14

490 34 2
                                    

Kolejny dzień szczerze powiedziawszy zaczął się tak jak poprzedni, oczywiście bez drobnego wypadku starszej kobiety.
Tym razem obudził nas zapach pieczonego chleba oraz mięsa.

-Zrobiłem się głodny- były to pierwsze słowa jakie wypłynęły z ust blondyna od razu po otworzeniu oczu.

-Ależ to było miłe powitanie na nowy dzień- westchnąłem.

-Nie marudź tylko chodź- wyrwał się prawie że biegiem.

-Boże co ja z tobą mam- pokręciłam głową, samemu schodząc z łóżka.

Po zejściu na dół od razu usiadłem do stołu przy którym siedział już Park z kobietą oraz jej synem.

-Dzień dobry- przywitałem się z lekkim uśmiechem

-Doby dobry, siadaj szybko, bo wystygnie- wskazała ręką na potrawy.
Po czym każdy zajął się posiłkiem.

-Zastanawiałem się czy nie wyjechać jutro z samego rana- zacząłem patrząc na reakcje Jimina.

-Wczoraj jakoś tak o 3 w nocy słyszałam jak rycerze zaglądali do każdego z okien domów.
Macie szczęście że u was w pokoju nie ma okna- spojrzała na nas uświadamiając mi tak naprawę nie świadomie jedną rzecz.

Ojciec Jimina wcale go nie szuka, a przynajmniej nie dokładnie. Jak by tylko zarządził, by bez ograniczeń znaleźć jego syna splądrowali by każdy dom, las, rzeki, by tylko go znaleźć.

-W takim razie jutro przed wschodem słońca wyjedziemy. Skoro byli tu wczoraj, dziś nie powinni przeszukiwać najbliższych terenów jeszcze raz. Do mojego królestwa są nie całe trzy godziny drogi.

-Jungkook, jesteś pewny?

-Tak Jiminie jestem pewny, jeśli dojedziemy tam przed dziewiątą godziną powinniśmy do dwunastej opracować plan z moimi strażnikami, służbą i oczywiście rycerzami.
Ufam moim poddanym jak i służącym że będą nas chronić. Mam też dziwne wrażenie, że moi rodzice już tam na nas czekają, znając moje zamiary powrotu.

-Król i Królowa na pewno będą chcieli was chronić. Jestem dumna, że żyje pod ich władzą. Są naprawdę godnymi władcami.

-Przekaże rodzicom- zaśmiałem się chwytając dłoń kobiety w swoją.

****

Właśnie z Jiminem jesteśmy w trakcie ostatnich poprawek i wstępnych planów na drogę. Byliśmy już ubrani w swoje rzeczy, które Sierra wyprała nam właśnie na powrót.

-Wszystko w porządku?- spytałem blondyna, który siedział przy szafce na podłodze wpatrując się w ścianę na przeciwko niego.

-Jimin!- podniosłem lekko głos, gdyż nie uzyskałem odpowiedzi. Chodź i tym razem zdawał się mnie wcale nie słuchać.

-Hej, skarbie co się dzieje- ukucnąłem przed nim podnosząc palcami jego podbródek tak by w końcu podniósł na mnie wzrok.

-Emm, co mówiłeś?- zapytał w końcu, po dłuższej chwili.

-Co się dzieje?- zapytałem ponownie,lecz od razu uzyskałem widok zbierających się w jego oczach łez.

-Czy...czy myślisz że- uciął na chwile by zetrzeć szybko spływającą łzę- że moi rodzice tak na prawdę nigdy mnie nie chcieli?

-Co ty mówisz Jiminnie- usiadłem obok zgarniając drobniejszego na swoje kolana- Rodzice cię kochają, a już na pewno twoja mama. To nie twoja wina, że twój ojciec nie akceptuje tego jaki jesteś o tu- położyłem dłoń w miejscu gdzie znajdowało się jego serce.

-To trochę boli wiesz Jungkookie ?- spojrzał na mnie tymi mokrymi od łez oczkami przez co moje serce wykonało fikołka.

-Wiem maluszku, wiem, ale pamiętaj, że teraz to ja jestem tu dla ciebie i będę cię chronił jak robiłem to od początku naszej znajomości. Twoi rodzice w końcu zobaczą co stracili, a stracili wszystko. Bo ty jesteś ich wszystkim kochanie. Nie myśl o tym, tylko o tym że zaczniemy teraz nowe życie. Razem. U boku ludzi którzy będą cię chronić, kochać i rozbawiać do łez.- cmoknąłem jego polik- Tylko z umiarem, bo jak ktoś będzie zbyt blisko ciebie to będzie miał ze mną do czynienia!

-Jesteś zazdrosny Jungkookie- zaśmiał się cichutko- Ale dziękuje, dziękuje ci za wszystko co dla mnie robisz.

Długo przypatrywałem się jego twarzy, oczom które wyrażały teraz jedynie zaufanie, i bezpieczeństwo, które czuł i mam nadzieje że przekazywał mi teraz nimi swoje oddanie i ufność którymi mnie obdarzał.

-Chodźmy już spać kochanie, musimy rano wstać by ruszyć w drogę- cmoknąłem delikatnie jego pulchniutkie usteczka wstając i biorąc go na ręce, by zanieść do łóżka.

-Yaa jestem ciężki!- krzyknął uderzając mnie w klatkę

-Yhm tak tak- zaśmiałem się rzucając go na łóżku. 

-Dobranoc- usłyszałam gdy tylko znalazłem się pod kołdra przytulony do jego pleców.


***********************************
Hej hej !
Tak tak długo mnie tu nie było, wiec wyszłam z wprawy i rozdział może troszkę nie mieć sensu haha jest to ostatni rozdział z seri „ale nudy" od następnego będzie się działo! Wyczekujcieeee 💜

„Kings of Friends'" /JikookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz