6

578 33 4
                                    

Delikatne sunięcie palcami po moim policzku wybudziło mnie z głębokiego snu. Wtuliłem twarz w dłoń jak mniemam Jimina, uświadamiając sobie jak bardzo tęskniłem za takimi porankami.
Po cichym chichocie chłopaka otworzyłem po woli najpierw jedno oko. a następnie drugie by po chwili ujrzeć uśmiechniętą twarz winowajcy.

-Dzień dobry- zacząłem, przeciągając się zaraz.

-Hej- przytulił się do mojej klatki piersiowej kładąc na nią swoją główkę. Moja ręka automatycznie powędrowała w jego włosy, by delikatnie masować skórę głowy chłopaka.

-Jest mi dobrze Junggukie- mruknął.

-Mi tez kochanie- westchnąłem. Wiedziałem, że zaraz będziemy musieli zejść na śniadanie co równało się z zobaczeniem rodziców. Już sam nie wiem czy ten dzień będzie dobry czy zły.

-Przestań- klepnął moje podbrzusze- mówiłem ci, że nie lubię jak tak mówisz.

Owszem nie lubił, ale to dlatego, że zawstydzał się wtedy i próbował ukrywać swoją twarz. Uroczy.

-Jasne- zaśmiałem się- Chyba musimy wstać wiesz?

-Jeszcze chwilkę, wygodnie mi- dźgnął mnie palcem w żebro.

-Ała!- pisnąłem odsuwając się przez co ze mnie spadł- To bolało diable!

Szybko popchnąłem go na plecy siadając na nim okrakiem, zaczynajac tortury jakimi były łaskotki.
Chłopak śmiał się jak opętany co chwila krzycząc bym przestał. Oczywiście powodowało to jeszcze więcej gilgotek.

-Jeon Jeongguk! Park Jimin!- natychmiastowo zszedłem z blondyna siadając obok. Ton głosu z jakim wypowiadał nasze imiona mój ojciec był naprawdę groźny. Przykryłem Jimina szybko kołdrą, co niby miało dać mu jakąś ochronę przed tym co zaraz się stanie.

-Jesteście nieodpowiedzialni! Wiecie która jest godzina? Nie? To ja wam powiem 11:30. Jeongguk, twój codzienny obchód przy miasteczku nawet tutaj powinien być zrobiony o godzinie 6:00 rano, dodatkowo poranne ćwiczenia na godzinę 8:00 także wypadły ci z głowy. Po Jiminie mógł bym się tego spodziewać, ale nie po tobie. Wiesz, że nienawidzę na ciebie krzyczeć, ale masz wypełniać obowiązki! Jesteś księciem i rycerzem! Masz brać na siebie odpowiedzialność, uczyć się jej!- podniosły ton naprawdę wskazywał na jego wściekłość.

Naprawdę było już tak późno? Kompletnie wypadło mi z głowy. Ważny był Jimin i jego uśmiech niż jakiś obchód.

-Tak Ojcze, wybacz wiem, że zawiniłem. Proszę Cię o wybaczenie i poprawie się. Wiem, że nie wykonałem obowiązku. Jestem gotowy przyjąć karę- mówiąc to wstałem kłaniając się nisko.

Pamiętam do teraz słowa babci. Mówiła bym zawsze przyznawał się do błędu, przeprosił i chodź by nie była to moja wina wziął ją na siebie. Wtedy będę godnym mężczyzna i gotowym następcą tronu.

-Macie się jak najszybciej wyszykować i widzę was w sali tronowej na posiłku. Nie każcie nam czekać- wyszedł gdy tylko strażnicy otworzyli mu drzwi.

-Przepraszam cię- cichy głosik dotarł do moich uszu- To moja wina powinienem cię obudzić lub zrobić cokolwiek.

-Przestań- westchnąłem- nic się nie stało będzie dobrze, idź pierwszy do łazienki wyszukuj się- pocałowałem jego czoło siadając z powrotem na łóżko.

„Kings of Friends'" /JikookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz