wtedy miałam króciutkie włosy do ramion, a teraz sięgały już moich łopatek. W moim obecnym spojrzeniu nie było również już tego, co widniało na zdjęciu. Czyli, kurwa, nadziei na lepsze jutro.
Kręcąc głową zabrałam się do pracy. Byłam zadowolona. Dzięki skupieniu się na ruchom ołówka, nie musiałam myśleć o tym, że Białoruś jest zaledwie dwa pokoje dalej ode mnie.

CZYTASZ
Hetalia Axis... Poland?! - Tom 1 ✓
Fiksi PenggemarBella zakochała się w wampirze. Julie w zombie. Niejednej dziewczynie serce zabiło mocniej dla wilkołaka. A gdyby tak dziewczyna, zwykła polska licealistka o mentalności Jasia Fasoli, zakochała się w personifikacji Państwa? To oznaczałoby tylko jedn...