55. HBD i guess...

200 14 4
                                    

-Jestem gejem.

-Coś ty powiedział, gówniarzu?! Patrz na mnie! Nie jesteś żadnym pedałem, rozumiesz?! Coś ci się pomieszało!

-Nie, tato... Mam chłopaka w Korei...

-Podejdź tu. No już!

-Nie bij go, to nasz syn! Zostaw go!

-Ja już nie mam syna.


______

-Tylko tyle pamiętam, pani Kim... Mama płakała i kłóciła się z ojcem. Bałem się, że ją też za chwile uderzy. Ale wie pani co? Jakoś specjalnie nie zaskoczyła mnie jego reakcja... Zresztą co za różnica? Już od dawna nie czułem się jego synem.- Opowiedział Lucas w trakcie, gdy pani Kim opatrywała jego rozciętą wargę.

Wrócił wcześniej, tak jak się spodziewał. Jungwoo spał jeszcze w swoim pokoju i niczego nie usłyszał, co według Lucasa było najlepszą dla ich obu opcją.

-Nie mogę uwierzyć jak ktoś może uderzyć swoje dziecko tylko dlatego, że kogoś kocha. To potworne!- kobieta niemalże płakała, zmieniając kolejny wacik.

-Dziękuję, że tak bardzo mi pani pomaga i przepraszam za kłopoty... Naprawdę, powinniśmy się teraz skupić w stu procentach na Woo... A właśnie, jak on się czuje? Wie pani, że do mnie zadzwonił kilka dni temu?

-Tak, chwalił mi się- lekki uśmiech wstąpił na jej twarz.- Wydaje mi się, że powoli wraca do siebie... W zasadzie... Nie miałam ci mówić, ale Jungwoo miał zamiar zrobić ci jutro niespodziankę urodzinową i zaprosił parę osób. Rzecz w tym, że nie wiem czy to dobry pomysł, aby widzieli cię w takim stanie...

Lucas poczuł ogromne ciepło na sercu, gdy usłyszał o planach chłopaka. Jeszcze nikt nigdy nie robił mu takich ''niespodzianek urodzinowych''.

-Jeżeli gościom mój wygląd nie będzie przeszkadzać... To czemu nie?- zaśmiał się szczęśliwy.- Aish... Woo chyba naprawdę dochodzi do siebie. Już myślałem, że się podda... Czuję się z tym źle, ale naprawdę zaczynałem wątpić.

-Nie przejmuj się, Lucas. Każdy ma prawo do zwątpienia. Jesteśmy tylko ludźmi.- kobieta posłała sympatyczny uśmiech w stronę chłopaka, co on natychmiast odwzajemnił.

Woo naprawdę ma szczęście, że ma taką mamę... Swoją drogą nigdy nie poznałem jego ojca...

Next day

Jungwoo:

Miałem sen. Doskonale go pamiętam. Twarz Lucasa zalana  Kalifornijskim słońcem, jego uśmiech,  usta i dłonie. Pocałunkom nie było końca, a nasza miłość zadawała się być zupełnie nieograniczona. Obudziłem się mając w głowie ten właśnie obraz. Pierwszy raz od długiego czasu widziałem go tak dobrze, tak szczegółowo. Mimo, że po przebudzeniu było jak zawsze, w sercu czułem niesamowite ciepło. Przez chwilę miałem wrażenie, że znów widzę. To było cudowne.

Wszystko było zaplanowane, goście zostali zaproszeni, a tort czekał już w cukierni. Mama pomogła mi wszystko zorganizować. Nie sądziłem, że tak prosty z pozoru plan okaże się takim niewypałem. Popołudniu Jaehyun zadzwonił do mnie z przeprosinami i oznajmił, że on jak i reszta chłopaków nie będą w stanie się dzisiaj pojawić.

14:30

Lucas za pół godziny wraca z pracy, a ja nawet nie wyszedłem jeszcze z mojego pokoju. Nie chciałem prosić o pomoc mamy, chciałem znów być niezależny. Jednak bez jasnej wizji nie potrafiłem nawet dotrzeć do drzwi. Szczerze mówiąc, bałem się przejść więcej niż 3 kroki, ale to urodziny Casa. Wiedziałem, że mój sukces byłby dla niego najlepszym prezentem, dlatego tak bardzo starałem się przełamać i wyjść z pokoju.

Wstałem z łóżka i powoli badając dłońmi teren stawiałem małe kroczki. Może wydawać się to głupie, ale zwykłe wyjście z pokoju było dla mnie przełomową chwilą. Miękki dywan otulał moje stopy, gdy delikatnie posuwałem je do przodu, uważając przy tym, aby nie potknąć się o moje ukochane niegdyś rośliny porozstawiane po całym pomieszczeniu. Starałem się opanować frustracje i nie rozpłakać się, gdy czułem, że kompletnie gubię się we własnym pokoju.

Wszystko stało się dla mnie obce po operacji, nawet miejsca, w których spędzałem całe dnie.

