Następnego dnia z samego rana Lucas udał się na lotnisko. Towarzyszył mu jego rok młodszy kuzyn, Xiaojun, który zgodził się wesprzeć chłopaka w tak trudnym momencie. Nie wiedział dokładnie co dzieje się z Jungwoo, ani dlaczego Lucas nie chce o tym rozmawiać, jednak był przekonany, że ten tydzień nie będzie prosty dla Yukhei'a, ze względu na to, co ma zamiar wyznać rodzicom. Wiedział doskonale jak surowy był jego ojciec i jaka może być jego reakcja. Z kolei Lucas za wszelką cenę starał się ukrywać swój strach i stres, co zresztą robił bez problemu.
***
-Dzięki, że ze mną lecisz, ale to naprawdę nic takiego- zapewnił Wong siedząc już w samolocie.
-Lucas, znam twoich rodziców i wiem jaki jest twój ojciec. Proszę cię już nie udawaj takiego odważnego, bo mam wrażenie, że stresuję się teraz bardziej niż ty.- na to starszy zaśmiał się.
-To co tu w ogóle robisz? Samolot jeszcze nie wystartował, masz szanse uciec.
-Odbiło ci?! Nie zostawię cię! Zobaczysz, że jeszcze będziesz mi wdzięczny- zagroził palcem Xiao.
W tym momencie telefon Lucasa zaczął wibrować.
-Dziwne, myślałem, że włączyłem już tryb samolotowy...- wyciągnął urządzenie z tylnej kieszeni i spojrzał na nazwę kontaktu, który próbował się do niego dodzwonić. Przez dłuższy moment nie mógł wyjść ze zdumienia.
-Co jest? Kto dzwoni?- młodszy zerknął mu przez ramię i kalecząc koreański przeczytał imię- Jungwoo? To ten twój chłopak, co nie? No odbierz!- Zupełnie nie rozumiał reakcji Casa. Nie miał pojęcia, że ten nie słyszał głosu Woo już od blisko czterech tygodni. Gdy w końcu Jun szturchnął go w ramię, odebrał.
-Halo? Pani Kim?- to była pierwsza opcja, która przyszła mu do głowy, że to właśnie mama chłopaka użyła jego telefonu.- Coś się stało?
W słuchawce słyszał jedynie pojedyncze oddechy, które zdawały się przeobrażać w płacz, lecz nie do końca. Ciężko było to stwierdzić przez hałas jaki panował w samolocie.
-L-lucas?...- w końcu cichy głosik rozbrzmiał w słuchawce, a Yukhei doskonale go rozpoznał.
-Jungwoo! Co się stało?- zmartwił się, że coś mogło się stać, jednak z drugiej strony poczuł jak ogromny ciężar spadł mu z serca, gdy w końcu chłopak zdecydował się z nim rozmawiać.
-Lucas... Ja sam... Sam do ciebie zadzwoniłem... Znalazłem numer...- serce pękało, gdy słyszało się jak słaby głos ma Woo, jednak co się dziwić skoro przez ostatnie dni tak mało jadł i prawie wcale nie wychodził z domu. Był w naprawdę nie najlepszej kondycji.
Lucas uśmiechnął się przez powoli napływające łzy, które starł się zatrzymać jak najdłużej. Nachodziła go masa różnych uczuć: duma, radość, ale też żal i tęsknota.
-To świetnie Jungwoo, naprawdę. Jestem z ciebie dumny... Co dzisiaj zjadłeś? Dobrze się czujesz?- pytał z troską, mimo że był już bliski płaczu, czego Xiao w ogóle nie rozumiał.
-Jeszcze nic nie zjadłem... Obudziłem się godzinę temu i bardzo chciałem zadzwonić...
-Aish... Musisz jeść, głupku! Przywiozę ci coś dobrego, hm? Zjemy razem jak wrócę, dobrze?- nawet tak prosta rozmowa na błahy temat podbudowała Casa w nadziei, że wszystko się ułoży, a Woo wydobrzeje. Co prawda jego głos był niezwykle cichy i słaby, ale sam fakt, że sam zainicjował rozmowę był już ogromnym krokiem w przód.
CZYTASZ
𝙳𝚊𝚛𝚔𝚗𝚎𝚜𝚜 «𝙻𝚄𝚆𝙾𝙾»
FanfictionC𝚒𝚎𝚖𝚗𝚘ść. 𝙽𝚒𝚎𝚖𝚘𝚌. 𝙱𝚎𝚣𝚛𝚊𝚍𝚗𝚘ść. 𝚆𝚒𝚎𝚌𝚣𝚗𝚊 𝚗𝚘𝚌. 𝙲𝚘ś 𝚌𝚣𝚎𝚐𝚘 𝚠𝚒ę𝚔𝚜𝚣𝚘ść 𝚕𝚞𝚍𝚣𝚒 𝚋𝚘𝚒 𝚜𝚒ę, 𝚙𝚘𝚠𝚘𝚕𝚒 𝚜𝚝𝚊𝚠𝚊ł𝚘 𝚜𝚒ę 𝚛𝚣𝚎𝚌𝚣𝚢𝚠𝚒𝚜𝚝𝚘ś𝚌𝚒ą 𝚍𝚕𝚊 𝙹𝚞𝚗𝚐𝚠𝚘𝚘. 𝙺𝚊ż𝚍𝚢 𝚍𝚣𝚒𝚎ń 𝚜𝚙ę𝚍𝚣𝚘𝚗�...