[6 lipiec 2017 — czwartek]
Kiedy wstałam z samego rana, Francji już nie było. Na zegarze widniała godzina kwadrans po dziewiątej, a ja bezwiednie dotknęłam palcami ust.
Chwila, co ja mówiłam kilka tygodni temu? Przyjaciół się nie całuje? Ewidentnie wyłącza mi się przy nim mózg, ale z jakiegoś dziwnego powodu mi się to bardzo podobało.
Błagam, Francis, nie zepsuj tego tym razem, pomyślałam błagalnie tak, jakbym ja nigdy nic nie zepsuła. Co za hipokryzja...
Zmusiłam się do wstania i porannej toalety. Byłam ciekawa, czy Monako już tu była i co miałyśmy razem robić. Stresowałam się tym, wolałabym już spędzić czas z Anglią. Lubiłam typa, pomimo tego, że miał mnie za nieznośnego bachora. Niech nazywa mnie jak chce, ale ja czułam, że w przeciwieństwie do Gilberta, Arthur nie traktował mnie jak coś, co akurat przylepiło mu się do podeszwy. Nie patrzył na mnie z taką pogardą jak Prusak. Anglia po prostu był... zamknięty. I miał zdecydowanie za mało pewności siebie.
— Dzizas — szepnęłam, schodząc po schodach w stronę kuchni. — Jeszcze trochę, a zacznę patrzeć na niego jak w lustro.
Weszłam za zapachem do kuchni i ujrzałam Monako, która grzebała coś przy srebrnym ekspresie do kawy.
— Dzień dobry — powiedziałam grzecznie i uśmiechnęłam się. Dziewczyna spojrzała na mnie znad okularów i powiedziała spokojnie:
— Bonjour, Natalia. Zrobiłam ci śniadanie.
— D-Dziękuję — wydukałam zdziwiona. — Nie musiałaś się fatygować.
— Przecież to żaden problem. — Wzruszyła ramionami i ruszyła do jadalni. Złapałam za kubki pełne parującej kawy i jak szczeniak ruszyłam za nią.
— To fajnie, że masz taki dobry kontakt z Francisem — powiedziałam całkiem szczerze i usiadłam. Chciałabym mieć w przyszłości takie zażyłe relacje z Patrykiem, bo do tej pory wiecznie darliśmy ze sobą koty. Może była to różnica wieku, bo aż siedem lat, czy może dwie różne metody wychowawcze stosowane przez naszych rodziców, ale tak czy owak, wiele razy w złości wyrzucałam, że wolałabym być jedynaczką.
Drgnęłam, gdy zauważyłam jak Monako badała mnie wzrokiem, a do mnie dotarło, że miała oczy takie same jak brat. W ogóle była do niego bardzo podobna. Te same rysy twarzy, te same łuki brwiowe, oczy i kolor włosów. Oby tylko charaktery mieli różne, bo mnie rozniesie od nadmiaru idiotów.
— Z Francisem łączą mnie sprawy dyplomatyczne i wojskowe, więc zawsze może na mnie liczyć — odrzekła krótko.
Kiwnęłam głową ze zrozumieniem i zajęłam się jedzeniem. Jadłyśmy przez chwilę w ciszy, aż przypomniała mi się kwestia nadchodzących urodzin Mistera Durni Letniego Miesiąca.
— Emmm... Monako? — zaczęłam niepewnie.
— Mów mi Gianna — powiedziała, nawet nie podnosząc na mnie wzroku.
— Gianna. Super. Mam pytanie. — Podrapałam się po policzku, bo poczułam się jak debil. Gdy dziewczyna mruknęła, to powiedziałam już bardziej pewnie: — W przyszłym tygodniu Francis ma urodziny. Chciałabym mu coś kupić i nie bardzo potrafię się zdecydować co...
— Nie musisz się tym przejmować — przerwała mi spokojnie. — Prezenty na urodziny są domeną waszego gatunku, nie naszego.
— No właśnie, dlatego chcę mu coś dać. Tak od siebie!
— Masz już jakiś pomysł? — Spojrzała na mnie w końcu z pytajnikami w oczach. Zastanowiłam się trochę.
Sponsorowana przez NFZ terapia psychologiczna. Ciepłe, bawełniane skarpety. Grzechotka dla dzieci. Talon do zakładu pogrzebowego bo niechybnie nadejdzie moment, kiedy go zabiję. Opcji było dużo, ale na żadną z nich mi ta przemiła pani siedząca przede mną nie pozwoli.

CZYTASZ
Hetalia Axis... Poland?! - Tom 1 ✓
FanficBella zakochała się w wampirze. Julie w zombie. Niejednej dziewczynie serce zabiło mocniej dla wilkołaka. A gdyby tak dziewczyna, zwykła polska licealistka o mentalności Jasia Fasoli, zakochała się w personifikacji Państwa? To oznaczałoby tylko jedn...