Naprawdę tęskniłem za wieczornymi spacerami pod gwiazdami i tymi pięknymi widokami. Oddałbym wszystko,aby jeszcze kiedyś móc zobaczyć zachód słońca na plaży, razem z Lucasem. Tak strasznie tęskniłem za jego uśmiechem.
Myślę jednak, że zbyt dużo czasu zajęło mi, aby zrozumieć, że muszę żyć dalej. Nie zmienię rzeczywistości, a to, że nie mogłem się z nią pogodzić przelewało się na Lucasa. Wiedziałem, że jest mu ciężko. Słyszałem jak każdej nocy przychodził pod drzwi i cierpliwie czekał na moją odpowiedź. Nie jestem w stanie wyrazić jak bardzo wdzięczny mu jestem, za to, że nie odpuścił. Będąc szczerym, myślałem że odpuści, ale on chyba naprawdę mnie kocha... 

         ***

Pani Kim zaczynała właśnie popołudniową zmianę w pracy, dlatego też Woo został sam w domu, lecz nie na długo. Ostatecznie z pomocą mamy bez problemu przedostał się do salonu. Nie był z tego zadowolony, jednak musiał zaakceptować fakt, że jeszcze przez jakiś czas będzie musiał liczyć się z pomocą innych. 

Ciasto stało już na stole, a goście tak jak zapowiedzieli, nie pojawili się.
No cóż, widocznie pisane im było spędzić ten dzień tylko we dwoje. 

-Wróciłem! - niski głos Lucasa rozbrzmiał w otwierających się drzwiach wyjściowych- ahh, pani Kim! Ten fotograf jest okropny! Nie wiem kto go zatrudnił, ale-
W tym momencie brunet zatrzymał się, bo nie mógł uwierzyć własnym oczom.
-Jungwoo? Nie jesteś w swoim pokoju? 

Na to pytanie Jungwoo wstał i podążając za dźwiękiem starał się dotrzeć do chłopaka. Ten od razu chwycił go za dłonie, które Woo wyciągał w jego stronę, i przysunął delikatnie do siebie. 

-hej, Junggie... Co jest? Denerwujesz się czymś? - oczywiście Lucas zauważył to bez problemu. Chłopak był zdenerwowany z dwóch powodów. Po pierwsze, rozmawia z Lucasem twarzą w twarz po oraz pierwszy od długiego czasu, a po drugie, miał plan, którym chciał wynagrodzić Lucasowi tak słabe przyjęcie urodzinowe. 

- W-wszystkiego najlepszego! - zaśmiał się Woo.
Mimo, że nadal czuł się niepewnie dosłownie wszędzie, nawet we własnym mieszkaniu, to gdy Lucas trzymał go za rękę, wiedział, że nic mu nie grozi, jest w bezpiecznym miejscu. Dlatego przy nim od razu się rozchmurzył. 

-Czekaj, co? - Yukhei spojrzał przez ramię Kima i gdy zobaczył ciasto przypomniał sobie, że to dziś są jego dwudzieste urodziny- Faktycznie! Dzisiaj moje urodziny! Ja sam o nich zapomniałem! Aish... Miałem wyłączony telefon, to pewnie dlatego nie dostałem żadnych wiadomości z życzeniami- zaśmiał się sam z siebie i przytulił mocno swojego chłopaka
-Dziękuję, Woo! Jesteś najlepszy, wiesz o tym, prawda?- spojrzał w jego zagubione oczy, które wciąż lśniły niczym tysiące gwiazd na nocnym niebie, mimo że pozbawione tego najcenniejszego blasku. 

-Hah... Oczywiście... Jest dla ciebie tort i mieli przyjść goście, ale Jae mówił, że ma za dużo pracy, a reszta też nie mogła przyjść i-
W tym momencie krótki pocałunek ze strony Casa przerwał jego wywód. 

-Chodźmy zjeść, wygląda pysznie. 

-Tylko, że ja mam jeszcze jedną niespodziankę... Czemu ty tak wszystko utrudniasz?- Jungwoo powiedział to sam do siebie, czego na szczęście Yukhei nie mógł usłyszeć. 

_______________

Kochani! Przepraszam za to jak wygląda ten rozdział i za wszelkie błędy itd które się tu pojawią. Aplikacja mi szwankuje I NIE MAM POJĘCIA JAK JĄ NAPRAWIĆ dlatego wygląda to jak wygląda. Wybaczcie mi również ZNOWU, że tak długo nie było aktualizacji, ale co mogę powiedzieć... Życie xD mam nadzieję, że mimo wszystko nadal czekacie na rozdzialik i, że ten wam się spodobał, mimo że tak jak mówię, najlepszy to on nie jest. Jak zawsze zapraszam do komentowania i jestem otwarta na wszelkie sugestie. Dobrej nocki lub miłego dnia ❤

Chyba poprawione? ¿




𝙳𝚊𝚛𝚔𝚗𝚎𝚜𝚜 «𝙻𝚄𝚆𝙾𝙾»Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz