Jesteśmy w gęstym lesie. Na niebie słońce dopiero budziło się do życia, by pięknie nagrzać ziemie, która jeszcze po ciemnej i zimnej nocy oddawała lekki chłód połączony z poranną rosą odznaczającą się na trawie.
-Jeszcze jakieś dwie godziny i powinnismy być- westchnąłem sprowadzając konia do truchtu wyrównując z Jiminem, który dziś był wyjątkowo zdenerwowany.
Nawet najmniejsze słowo przechodziło przez jego gardło z trudem. Próbowałem już naprawdę wszystkiego, by uspokoić trochę tego szkraba. Nawet zielona herbatka Sierry nie pomogła, a to naprawę nowość.
-Okej- westchnął nadal nie odrywając wzroku od leśnej dróżki.
-Jimin mógł byś na mnie spojrzeć- lekko warknąłem czując jego lekceważenie mnie i naprawdę powoli zaczynało mnie to wkurzać.
-O co ci chodzi Jeongguk?- w końcu podniósł na mnie wzrok
-O co chodzi?- zapytałem po raz kolejny tego dnia, łapiąc go za rękę.
-Boje się dobra- warknął- Boje się, że będą tam moi rodzice i skończy się to bardzo źle. Nie rozumiesz, że mojej przeczucia nie są dobre?
-W takim razie dlaczego nie powiedziałeś mi tego od razu jak wyjechaliśmy, albo jak wstaliśmy. Już od wczesnego ranka unikasz naszych rozmów, a nawet gestów które jakoś dzień temu ci nie przeszkadzały.
-Przepraszam okej- jego oczy lekko się zaszkliły powodując, że chłopak od razu odwrócił głowę w drugą stronę.
-Nic się nie stało, skarbie. Po prostu przestań o tym myśleć, wiem że nic się nie stanie. Jestem tego niemal pewny.- uśmiechnąłem się.
***
Naszym oczom powoli ukazywał się zarys mojego zamku. Jednak w tym momencie i w moim brzuchu pojawiły się motylki stresu.
Mimo wszystko wierzyłem swoim rodzicom, że nie rozczarują mnie i przewidzą moje działanie.-To co,zaczyna się zabawa- westchnąłem, gdy w tym momencie wkroczyliśmy w miasteczko Meisel. Mieszkańcy widząc nas kłaniali się lub po prostu rozchodzili się na boki przyglądając dokładnie.
-Patrz mamo, to książe Jeon i Park- dobiegł mnie szept. Odwróciłem się w jego stronę widząc małą dziewczynkę ciągnącą za rękaw koszuli matki. Spojrzałem z wyższością na kobietę, która po tym uciszyła dziecko.
Dojechaliśmy pod bramę, przy której stało w tym momencie sześciu rycerzy. Dziwne zazwyczaj było ich troje może czworo.
Zerknąłem na Jimina bezgłośnie pokazując mu, że ma jechać za mną.-Witam, książe Jeon. Z rozkazu pańskiej matki nie możemy księcia wpuścić przed królowy przyjściem. Już została zawiadomiona- głos głównego dotarł do mojego ucha, nie powiem, że mnie to zdziwiło. Matka zrobiła takie wymogi?
Zerknąłem dyskretnie na tak samo zdezorientowanego blondyna.
Po chwili brama otworzyła się, a przed nią wyszła moja matka z ojcem mając poważne miny.-Jeon Jeongguk- dotarł mnie głos ojca.- Macie pięć minut na odstawienie koni do stajni i przyjście do sali tronowej.- słowa te wypowiedział głośno i twardo, osłupiając mnie tym doszczętnie. Czy to znaczy, że mamy przechlapane?
Zrobiliśmy to co kazał ojciec, by zaraz pędem trzymając w swojej dłoni tą Jimina ruszyć do sali.
Całą drogę czułem jak chłopak jest spięty i najchętniej wszedł by na mnie, by tylko poczuć się bezpiecznie. Niestety i ja nie wiedziałem o co chodzi rodzicom.Rycerze otworzyli przed nami ogromne drzwi przez które po chwili weszliśmy widząc jak ojciec i matka siedzą przy wielkiem stole.
-Usiądźcie- wskazała.
-Matko, ojcze, czy możecie powiedzieć mi o co chodzi?- spojrzałem na nich- Jeśli będziecie chcieli nas wyrzucić zróbcie to teraz, a odejdziemy.
-Ależ skarbie nikt cię stąd nie wyrzuca!- krzyknęła uśmiechając się od razu podchodząc do nas i przytulając od razu.- Tak się cieszę, że nic wam nie jest. Jimin dziecko ty moje jaki ty jesteś chudy!
-Em dzię..k.kuje pani Jeon- odparł lekko zawstydzony.
-Już się bałem- zaśmiałem się nerwowo- Ale skoro wzmocniliście straż musi być coś na rzeczy- oparłem się o krzesło spoglądając na nich.
-Owszem- westchnął król- Niestety Jimin,ale twoi rodzice, a bardziej ojciec, po waszym wyjeździe wściekł się tak, że zażądał by jak tylko trafisz w jego ręce, albo jakiejś z ich służby, zostaniesz stracony do lochów aż do momentu twojego zasłabnięcia lub wykończenia- głos ojca wahał się cały czas.
Jego słowa mną wstrząsnęły, a co dopiero Jiminem. Jak można być takim dla swojego syna! Spojrzałem od razu na chłopaka widząc jak ten patrzy na moich rodziców z bólem na twarzy. Jego łzy , których teraz nawet nie próbował ukryć spływały mu po twarzy.
Szybko wstałem zgarniając anioła na swoje kolana przytulając go najmocniej jak mogłem.
-Tak nam przykro Jiminie- westchnęła cicho matka.
-O.oni ni..nigdy mnie nie...kochali- zaszlochał zakrywając małymi łapkami swe oczy.
-Twoja matka kocha cię najmocniej na świecie kochanie. To ona zakazała jechać ciebie szukać. Z nami nic ci nie grozi, na pewno Jeongguk już ci to powiedział, ale od teraz chronić cię będzie cała nasza armia i nie tylko. Mieszkańcy będą cię kryć, mówiąc, że nawet cię tu nie widzieli- wstała razem z ojcem podchodząc do nas, kładąc ręce na jego plecach.
-Tak....t..tak bardzo wam dziękuje- rozpłakał się już na dobre. A nawet nie wiedząc kiedy i na mojej twarzy pojawiła się łza, gdy nie mogłem patrzeć już na tak cierpiące moje serduszko siedzące teraz i wtulając się we mnie najmocniej jak umiało.
A najgorsze miało dopiero nadejść.
CZYTASZ
„Kings of Friends'" /Jikook
Fiksi PenggemarJeon Jeongguk, książę małego królestwa Meisel. Park Jimin, książę także niewielkiego królestwa Deisl. Ich rodziny od pokoleń trzymają przyjacielskie stosunki. Niby dobrze, ale jednak. Każde dobro ma swoją złą stronę. A jaką? Tą odpowiedz znajdziesz...