Rozdział 17 - Ból

203 35 24
                                    

[9 stycznia 2017 — poniedziałek]

Siedziałam na matematyce i ze zmarszczonym czołem wpatrywałam się w zadanie.

Nienawidziłam matematyki oraz innych nauk ścisłych. Choćby mnie ciul miał strzelić, to nie zrozumiałabym, nie ogarnęłabym i nie polubiłabym tego gówna.

Nie pomagało mi też to, że przez ten cały czas chodziłam w podłym humorze, a moja złość na Prusaka wciąż nie przechodziła. Na szczęście Francis wziął sobie do serca to, co mówiłam, więc kumpla do mnie już nie sprowadzał. Sam Gilbert, gdy tylko dowiedział się o swoim wyskoku, to nawet się nie przejął. Ale tak czy owak... Byłam jak tykająca bomba i moje chłopaki chyba to wyczuwali, bo ciągle schodzili mi z drogi.

Zaklęłam pod nosem, gdy znów musiałam zetrzeć połowę równania.

— Nienawidzę matematyki — mruknęłam. — Czekam na dzień, kiedy to cholerstwo zniknie z mojego życia na dobre.

— Matma nie jest zła — odpowiedziała szeptem Monia, która ze mną siedziała. — Czemu ty się tak denerwujesz?

— Dadzą ci gówno i weź, kurwa, ulep coś z tego.

— Wiem, co ci poprawi humor — szepnęła, a ja oderwałam wzrok od zeszytu.

— Ludobójstwo niemieckiej mniejszości etnicznej na Kaszubach?

— Nie! — Pokręciła rozbawiona głową. — Paweł wciąż się na ciebie patrzy.
W odmętach mózgownicy połączyłam styki i rzeczywiście, mieliśmy kogoś takiego w klasie o tym imieniu. Zerknęłam w prawo i w rzędzie pod ścianą, w czwartej ławce od przodu siedział wysoki blondyn. Kiedyś pewnie bym powiedziała, że był przystojny, ale naoglądałam się tylu TAP MADL w moim domu i na sylwestrze, że w sumie mało który osobnik płci męskiej mógł mnie teraz zachwycić.

Siedział bokiem, opierając się plecami o ścianę i rzeczywiście, o zgrozo, co chwilę rzucał w moją stronę ukradkowe i ciekawskie spojrzenia.

— Mam coś na twarzy? — zapytałam zdziwiona Monię.

— Nie.

— Wyglądam, nie wiem, jakoś dziwnie?

— Natalia, może po prostu mu się podobasz.

Parsknęłam śmiechem, a belferowa uniosła na mnie wzrok znad książki.

— Natalia, skończyłaś? — zagrzmiała groźnie znad biurka.

— Nie! — Zanurkowałam szybko nosem w zeszyt i ochoczo zaczęłam mazać ołówkiem.

Minęło może z dziesięć minut, gdy Monia znów szepnęła:

— On dalej patrzy, beka.

— Niech patrzy, to wolny Kraj. Tak jakby.

— Podobasz mu się, na pewno. Lubi cię.

— Monia — szepnęłam. — Jesteśmy w trzeciej klasie liceum. Jedyne, co od niego usłyszałam osobiście, to: „Ej, masz pożyczyć piątkę na kebsa?" dwa lata temu. Pewnie gapi się, bo jakaś nowa plotka poszła w obieg i szuka tylko potwierdzenia. Po za tym — mruknęłam i spojrzałam na przyjaciółkę — nie przypomnę, kto ostatnio pieprznął mnie śnieżką w ryj i miał z tego największy ubaw. 

— To był wypadek. — Przekręciła oczami.

— Wypadkiem było, że nie skręciłam mu karku, bo poślizgnęłam się na lodzie.

— Ech, Natalia...

— Dobrze — zagrzmiała nauczycielka i poprawiła okulary. — Myślę, że wystarczająco mieliście czasu na te zadania. To kto przyjdzie do tablicy?
Cisza.

Hetalia Axis... Poland?! - Tom 1 ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz