Rozdział 7 - Dla Twojego dobra

264 41 18
                                    

Serce biło mi jak oszalałe, gdy zamknęłam za sobą drzwi. W przedpokoju stali już Hiszpan, Prusak oraz bracia Włochy i gapili się na mnie w pełnym oczekiwaniu napięcia.

— Co? 

— Jesteś cała? — Antonio podszedł do mnie zaniepokojony.

— A nie widać? — Zamrugałam.

— Oooooooo, ale ci się oberwie od Francisa. — Gilbert pomachał w moją stronę palcem.

— A on to co? Mój stary? — prychnęłam.

— Typowy Polak. — burknął w odpowiedzi niezbyt zadowolony z tego, że i on musiał się ze mną użerać. — Uparty, głupi i wszystko wiedzący najlepiej. Nic nigdy się nie podoba, najlepiej na wszystko narzekać. Pieprzone nieroby i ciamajdy mające wieczny żal do życia.

— Słucham?! 

Do mieszkania wszedł Francis w takim humorze, że moja pewność siebie przeszła na tryb samolotowy.

Ma chérie, pozwól proszę na chwilę. — Wskazał dłonią na mój pokój.

Unikając jego wzroku jak ognia, skierowałam się w wyznaczone miejsce. Wciąż nie czułam się komfortowo w jego towarzystwie po naszej "wspólnej nocy". Usiadłam na łóżku, założyłam nogę na nogę i przybrałam minę pana i władcy tego przybytku.

Ma chérie — powiedział spokojnie Francja, zamykając drzwi. — Chciałbym z tobą szczerze porozmawiać.

— Mów.

— Po pierwsze chciałbym cię przeprosić za dzisiaj. Nie powinienem sobie robić żartów. A po drugie...

— To tyle? — zapytałam z niedowierzaniem. — "Nie powinienem żartować"? Dlaczego w ogóle zaciągnąłeś mnie do pokoju? Czemu widząc, że ledwo trzymam się na nogach, nie zostawiłeś mnie w spokoju? Mogło być tak pięknie. Zaliczyłabym zgona, a rano wszystko byłoby w porządku.

— To wcale nie było tak, jak myślisz. — Zaśmiał się pod nosem. — Właściwie to... Nawet byś mi nie uwierzyła, gdybym powiedział ci prawdę. Powiedzmy więc ten jeden raz, że masz rację a ja niesprawiedliwie, ale bohatersko wezmę to na siebie, żeby ochronić twoją kruchą psychikę.

Przymknęłam oczy czując, że zalewa mnie krew. Dobra, jednak trzeba zmienić temat, bo dostanę udaru i skończy się dla mnie lot w przestworzach.

— Skąd masz tego sińca na oku?

— A to... — burknął. — Myślałem, że poszłaś do Kornelii. Więc poszedłem cię tam szukać. Ale ona na dzień dobry przywaliła mi w twarz.

— Muszę jej podziękować... — mruknęłam z uznaniem.

— Natalia. Jak się poznaliście? — Oparł się plecami o ścianę.

— Znamy się od podstawówki. Ona mnie kopnęła, a ja jej oddałam. I tak zaczęła się przyjaźń...

— Nie o Kornelię mi chodziło, tylko o Ivana.

— Ach... Spotkałam go tydzień temu. — Wzruszyłam ramionami. — Ale w sumie, rozmawialiśmy wtedy może z minutę. A dziś siedziałam na ławce i ...

— I do ciebie podszedł, tak? — spytał cicho.

— No... Tak. — Potwierdziłam i uśmiechnęłam się szeroko. — Jest bardzo sympatyczny! I taki lekko zagubiony... Szkoda mi go, myślę, że się zaprzyjaźniliśmy...

— Nawet o tym nie myśl! — powiedział ostro, czym mnie zaskoczył. — Masz się do niego nie zbliżać.

— Ale przecież...

Hetalia Axis... Poland?! - Tom 1 ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz