17# Czas to zakończyć (część 2)

629 41 11
                                    


Ash

Przeszłam już kawałek drogi i jak na razie wyszedłem bez szfanku. Było prosto aż za bardzo chłopcy też nie zgłaszali żadnych problemów czyli ich nie mieli. Zaraz będę przed jego biurem i jak spojrzałem na hol prowadzący tam to zobaczyłem całkiem niezłą liczbę ochroniarzy. Czyli tu postawił na największą ochronę. Naładowałem broń i chwilę tak myślałem. Tak jestem gotowy na to co ma być ale jednak nie chce by ten scenariusz się spełnił chce wrócić do niego i z nim spędzić resztę życia. Wziąłem głęboki oddech i ruszyłem. Było ich siedmiu i na pierwszy rzut od razu załatwiłem dwóch. Jeden z nim strzelił do mnie ale drasnął mnie w ramię. Mają kiepskiego cela. Zrobiłem unik i od razu poszli trzej i zostało dwóch. Uśmiechnąłem się pod nosem. Jeden z nim zmieniał amunicję i miałem szansę ale ten drugi trafił mnie w rękę przez co puściłem pistolet. Szlak! Był jednak szybszy. Kiedy mnie przewrócił i przystawił mi broń do czoła od razu pomyślałem o Eiji'm i tym jego pięknym uśmiechu. Nie nie mogę się teraz poddać. Szybko chwyciłem jego rękę i a nogą wybiłem go tak że przeleciał przeze mnie i wylądował na plecach. Szybko zabrałem mu broń i wymierzyłem w tego drugiego co chciał już strzelić i było z głowy. Ten chciał jeszcze się ze mną szarpać ale nie ma tak łatwo. Wykręciłem mu rękę i strzeliłem mu prosto w plecy. No wziąłem tego broń i swoją po czym podszedłem do drzwi i z impetem z buta je otworzyłem. Od razu pokazali się nowi a ja od razu ich załatwiłem.

- No proszę Ash czy masz odwagę by mnie zabić.

- Czemu miał bym nie mieć.

Podszedłem do biurka a on cały czas siedział spokojnie wymierzyłem w niego broń.

- No nie wiem jeśli nie zależy ci na tym japończyku to śmiało.

Zamarłem na chwilę. Nie to nie możliwe on nie może go mieć przecież zostawiłem go z Shorter'em.

- Widzę to że nie chcesz go stracić więc łaskawie może opuścisz broń.

- Niby czemu mam ci uwierzyć. Nie możliwe byś tak szybko go miał.

- Wystarczy że dam znać ludziom co są w pobliżu a będziesz go odwiedzał na jego grobie.

Nie wierzę on nie mógł by tak tego zaplanować ale przecież jak go zabije to niby jak chce ich powiadomić. Chyba że w jakiś sposób dowiedzą się że nie żyje. Wtedy nie zdążę na czas a nie wybaczę sobie nigdy jeśli Eiji ucierpi.

- Wybieraj. Ja albo on.

Taki wybór to ja nie mam co się zastanawiać. Strzeliłem mu w ramię i przeskoczyłem przez biurko. Chwytak telefon. Czyli tak jak myślałem. Szybko go zabrałem i rzuciłem o ścianę rozpadł się i jeszcze w niego strzeliłem by się upewnić że nie działa. Przycisnąłem go do fotela i spojrzałem z mordem w oczach.

- Mam cię dość wszystko mi zniszczyłeś nienawidzę cię.

- Wyrosłeś na porządnego mężczyznę. Jednak dobrze cię nauczyłem.

- Może i uczyłeś ale nie tego co dziecko powinno wiedzieć.

Nie miałem oporu a on się tylko na mnie patrzył. Nie jest mi go szkoda ktoś taki jak on już dawno powinien zdechnąć.

- Żegnaj

Strzeliłem mu trzy kulki w klatkę piersiową i jedną w głowę. Mam go dość i poczułem się uwolniony od tego syfu. Rzuciłem broń i zachowałem swoją. Wyszedłem z pomieszczenia i poszedłem do wyjścia. Zobaczyłem chłopaków i już wiedzieli że jest po wszystkim. Ręka bolała ale ważne że jest już po wszystkim.

- To co robimy teraz. Wracamy do domu?

- Tak ale tam jest jeszcze jedno zadanie. Wysłał swoich ludzi w razie czego by tam zaatakować. Więc nie cieście się tak tylko do dzieła.

- Tak szefie!

Poszliśmy do auta a tam zatamowałem ranę po czym ruszyliśmy to domu. I jednak mówił prawdę widzę grupę ludzi. Pokazałem chłopakom by wyszli i poszli od tyłu a ja wyszedłem na przeciw.

- Już nie macie po co tu stać. Waszego bossa już nie ma.

Od razu odwrócił się do mnie z bronią a chłopaki z tyłu od razu się nimi zajęli nawet nie musiałem sam nic robić. Teraz jest już spokój. Spojrzałem na okno gdzie jest kuchnia. Pali się tam światło więc pewnie tam siedzi. Jest już ciemno więc od razu to widać. Poszedłem z resztą w stronę domu i jak tylko wszedłem i się odezwałem od razu wybiegł z kuchni i mnie przytulił. Mocno go objąłem tak bardzo myślałem że już go nie zobaczę.

Wszyscy byli cicho nawet on nie płakał nic. Po prostu chciał bym już był obok. Pogładziłem go po tych jego puszystych włosach i wtuliłem się w jego ramię. Wiedzieć że ma się kogoś kogo tak bardzo się kocha i dla tej osoby zrobi się wszystko jest cudownym uczuciem. Nawet nie wiem kiedy wszyscy poszli do salonu a my dalej staliśmy w korytarzu przytuleni i w ciszy. Poczułem jak mnie mocniej obejmuje i zrobiłem to samo. Jego bliskość to najlepsze co mogę teraz mieć.

- Nawet nie wiesz jak bardzo się bałem.

Mówił to głosem tak cichym ale też można było w nim usłyszeć drżenie jak by miał się zaraz rozpłakać.

Odsunąłem się kawałek i popatrzyłem na niego. Jego oczy jak zawsze są takie duże i piękne.

- Mówiłem że wrócę. Nawet kiedy myślałem że to koniec myślałem o tobie i od razu miałem ochotę walczyć dalej.

Uśmiechnął się i właśnie ten uśmiech dodawał mi sił. Zbliżyłem się do jego twarzy i nachyliłem. Pocałowałem go delikatnie ale z uczuciem. Od razu poczułem że go odwzajemnia. Usłyszałem że ktoś wyszedł na korytarz pewnie po nas ale zaraz z powrotem się cofnął. Nie obchodziło mnie teraz że się dowiedzą i widzę że on też bo nie zareagował na to tak jak ja. Nie chce już tego ukrywać chce być z nim i pokazać całemu światu jak bardzo go kocham. Po chwili odsunąłem się i cały czas patrzyłem na niego trzymając go w objęciach.

- Teraz jestem już wolny i tylko twój.

- Cieszę się. Więc teraz możesz już wyjechać.

- Z tobą wszędzie nawet na koniec świata.

Zaśmiał się cicho a ja go ponownie przytuliłem. Teraz mogę zacząć nowy rozdział w życiu razem z nim.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Witam!!

No zbliżamy się do końca historii. Jesxze z dwa trzy rozdziały i koniec ale to nie znaczy że już nic nie napisze. No zapewne z nimi już nie ale jeszcze inne książki będą. Więc liczę że się podobało i życzę miłego dnie. Widzimy się za tydzień Misie!!!

Dwa Światy || Ash and EijiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz