Rozdział 41 - Szaleństwo

175 33 23
                                    

Wpatrywał się z uwagą na poruszający się szybko punkt na mapie, aż w końcu ze zdziwieniem zobaczył, że kropka na dłuższą chwilę stanęła w miejscu. Może stanęli na światłach?

— Coś się chyba dzieje — powiedział w końcu.

— No przecież pędzę — mruknął zirytowany Gilbert, jeszcze bardziej przyciskając gazu. — Ile nam brakuje?

— Nadgoniliśmy ich, ale... Oho.

— Co się stało? — zapytał Ludwig.

— Natalia chyba uciekła — powiedział cały blady.

Niemożliwe...! Ale jednak!

Wpatrywał się w oddalający od trasy punkcik niemalże z czcią. Jak mógł w nią zwątpić? Iskra nadziei rozpaliła płomień w jego sercu.

— Cooo? — zawołał Gilbert z nutą zawodu w głosie. — Skąd niby takie przypuszczenie?

— Zobaczcie! — powiedział podniesiony na duchu. — Kursor przemieszcza się wolniej, ale oddala równolegle od drogi!

— Jeżeli to prawda — powiedział Ludwig — to Natalia prawdopodobnie uciekła do lasu. Kupi jej to trochę czasu.

— Pokaż mi to! — burknął Gil, wyrywając kumplowi telefon. — Cholera, musimy skręcić.

— Co? Niby dlaczego?! — zawołał, a ten przekręcił oczami.

— Jeżeli ta idiotka będzie biec jak biegnie, to wybiegnie prosto na nas. Rozumiesz? Przechwycimy ją!

— Ma przebiec las? — Zbladł. — Przecież jest już ciemno! A jak zabłądzi?

— Albo to zrobi, albo zginie — mruknął Gilbert, uśmiechając się przy tym złośliwie.

Przy następnym rozwidleniu skręcili tak gwałtownie, że samochodem zarzuciło.

***

Biegnij.

Nie oglądałam się, tylko szaleńczo przedzierałam się przez krzaki i zarośla. Las był gęsty, a odstające gałązki czy pędy co chwilę haratały mi twarz, ramiona oraz ręce. Nawet nie czułam chłodu i bólu, bo jedyne co odbierałam wszystkimi możliwymi zmysłami, to przerażający strach.

Nie oglądaj się.

Nie wiedziałam jak długo biegłam, ani nawet dokąd.

Było ciemno, a ja nie dostrzegałam w oddali nawet najsłabszego zalążka światła. Ale zdyszana i podrapana pędziłam przed siebie, bo w powietrzu wciąż wisiała nade mną taka aura, że miałam wrażenie, że Rosja zaraz mnie dogoni.

Nie zwalniaj.

Kuło mnie w boku i dostałam zadyszki, ale nie pozwoliłam sobie, by odpocząć chociaż na kilka sekund. Ja już nawet nie dyszałam, ja wręcz rzęziłam i jęczałam z bólu i zmęczenia. Widok zamazywał mi się co jakiś czas, bo moje oczy wciąż nabiegały łzami, które spływały gęsto po policzkach.

Tak szczerze, to przez panującą wokół ciemność nie wiedziałam, czy moja twarz jest mokra od łez, czy od krwi.

Uważaj!

Zamarłam, gdy moja lewa noga na czymś ujechała i straciłam równowagę. Jak w zwolnionym tempie poleciałam do przodu, chyba nawet z mojego gardła wydobył się krzyk. Po chwili poczułam ból w policzku i zaległam nieruchomo na ziemi. Mało brakowało, a uderzyłabym głową w drzewo, a tak tylko prawdopodobnie rozcięłam sobie twarz o wystającą gałąź.

Hetalia Axis... Poland?! - Tom 1 ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz