MISJA 05 - DEBIUT

773 101 12
                                    

Ogólnie nie zamierzałam pisać tego rozdziału, ale dzięki Martyniekk w sumie stwierdziłam, że faktycznie ostatnio zaniedbywałam Zmysł. Znaczy umyślnie, ale jednak ;) Nie obiecuję oczywiście stałej publikacji - wiecie sami, że mam dużo opowiadań, a chciałabym je ukończyć w pierwszej kolejności. Zaznaczam też, że jak mi coś do głowy uderzy, a wena da znać to możliwe, że Zmysł ruszy pełną parą wcześniej, niż planowałam... Tak więc miłego czytania, po tym długim monologu! ;DDD 

"Sumienie to coś więcej niż obawa, że ktoś widzi; to obawa, że sam nie zapomnę."

Stefan Garczyński


Sasuke ostatecznie zdecydował się przejrzeć to, co nadesłała im agencja. I wcale się nie zdziwił, kiedy zobaczył plany budynku, w którym miało odbyć się przyjęcie. Zazwyczaj to w pierwszej kolejności dostawał, gdy dochodziło do rangi C co, szczerze mówiąc, zdarzyło mu się pierwszy raz od kilku lat. W każdym razie rezydencja Álvarez od razu zrobiła na nim wrażenie, ale bynajmniej nie pozytywne. To był pałac, pałac z mnóstwem małych lokacji, niemal przypominający labirynt. Uchiha, jak większość agentów, miewał pamięć wzrokową, lecz i to nie napawało go optymizmem. Gdyby coś poszło nie tak... kamery znajdowały się prawie wszędzie. A wiedział, że ustawione transakcje miały to do siebie, że nie było łatwo ani wejść niezauważonym, ani tym bardziej wyjść.

Zmarszczył brwi, raz jeszcze spojrzał na plany i przewinął dalej. Dostał swój sfałszowany życiorys. Nazywał się James Smith. Uśmiechnął się, widząc te imię i nazwisko na niebiskim wyświetlaczu laptopa, ponieważ wcale nie należało ono do wyszukanych. Ale też nie było to przypadkiem — Álvarez miała od razu wiedzieć, że tak naprawdę nie jest Jamesem, ani tym bardziej Smithem. Miała dać się nabrać na tego rządowego agenta, który w rzeczywistości chciał być przyłapany na gorącym uczynku.

Za dwie minuty wkraczamy w strefę Hiszpanii. Szykujcie się.

Sasuke drgnął, słysząc donośny głos, wydobywający się z głośników. Nie zastanawiając się, nacisnął delete, zatrzasnął laptop i precyzyjnym ruchem schował urządzenie do małej walizki. Chwycił ją i dopiero wtedy spojrzał na swoich towarzyszy.

Sakura wraz z Naruto również byli gotowi. Oboje trzymali swoje torby prawą ręką, a lewą przytrzymywali się ścian samolotu. Gdy nagle podwozie otwarło się, żaden z nich nie wyglądał na przerażonego. Wręcz przeciwnie. Błyski w oczach, kiedy wiatr smagnął agentów po twarzach nie szło pomylić z niczym innym, niż przyjemnością. Sasuke wiedział, że i na jego twarzy uformowało się coś na miarę uśmiechu.

Skinął głową i ostatecznie cała trójka nałożyła gogle. A potem bez wahania wyskoczyli, nie słysząc już donośnego przekazu kapitana.

Orły lądują, powtarzam, orły lądują!

***

Sasuke przysunął się do krawędzi wieżowca i spojrzał w dół. W tle, słyszał zgrzyt odpinania spadochronu, z którym jeszcze walczyła Haruno. Potem, gdy w końcu pozbyła się zbędnego balastu, przyłączyła się do niego. Naruto także długo nie zwlekał i razem spoglądali w dal, na gorący Madryt. Z tej odległości, zdawało się, jakby byli bogami, patrzącymi na dzieło swych własnym rąk.

Sasuke mrużył oczy, widząc intensywne światła i samochody, mknące po zatłoczonych ulicach. Coś w tym wszystkim mu się naprawdę podobało, ta wolność. Był tutaj, mogąc zrobić wszystko, mając w dłoniach broń i czując się niczym pan życia i śmierci. Adrenalina go kręciła, a ponieważ oprócz tego kim był, nie miał nic, wiedział, że będzie go kręcić choćby do momentu złożenia w grobie. Niemniej czasami się zastanawiał, jakby to było, gdyby jednak los inaczej ułożył jego przyszłość? Gdyby rodzice żyli i mieli zwyczajne życie. Czy wtedy stałby się tym parszywym mordercą? Zbrodniarzem, któremu daleko było od wyrzutów sumienia?

Zmysł Zabójcy || SasuNaru ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz