5

610 37 1
                                    

Oboje stwierdziliśmy, że przeniesiemy się do Komnaty Jimina. Nadal nie uśmiechało mi się spotkać rodziców. Nie żałuje swoich słów, by musieć przepraszać.

Od razu, gdy tylko strażnicy otworzyli przed nami drzwi, oboje rzuciliśmy się na wielkie łoże blondyna czując chłodną satynową pościel w kolorze ciemnego różu.

-Jak ja uwielbiam tu być- zaśmiałem się mając na myśli pomieszczenie. Jedyne miejsce gdzie nikt nam nie przeszkadzał.

-Ja tak samo- westchnął zamykając oczy- To w takim razie masz już plan co do mojej nauki?

-W sumie jeszcze się nie zastanawiałem- odparłem zgodnie z prawdą- Kiedy miałeś ostatnio w ręku miecz?

-Chyba jak miałem osiem lat- chwilkę się zastanawiał-Wydaje mi się, że właśnie wtedy.

-Jiminssi nie żartuj- spojrzałem na niego z pod byka.- Przecież to był miecz zabawkowy! Na dodatek bałeś się mi zrobić nim krzywdę lekko uderzając w nogę- zaśmiałem się na wspomnienie dzieciństwa.

Jak mieliśmy po osiem lat oboje na urodziny Jimina dostaliśmy po piankowym mieczu. Mój był czerwony, a jego niebieski. Nigdy nie zapomnę widoku jego twarzy po tym jak niechcący mnie nim walnął w kolano, od razu podbierając sprawdzając czy nigdzie nie pojawiła się ranka. Tyle że ja nawet nie poczułem uderzenia. Jak już mówiłem był on piankowy to raczej nie było możliwe.

-Nie śmiej się!- pisnął lekko uderzając mnie w klatkę piersiową z otwartej dłoni.- Naprawdę się przestraszyłem.

-Ajjj Jiminie- pogładziłem go po włosach- W takim razie będzie to trudniejsze niż myślałem. Tak właściwie nigdy o tym nie rozmawialiśmy. Dlaczego ty nie chcesz się nauczyć walczyć?- spojrzałem w dół, bo właśnie na moim torsie ułożyła się głowa Parka.

-Nie chce zrobić nikomu krzywdy. Przecież nikt sobie nie zasłużył na smierć. To okropne!- spojrzał szybko w moje oczy.

-A jak chcesz w takim razie obronić swoją przyszłą żonę- zacząłem- A nawet całe miasteczko.

-A kto powiedział, że chce mieć żonę- podniósł się ze mnie siadając po turecku na łożu.-Nie chce, od tego mam rycerzy i strażników- wyszeptał już ciszej.

Czasami naprawdę podejrzewałem, że Jimin wcale nie lubi dziewczyn w ten sposób, lecz szybko zmieniałem myśl. Jego ojciec chyba by go zamknął w lochach gdyby tylko się dowiedział. Tylko, że po wcześniejszych słowach chłopaka byłem coraz to pewniejszy co do jego orientacji.

-Jiminssi- zacząłem, także siadając na przeciwko niego- To nic złego, postaram się mimo wszystko czegoś cię nauczyć. Ale to jutro z rana. Musisz odpocząć i naładować siły- uśmiechnąłem się łapiąc za dłoń chłopaka. Była naprawdę ciepła, tak samo jak jego policzki teraz i to wcale nie była sprawa różu jaki nałożył.

„Kings of Friends'" /JikookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz