-Jungkookie co teraz z nami będzie?- szepnął blondyn jeżdżąc palcami po mojej klatce piersiowej.
Wyglądał tak rozkosznie wtulony w mój bok.-Nie wiem, napewno trzeba będzie pogadać z moimi rodzicami, ale tylko wtedy gdy nie będzie obok nich twoich- westchnąłem całując jego czoło.
Naprawdę nie mam pojęcia co teraz będzie. Nie chce patrzeć na złe wyniki tego, ale może być tak, że zostanę odesłany.
Huk z jakim otworzyły się drzwi wyrwał nas obu z łóżka, a mój instynkt obronny schował Jimina za siebie.
-Co ty tutaj robisz?! Czy nie wyraziłem się jasno!- krzyk króla Parka rozniósł się na pewno po całym zamku.
-Nie zostawię Jimina, nie bo Król tak chce- warknąłem. Coraz bardziej przestawałem mieć do niego jakikolwiek szacunek. On go do mnie nie miał.
-Masz mnie słuchać, jesteś na moim terenie, w moim zamku, w moim miasteczku!
-Super! To w takim razie ja wyjeżdżam!- krzyknąłem zaczynajac zbierać swoje rzeczy.
-A ja z nim- Jimin podszedł do mnie przytulając od tylu. Zaskoczony tak samo jak jego ojciec, chwyciłem jego dłoń.
-Chyba sobie ze mnie żartujesz Park Jimin! Zostajesz nie masz prawa nigdzie wyjeżdżać, jutro przyjeżdża twoja potencjalna żona!
Gdy tylko to usłyszałem jeszcze bardziej zgadzałem się na słowa Jimina. Nie będzie mi mojego aniołka swatał.
-Przykro mi Ojcze- szybko przeszliśmy obok Króla nim ten się zorientował.
Pobiegliśmy do stajni od razu wsiadając na konie.
Strażnicy wybiegli z zamku, lecz my właśnie przekraczaliśmy jego mury. Nadal wkurzony i zdenerwowany jechałem tak szybko na ile pozwalał mój rumak.-Jeongguk!- krzyk Jimina sprawił ich całkowicie zatrzymałem konia. Na szczęście byliśmy już w dalekim lesie, a zakładam że król nie wyślę za nami straży. -Zwolnij proszę.
Jego głos był prawie że płaczliwy. Od razu odwróciłem głowę w jego stronę by dostrzec spływające łzy po jego rumianych policzkach.
-Przepraszam kochanie- wyciągnąłem dłoń w jego stronę, którą po chwili chwycił.
-Co teraz zrobimy? Nawet nie mamy jak się pokazać w twoim miasteczku- westchnął.
Ruszyliśmy powoli. Próbowałem przypomnieć sobie kto ma u mnie dług i mógł by nas przenocować. Chodź by na chwile.
-Wiem !- krzyknąłem nagle- Marinett!
-Kto to?- lekko przyspieszył trucht konia by zrównać go z moim.
-Kobieta wisi mi przysługę za opiekę nad jej synem. Kiedyś ten wyszedł z domu i nie wracał od pięciu dni. Kobieta stanęła w murach naszego zamku, a że miałem dobry dzień pojechałem go szukać.- wyjaśniłem pokrótce. No przecież nie powiem, że znalazłem go na gejowskiej imprezie.
-O..okej- westchnął.
Przed nami była jakaś godzina drogi. Musieliśmy za nie długo zrobić postuj by konie mogły się napić i odpocząć.
Mam nadzieje, że mój plan wypali, mimo tak nieprzemyślanego i natychmiastowego planu ratunkowego. Boże pilnuj nas.
CZYTASZ
„Kings of Friends'" /Jikook
FanficJeon Jeongguk, książę małego królestwa Meisel. Park Jimin, książę także niewielkiego królestwa Deisl. Ich rodziny od pokoleń trzymają przyjacielskie stosunki. Niby dobrze, ale jednak. Każde dobro ma swoją złą stronę. A jaką? Tą odpowiedz znajdziesz...