I takim sposobem kończymy. Trudno jest mi uwierzyć, że po tych dwóch, trzech latach doczekaliśmy się końca Trylogii Zabójcy. Zmysł długo kształtował się w mojej głowie, dlatego z nim tak zwlekałam, o czym często zresztą słyszeliście. Miło mi przede wszystkim z powodu tego, że dotarliście do finału wraz ze mną. Wraz ze mną przebyliście również tę żmudną drogę do ostatecznego pożegnania naszych bohaterów. A uwierzcie, że kocham ich bardzo mocno i trudno mi się z nimi rozstać, ale też jednocześnie czuję ulgę, że podołałam, zmieściłam się w tych dwudziestu ośmiu rozdziałach i przelałam na papier każdą myśl, która zrodziła się w mojej głowie. Ponadto cieszę się, że teraz mogę wrócić do innych dzieł i zacząć działaś nad pozostałymi książkami, które mam w toku ;) Mam nadzieję, że i w nich będziecie mnie tak samo mocno wspierać ;)
Dziękuję i do następnego, Kochani! <3
„Życie jest cyklem; przeklętym kręgiem, po którym kręci się wkoło. Na końcu okazuje się, że masz w rękach dokładnie to samo, co miałeś na początku, i kończysz w miejscu, z którego wyszedłeś."
Licia Troisi
Brązowowłosy mężczyzna, siedzący na przyczepie dżipa klął jak szewc, kiedy przekraczali granicę Mekki. To było kolejne odwiedzone przez nich miasto, w który zamierzali się na razie nie zatrzymywać, aczkolwiek to akurat nie było problemem. Raczej bardziej niepokojącym okazało się zupełnie, co innego. Po tym jak ruszyli z arabskiego więzienia, Orochimaru miał na głowie pół tuzina wydzwaniających do niego urzędasów, którzy niby twierdzili, że to on stał za całym atakiem.
Wąż oczywiście kłamliwie zaprzeczał. Był już zbyt daleko, by mogli połączyć fakty. Szczególnie, że żaden świadek nie uchował się przy życiu. Cudownym zrządzeniem losu... Wąż zdecydowanie nie lubił zostawiać jakichkolwiek śladów po sobie. Poza tym stacjonujący w Rijadzie szejk, na pewno szybko zapomni o całej sprawie dzięki konkretnej sumie pieniędzy, którą właśnie Su anonimowo przelewała mu na konto. A potem szybko ulotnią się z tej pustynnej męczarni.
W końcu jego telefon umilkł, a Orochimaru cisnął nim o podłożę wozu, nie przejmując się, że właśnie rozbił drogi smartfon. Sasuke, przysiadający nonszalancko naprzeciwko, jedynie uniósł brew w geście rozbawienia, widząc szefa w takim stanie.
— Nie komentuj, Uchiha — zaznaczył rozeźlony, nakładając ciemne okulary na nos. — Wyjeżdżamy z tego cholernego kraju jak najprędzej. A potem zapominamy o tym całym wypadku.
— Mówisz o więzieniu?
— Nie, kurwa, o twojej obitej twarzy, wiesz? — zaszydził zdenerwowany. — A niby o czym, do nędzy!
Twarz Sasuke nie zdradziła żadnej emocji. Nadal była maską obojętności, chociaż Wąż, gdyby się wnikliwiej przyjrzał, mógłby zobaczyć w ciemnych oczach cień pobłażliwości. Ale był zbyt zajęty popędzaniem kierowcy.
— Mam nadzieję, że nie wyślą za nami żadnej armii — szepnął do siebie z irytacją. — Arabowie zawsze byli w gorącej wodzie kąpani.
— Przypominam, że nie miałeś się wtrącać — wtrącił oschle Uchiha. — Poza tym to ty dobiłeś na dokładkę więźniów i strażników... No i dla upewnienia podłożyłeś kolejne ładunki wybuchowe... Właściwie skąd znalazłeś taki sprzęt? Jestem pewien, że ten wybuchów słyszała połowa populacji Arabii Saudyjskiej... — Trudno było stwierdzić, czy Sasuke naprawdę to ciekawiło, czy nadal szydził z szefa.
Orochimaru jednakże zdawał się nie interesować szczerością wypowiedzi Pantery.
— Pamiętasz tego szorstkiego gościa o pedofilskim uśmiechu? Taki szatyn, z tatuażami — podjął temat Wąż, próbując sobie przypomnieć imię pomocnika przy tym artystycznym dziele. — Trochę niezrównoważony...
CZYTASZ
Zmysł Zabójcy || SasuNaru ✔
FanficTOM III "TRYLOGII ZABÓJCY" Niebezpieczna potyczka to ta, w której zwycięzca bierze wszystko, a Ty nie masz do zaoferowania niczego prócz życia. Ta misja miała być w założeniu banalnie prosta. Jedna z tych, gdzie wystarczyło wejść i wyjść, potem zapo...