15

467 34 6
                                    

Jesteśmy w gęstym lesie. Na niebie słońce dopiero budziło się do życia, by pięknie nagrzać ziemie, która jeszcze po ciemnej i zimnej nocy oddawała lekki chłód połączony z poranną rosą odznaczającą się na trawie.

-Jeszcze jakieś dwie godziny i powinnismy być- westchnąłem sprowadzając konia do truchtu wyrównując z Jiminem, który dziś był wyjątkowo zdenerwowany.

Nawet najmniejsze słowo przechodziło przez jego gardło z trudem. Próbowałem już naprawdę wszystkiego, by uspokoić trochę tego szkraba. Nawet zielona herbatka Sierry nie pomogła, a to naprawę nowość.

-Okej- westchnął nadal nie odrywając wzroku od leśnej dróżki.

-Jimin mógł byś na mnie spojrzeć- lekko warknąłem czując jego lekceważenie mnie i naprawdę powoli zaczynało mnie to wkurzać.

-O co ci chodzi Jeongguk?- w końcu podniósł na mnie wzrok

-O co chodzi?- zapytałem po raz kolejny tego dnia, łapiąc go za rękę.

-Boje się dobra- warknął- Boje się, że będą tam moi rodzice i skończy się to bardzo źle. Nie rozumiesz, że mojej przeczucia nie są dobre?

-W takim razie dlaczego nie powiedziałeś mi tego od razu jak wyjechaliśmy, albo jak wstaliśmy. Już od wczesnego ranka unikasz naszych rozmów, a nawet gestów które jakoś dzień temu ci nie przeszkadzały.

-Przepraszam okej- jego oczy lekko się zaszkliły powodując, że chłopak od razu odwrócił głowę w drugą stronę.

-Nic się nie stało, skarbie. Po prostu przestań o tym myśleć, wiem że nic się nie stanie. Jestem tego niemal pewny.- uśmiechnąłem się.

***

Naszym oczom powoli ukazywał się zarys mojego zamku. Jednak w tym momencie i w moim brzuchu pojawiły się motylki stresu.
Mimo wszystko wierzyłem swoim rodzicom, że nie rozczarują mnie i przewidzą moje działanie.

-To co,zaczyna się zabawa- westchnąłem, gdy w tym momencie wkroczyliśmy w miasteczko Meisel. Mieszkańcy widząc nas kłaniali się lub po prostu rozchodzili się na boki przyglądając dokładnie.

-Patrz mamo, to książe Jeon i Park- dobiegł mnie szept. Odwróciłem się w jego stronę widząc małą dziewczynkę ciągnącą za rękaw koszuli matki. Spojrzałem z wyższością na kobietę, która po tym uciszyła dziecko.

Dojechaliśmy pod bramę, przy której stało w tym momencie sześciu rycerzy. Dziwne zazwyczaj było ich troje może czworo.
Zerknąłem na Jimina bezgłośnie pokazując mu, że ma jechać za mną.

-Witam, książe Jeon. Z rozkazu pańskiej matki nie możemy księcia wpuścić przed królowy przyjściem. Już została zawiadomiona- głos głównego dotarł do mojego ucha, nie powiem, że mnie to zdziwiło. Matka zrobiła takie wymogi?
Zerknąłem dyskretnie na tak samo zdezorientowanego blondyna.
Po chwili brama otworzyła się, a przed nią wyszła moja matka z ojcem mając poważne miny.

-Jeon Jeongguk- dotarł mnie głos ojca.- Macie pięć minut na odstawienie koni do stajni i przyjście do sali tronowej.- słowa te wypowiedział głośno i twardo, osłupiając mnie tym doszczętnie. Czy to znaczy, że mamy przechlapane?

Zrobiliśmy to co kazał ojciec, by zaraz pędem trzymając w swojej dłoni tą Jimina ruszyć do sali.
Całą drogę czułem jak chłopak jest spięty i najchętniej wszedł by na mnie, by tylko poczuć się bezpiecznie. Niestety i ja nie wiedziałem o co chodzi rodzicom.

Rycerze otworzyli przed nami ogromne drzwi przez które po chwili weszliśmy widząc jak ojciec i matka siedzą przy wielkiem stole.

-Usiądźcie- wskazała.

-Matko, ojcze, czy możecie powiedzieć mi o co chodzi?- spojrzałem na nich- Jeśli będziecie chcieli nas wyrzucić zróbcie to teraz, a odejdziemy.

-Ależ skarbie nikt cię stąd nie wyrzuca!- krzyknęła uśmiechając się od razu podchodząc do nas i przytulając od razu.- Tak się cieszę, że nic wam nie jest. Jimin dziecko ty moje jaki ty jesteś chudy!

-Em dzię..k.kuje pani Jeon- odparł lekko zawstydzony.

-Już się bałem- zaśmiałem się nerwowo- Ale skoro wzmocniliście straż musi być coś na rzeczy- oparłem się o krzesło spoglądając na nich.

-Owszem- westchnął król- Niestety Jimin,ale twoi rodzice, a bardziej ojciec, po waszym wyjeździe wściekł się tak, że zażądał by jak tylko trafisz w jego ręce, albo jakiejś z ich służby, zostaniesz stracony do lochów aż do momentu twojego zasłabnięcia lub wykończenia- głos ojca wahał się cały czas.

Jego słowa mną wstrząsnęły, a co dopiero Jiminem. Jak można być takim dla swojego syna! Spojrzałem od razu na chłopaka widząc jak ten patrzy na moich rodziców z bólem na twarzy. Jego łzy , których teraz nawet nie próbował ukryć spływały mu po twarzy.

Szybko wstałem zgarniając anioła na swoje kolana przytulając go najmocniej jak mogłem.

-Tak nam przykro Jiminie- westchnęła cicho matka.

-O.oni ni..nigdy mnie nie...kochali- zaszlochał zakrywając małymi łapkami swe oczy.

-Twoja matka kocha cię najmocniej na świecie kochanie. To ona zakazała jechać ciebie szukać. Z nami nic ci nie grozi, na pewno Jeongguk już ci to powiedział, ale od teraz chronić cię będzie cała nasza armia i nie tylko. Mieszkańcy będą cię kryć, mówiąc, że nawet cię tu nie widzieli- wstała razem z ojcem podchodząc do nas, kładąc ręce na jego plecach.

-Tak....t..tak bardzo wam dziękuje- rozpłakał się już na dobre. A nawet nie wiedząc kiedy i na mojej twarzy pojawiła się łza, gdy nie mogłem patrzeć już na tak cierpiące moje serduszko siedzące teraz i wtulając się we mnie najmocniej jak umiało.

A najgorsze miało dopiero nadejść.

„Kings of Friends'" /JikookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz