[10 lutego 2017 — piątek]
Tydzień był dla mnie dość ciężki do przewegetowania w spokoju.
W szkole Włochy chuchali na mnie i dmuchali, posuwając się nawet do tego, że Romano zniósł mnie raz ze schodów na rękach. Awantura na pół korytarza wystarczająca go uświadomiła, że mam złamaną rękę, a nie nogę, i jeśli jeszcze raz takie coś odwali na oczach szkoły, to sam wyląduje na SORze z połamanym kręgosłupem.
Oficjalnie było powiedziane, że spadłam ze schodów. Rodzice zmartwili się, ale zapewniłam ich, że nic się nie dzieje. A to graniczyło z cudem, ponieważ matka była gotowa wyruszyć w drogę następnego dnia, żeby tylko się mną zająć. I przy okazji spuścić wpierdol za brak ostrożności jej pierworodnej, jak to żartował mój ojciec. Wiedziałam, że to żarty. Mamusia nigdy by się nie splamiła przemocą. Chyba.
Nela natomiast stała się markotna i niezwykle marudna przez to, co się stało. Spędzała ze mną prawie każdą przerwę i pilnowała mnie na każdym kroku, kiedy tylko się widziałyśmy. Tym razem wzięła na poważnie fakt grożącego mi niebezpieczeństwa. Tyle, że zaczynała popadać w paranoję jak Francis.
A ja? Cóż... Moje pragnące atencji serduszko wariowało ze szczęścia, a ja zastanawiałam się, czy mi nie odpierdoli od takiej ilości uwagi.
— Gilbert nakreślił mi do czego zdolny jest Rosja — powiedziała raz, cała blada. — Dnia byś u niego nie przeżyła ze swoją niewyparzoną gębą... Zajebałby cię od razu, kurwa, mówię ci... Podobno ma pod płaszczem metalowy kran! Czaisz to? KRAN! — podkreśliła te słowo, jakbym była niedorozwinięta umysłowo. — Żeby wszystkim przypominać, że to on ma władzę nad gazem w Europie!
— Dzięki Nela, teraz na pewno mnie uspokoiłaś — mruknęłam. — Jego siostra również jest nienormalna, może to rodzinne.
— A Ukraina? — spytała niepewnie.
— Nie wiem, ale jak pomyślę o Wołyniu...
Zauważyłam, że Paweł usilnie próbował ze mną porozmawiać, ale Włosi już nawet nie starali się zachowywać pozorów, tylko Romano jasno powiedział chłopakowi, że ma się odchrzanić, bo inaczej dostanie wpierdol. Jako, że wciąż przeżywałam atak na swoją skromną osobę, to nawet się tym nie przejęłam.
***
Tego dnia siedziałam na lekcjach jak na szpilkach. To właśnie dzisiaj w Katowicach miał odbyć się szczyt G8, choć na ten moment G7, na który nawet JA jechałam! Ale to tylko dlatego, że moja sprawa miała być poruszona na zebraniu, więc robiłam za ofiarę i świadka koronnego jednocześnie. Co więcej, po spotkaniu wszyscy mieli przyjść do mnie na imprezę. Przekazałam więc Neli klucze do domu, by na czas naszej nieobecności mogła z Prusakiem przygotować miejscówkę. Ufałam jej, ale i tak zastrzegłam, że jak typ coś odwali, to oboje stracą głowy.
Miałam zwolnić się wraz z Włochami o godzinie pierwszej i pędzić do domu szybko się przebrać i ogarnąć, co by Francisowi hańby nie narobić przy innych Krajach. Zagryzałam więc wargi ze zniecierpliwienia i co chwilę zerkałam na zegar na ścianie. Czas wlókł się niemiłosiernie, a gdy w końcu wybiła godzina W, to wstałam na baczność, zarzuciłam torbę na ramię i żegnając się z nauczycielką biologii, wykopytkowałam w stronę szatni jak jeleń na rykowisko.
Chłopaki mieli w tym czasie informatykę, ale gdy tylko skręciłam na hol to zauważyłam, że bracia już na mnie czekali. Feliciano pomachał mi radośnie, Romano natomiast przewrócił oczami i mruknął:
— Co tak wolno?
— Biegłam tak szybko jak mogłam! — powiedziałam zdyszana.
— Dobra, dobra.
CZYTASZ
Hetalia Axis... Poland?! - Tom 1 ✓
FanfictionBella zakochała się w wampirze. Julie w zombie. Niejednej dziewczynie serce zabiło mocniej dla wilkołaka. A gdyby tak dziewczyna, zwykła polska licealistka o mentalności Jasia Fasoli, zakochała się w personifikacji Państwa? To oznaczałoby tylko jedn...