Gdy tylko razem z blondynem znaleźliśmy się w pokoju na górze obydwoje rzuciliśmy się dosłownie na ogromne łóżko stojące przy samej ścianie.
-Ile tutaj zostaniemy?- cichutki głos Jimina dotarł do moich uszu.
-Z trzy dni, potem jedziemy do mnie- odparłem pewnie. Byłem przekonany, że tam będziemy bezpieczni. W niedługo moim zamku.
-A..ale jak ty sobie to wyobrażasz Jeongguk?- oho skoro nazwał mnie pełnym imieniem coś czuje, że nie ufa mi w tej sprawie. Zawsze tak robił.
-Zaufaj mi, wiem co robię. Moi rodzice nie pozwolą cię ani tym bardziej mnie skrzywdzić. A będąc na mojej ziemi twoi rodzice za dużo zrobić nie mogą. Jeśli tam przyjadą, nic nie zrobią- westchnąłem układając blondaska na swoim torsie.- Nasi strażnicy, gdy tylko wyczują zagrożenie na moją rodzine staną w obronie. Jeśli tylko każe im chronić i ciebie zrobią to. Inaczej grozi im kara śmierci.
-Nie sądzisz, że to brzmi trochę za pięknie?- swój wzrok podniósł na moją twarz, jak by próbował wychwycić każde najmniejsze zawahanie lub niepewność w tym co powiedziałem.
-Owszem może i brzmi, ale co poradzę skoro moja intuicja przeczuwa, że tylko tam będziesz bezpieczny, mój piękny- zebrałem dłonią opadające na jego piękne oczka włosy.
-Ty też musisz być bezpieczny, nie tylko ja Jungkookie przestań patrzeć tylko na mnie, czemu nie potrafisz zrozumieć, że nie poczuje się bezpiecznie jeśli ciebie nie ma obok mnie- podniósł się siadając na moich biodrach.
-Mój słodziak- uśmiechnąłem się najpiękniej jak potrafiłem, by zaraz zobaczyć na jego pulchniutkich policzkach ślady różu.
-Twój- róż przybrał na barwie- ale za to ty też musisz być mój- skrzyżował ręce na piersi patrząc na mnie tym „wyzywającym" wzrokiem.
-Zawsze byłem. Odkąd tylko cię zobaczyłem już byłem twój- odpowiedziałem szczerze patrząc mu głęboko w oczy.
Jednym i zdecydowanym ruchem przeciągnąłem blondyna za szyje bliżej mnie sprawiając,że ten zatrzymał się od mojej twarzy tylko kilka centymetrów.
Podniosłem lekko głowę od razu zatapiając się w miękkich jak poduszeczki ustach mojego malucha. Chłopak lekko zdziwiony oddał prawie od razu pocałunek, swoje dłonie wplątując w moje włosy. Jedną ręką obejmowałem go w pasie, gdy druga była na jego szyi przyciskając go jeszcze bliżej mnie.
Zdecydowanym ruchem przekręciłem nas tak by teraz to on był na dole, gdy to ja zawisnąłem nad nim. Starałem się w ten pocałunek przelać wszystkie swoje emocje jakie mnie otaczały względem niego. Całą miłość, o ile już mogłem tak to nazwać, niepewność co do dalszych przeżyć i siłę, którą miałem by tylko sprawiać uśmiech na jego twarzyczce.-Jesteś taki piękny Park Jiminie- szepnąłem wprost do jego ucha, czując zaraz jak po jego ciele przepływa prąd. Pocałowałem jego szyje delikatnie ssąc miejsce pod żuchwą blondyna.
Powstały czerwony ślad na jego mlecznej delikatnie opalonej skórze, był dość mocno widoczny co nie powiem cieszyło mnie.Chłopak złapał moją głowę samemu nakierowująca mnie na swoje usta.
Wiem skarbie czuje do ciebie to samo co ty i przyrzekam ci ze nigdy tego nie popsuje, chodź bym miał umrzeć. A twoją śmierć przypieczętuje zemstą na tego kto tego dokona by następnie znaleźć się znowu przy tobie maluchu.

CZYTASZ
„Kings of Friends'" /Jikook
FanfictionJeon Jeongguk, książę małego królestwa Meisel. Park Jimin, książę także niewielkiego królestwa Deisl. Ich rodziny od pokoleń trzymają przyjacielskie stosunki. Niby dobrze, ale jednak. Każde dobro ma swoją złą stronę. A jaką? Tą odpowiedz znajdziesz...