Wczesnym rankiem obudził mnie huk wydobywający się z piętra niżej. Najciszej jak potrafiłem wygrzebałem się z mocnego uścisku Jimina, by w pełenej gotowości zejść na dół zobaczyć co to było.
-Halo? Sierra wszystko w porządku?- ostrożnie postawiłem nogę na ostatnim schodku rozglądając się na boki.
-Jeongguk? Jestem w kuchni!- doszedł mnie krzyk kobiety.
Będąc w pomieszczeniu zauważyłem jak starsza próbuje podnieść z ziemi wszystkie ziemniaki, które musiały wypaść z garnka ponieważ i on tam leżał. Chyba już wiem co to był za hałas.
-Przepraszam skarbie jeśli cię obudziłam- westchnęła- dziś nie mam jakoś sił. Tak bardzo bolą mnie plecy.
-Ja to zrobię, a ty usiądź- Podszedłem do niej od razu zabierając się za czynność którą robiła.
-Nie trzeba naprawdę to pewnie chwilowe- uśmiechnęła się chodź widziałem, że było to dość sztuczne.
-Mówię coś Sierra- użyłem tonu nieznoszącego sprzeciwu.
Mimo wszystko nie cierpię, gdy ktokolwiek sprzeciwiał się moim słowom. Od zawsze wpajano mi, że to poddani mieli się słuchać mnie bez sprzeciwu, co oczywiście było jak najbardziej zgodne, lecz mimo wszystko, mimo plotek krążących na mój temat nie dla wszystkich taki byłem. W sumie tylko dla Sierry, bo co jak co ale jej syna nie znoszę, walony gówniarz.-Przepraszam- zamknąłem na chwilę oczy- po prostu idź ja to zrobię, tylko powiedz co.
-Nie gniewam się- uśmiechnęła się tym razem szczerze- wstaw proszę te ziemniaki na ogień, jak na razie tylko to chciałam zrobić.
-Jungkooko- w progu pojawił się najsłodszy widok, a mianowicie Jimin przecierający piąstką oczy.
-Wyspałeś się?- zapytałem kładąc garnek tam gdzie prosiła starsza kobieta.
-Taaak- ziewnął, zaraz po tym chichocząc
-On zawsze jest taki rozkoszny po wstaniu?- westchnęła patrząc na nas z salonu.
-Zazwyczaj tak- zaśmiałem się- chodź tu do mnie- wyciągnąłem ręce w jego kierunku, a po chwili poczułem jak przylega ciasno do mojej klatki piersiowej.
-No już, mów jaki zły koszmar ci się śnił- podniosłem lekko jego główkę do góry by móc spojrzeć w te jeszcze zaspane tęczówki.
-S..skąd wiedziałeś?- zmarszczył brwi przymykając jedno oko.
-Czytam ci w myślach- otworzyłem szeroko gałki oczne robiąc zabawną minę.
-C...co nie!- pisnął- T...Tak nie wolno!- zarumienił się. Oj uwierz mały jak ja bym chciał mieć taką moc.
-Żartuje głuptasie- zmierzwiłem mu bardziej włosy, których jak widać nie ułożył po wstaniu tylko od razu zszedł na dół.
-Dobra dzieciaki, co chcecie na śniadanie?- kobieta podeszła do lodówki wyciągając z niej jajka- Może być? Dziś zebrane.
-Jasne dziękujemy pani- odezwał się Jimin uciekając na chwile ode mnie by przytulić teraz ją.
-Aj nie pani Tylko Sierra- westchnęła wyciągając 6 jajek na drewniany blat kuchenny.
-Chodź Jimin- złapałem go za rękę ciągnąć na górę- Idziemy się ogarnąć!
Po wejściu do naszego tymczasowego pokoju od razu przegraliśmy się w ciuchy które dała nam Sierra. Były to codzienne, jak na naszą hierarchie, dość biedne, a zarazem schludne ciuchy.
Umyliśmy się, oczywistości po kolei, by zaraz z powrotem zejść na śniadanie.Na ten dzień w sumie nie miałem żadnych planów, więc po zjedzeniu śniadania przez cały dzień siedzieliśmy z Jiminem na górze w pokóju nadzwyczajnie w świecie rozmawiając. Chłopak leżał głową na moim ramieniu, gdy jego noga była przełożona przez mój pas. Tak idealnie do mnie pasował.
CZYTASZ
„Kings of Friends'" /Jikook
FanfictionJeon Jeongguk, książę małego królestwa Meisel. Park Jimin, książę także niewielkiego królestwa Deisl. Ich rodziny od pokoleń trzymają przyjacielskie stosunki. Niby dobrze, ale jednak. Każde dobro ma swoją złą stronę. A jaką? Tą odpowiedz znajdziesz...