MISJA 12 - DOMINACJA

669 76 10
                                    

Rozpoczynamy maraton do czternastego rozdziału. Mam nadzieję, że się cieszycie z tej niespodzianki. Czekam też na Wasze komentarze ;)

"Flirt jest jak szachy. Pierwszy ruch wykonuje się tylko raz, a następne koniecznie na zmianę."

Monika Siepka

— Jesteś znakomitym tancerzem — szepnęła Sylvia w stronę Uchihy. Sasuke nie skomentował jej słów, więc zapadła pomiędzy nimi natarczywa cisza. Patrzyli na siebie w tym momencie nieugięcie, z pewną ciekawością oraz nieposkromioną żądzą w ciemnych oczach. Stali na środku parkietu i choć wiele ludzi posyłało im wymowne spojrzenia, zdawali się być sami. Nie dotykali się — Sylvia odsunęła się chwilę temu na krok, a mimo tego jej obecność była tak przytłaczająca, że Sasuke miał wrażenie, iż czuje kobiece palce na gardle. Z każdą chwilą zaciskające się coraz mocniej. Były zimne i jednocześnie irracjonalnie czułe.

Uśmiechnął się do niej kącikiem ust.

— Wybaczy, madame, ale muszę się przewietrzyć — poinformował. Sylvia nawet nie mrugnęła na to okiem. Jedynie poruszyła się nieznacznie, znowu przekraczając strefę komfortu Sasuke. Jej włosy musnęły jego lica, gdy się nachyliła, by ucałować go w policzek.

Zapewne krwista czerwień została na bladej cerze Uchihy i brunet mógł się założyć, że kobieta była z tego powodu aż nader zadowolona. Po tym geście jednak odsunęła się, choć powoli i nim odeszła, rzuciła przez ramię:

— Znajdziesz mnie przy stoliku po prawej.

Tym razem wcale nie przemówiła płynnym angielskim. Hiszpański w jej ustach rozbrzmiał dźwięcznie. I naprawdę robił wrażenie. Nawet oziębły Sasuke musiał przyznać, że poczuł dreszcze na plecach. Zastanowił się również przez sekundę, czy przeszła na swój narodowy język odruchowo, czy z premedytacją, wiedząc, że Sasuke wszystko zrozumie?

W każdym razie Uchiha nie rozdrabniał się nad tym za długo. Gdy tylko Sylvia faktycznie zniknęła gdzieś w tłumie, z jego oblicza ulotniło się pozorne zadowolenie i przyjazny uśmiech. Teraz miał na sobie maskę utkaną z chłodu oraz nieufności. Jego źrenice zwęziły się, mięśnie zastygły.

Sasuke nie wiedział ile tak stał. Możliwe, że krótko, ponieważ, gdy się odwrócił, wciąż dostrzegał na sobie spojrzenie błękitnych oczu. Mimo tego przedarł się między tańczącymi, a potem ruszył w stronę schodów, które prowadziły na drugie piętro rezydencji.

Ochrona obserwowała Sasuke nieustannie, jak również resztę ludzi, ale nie poruszyli się, gdy wdarł się na górę i skręcił do długiego korytarza. Tam nikogo już nie było, zapewne jednak miał po prostu szczęście.

Wszedł do drugich drzwi, do czyjegoś gabinetu, na co wskazywały mała biblioteczka, biurko oraz krzesło. Duże okno odsłaniało widok na ogród od drugiej strony domu. Sasuke przyjrzał się temu krajobrazowi, podchodząc do szyby niespiesznie.

Nagle usłyszał kroki, dźwięk otwierania drzwi i zamykania. Nim pięść go dosięgnęła, odwrócił się, by zatrzymać silną dłoń. O dziwo Naruto był spokojniejszy niż przypuszczał — zastygł w tej pozycji, z gniewem odpierając wyniosłe spojrzenie Uchihy.

Potem szarpnął się i pchnął Uchihę na szybę z niemniejszą brutalnością. Sasuke uśmiechnął się jedynie delikatnie, wręcz kpiąco. Uzumaki wyciągnął rękę i chwycił szczękę Uchihy w widocznej furii. Starł tą pieprzoną szminkę, na co brunet mu pozwolił. Jednak nawet, gdy to uczynił, nie wycofał się. Samemu patrzył jak własne palce ze szczęki, przesuwają się do ust. Sasuke ochoczo rozsunął wargi i językiem zbadał linie papilarne Naruto. Napięcie w pomieszczeniu z każdą chwilą rosło. Naruto słyszał we własnych uszach szum oraz, obijające się o klatkę piersiową, serce.

Zmysł Zabójcy || SasuNaru ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz