MISJA 06 - GRA ŚRODKOWA

746 94 26
                                    

Z dedykacją dla Szysz_okami. Pamiętam, że mnie prosiłaś o rozdział i przy poprzednim zapomniałam o tym wspomnieć, więc zdecydowałam się oznaczyć Cię przy tym ;) Informuję też, że "depresja" jest mniejsza niż wczoraj i w sumie jestem w całkiem dobrym stadium dzisiaj :D

"Najpewniejszym znakiem, że jest się na fałszywej drodze, są oklaski wrogów."

Thornton Wilder

Taksówka zatrzymuje się gwałtownie, z donośnym dźwiękiem tarcia opon o asfalt. Sasuke jest jednak nieporuszony, rzuca zwitek banknotów i wychodzi na zewnątrz. Poprawia jeszcze raz garnitur, odpinając dwa górne guziki i ukazując tym samym swoją białą koszulę pod spodem. Przy szyi ma cholerną muszkę, która niestety zbyt mocno go ciśnie, ale nie zamierza jej poprawiać, bo nie ma na to czasu. W drugiej ręce trzyma torbę, która jest wyjątkowo ciężka, ale do tego również potrafił się dostosować — zresztą jest to jego stały element przy pracy.

W gruncie rzeczy nie miał tam zbyt wiele. Głównie broń.

Odźwierny otwarł przed nim drzwi hotelu, a Sasuke minął go bez słów. Ruszył do recepcji, przy której już stała jakaś nadziana rodzinka. Sasuke, nie zważając na to, oparł się bezczelnie o blat stołu tuż przy starszym mężczyźnie. Dziewczynka, mająca może z trzynaście lat, szturchnęła ojca i wskazała na Uchihę palcem.

Nieznajomy odwrócił się i zerknął na niego z grymasem, malującym się na pulchnej twarzy. Miał wyraźne zmarszczki, szczególnie uwydatnione w dolnych partiach ust. Sasuke wydawało się przez to, że parzy na wyjątkowo brzydką pacynkę.

— A pan to? Poznaliśmy się już? — zagadał facet, lustrując Sasuke raz jeszcze uważnie. Jakby szukał czegoś znajomego, co mogło mu wcześniej wpaść w oko.

Sasuke wykrzywił wargi, orientując się, że recepcjonistka niezręcznie się im przygląda, rozmawiając jednocześnie z żoną tego faceta. Na pewno chciałaby przyspieszyć cały proces, poprzedzający oddanie kluczy do pokojów hotelowych. Rozpoznała zapewne, że Uchiha był nie byle kim i mógł się irytować zwlekaniem.

Sasuke dla potwierdzenia zerknął na zegarek na nadgarstku.

— Nie sądzę — odpowiedział po angielsku, mimo że dobrze znał hiszpański, którym posługiwał się właśnie mężczyzna. — Właśnie przyleciałem z Ameryki i zapewniam, że nie zabawię tu długo.

Sasuke używał wyważonego, niemal znudzonego tonu. Recepcjonistka na całe szczęście już skończyła rozmawiać z kobietą i przysunęła się do Uchihy. Facet posłał mu jeszcze raz zaskoczone spojrzenie, a potem ruszył w stronę windy wraz z żoną oraz córką. Cała rodzina zniknęła za drzwiami, kiedy kobieta spłoszona zapytała o imię i nazwisko agenta.

— James Smith — odpowiedział bez zająknięcia. Pracownica o imieniu Anna, jak odczytał z plakietki, podsunęła Sasuke dokumenty do podpisania i wręczyła mu zaraz potem magnetyczną kartę.

— Śniadania podajemy o dziewiątej, obiad o siedemnastej, podwieczorek... — zaczęła po angielsku.

— Jestem zaznajomiony z waszą ofertą — przerwał kobiecie Sasuke.

— Mimo wszystko dodam, że może pan też zadzwonić, a doniesiemy, co będzie trzeba — powiadomiła bez zająknięcia. — Mamy też tam, na wprost, restaurację, która jest czynna całą dobę. Udanego pobytu, panie Smith.

Posłała mu płynny, szeroki uśmiech. Sasuke odparł ten uśmiech, niby dłużej, niż powinien, wymieniając spojrzenie z kształtną szatynką. Potem ruszył do windy.

Zmysł Zabójcy || SasuNaru ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz