Pov Amelia
No ten tego dostałam w łeb od nie wiem sama kogo, spotkałam się z mężczyzną który wcześniej mnie bardzo zranił iiii zostawiłam przyjaciół z jedynie sms'em. Mądra jestem wiem. Obecnie siedzę na krześle z krwawiącą głową, przede mną Olek, a obok mnie jakaś laska, super. Co mam robić? Mówić coś?
-Czego chcesz ode mnie ?!-krzyczę pół głośno w stronę chłopaka, ten tylko się zaśmiał i wstał Ze skórzanego fotela, podszedł do mnie i złapał za podbródek. Bałam się na maxa. Ten nic nie mówiąc wyjebal mi liścia w twarz, Kurwa bolało.
-O co ci chodzi ?-mówię prawie płacząc-Daj mi spokój proszę-łzy już mi się leją-Znajdź sobie kogoś innego, a mi daj spokój-krzyczę przez łzy, chłopak nadal się śmieje.
-Oj złotko, jesteś tą jedyną-mówi i lekko całuje mnie w policzek.-j
Jedyną w swoim rodzaju
-Dlatego mnie biłeś? Dlatego chwilę temu dostałam liścia od ciebie ?!-nie rozumiem go kompletnie, ma zaburzenia psychiczne najwidoczniej.
-Masz nie krzyczeć, wtedy nic ci nie zrobię. Mam sąsiadów-wraca na swoje miejsce i wskazuje dziewczynie kuchnie, ta wychodzi.-Napijesz się czegoś?-pyta z ironicznym uśmiechem
-Spierdalaj-odwracam wzrok, mogłam zostać w domu, bezpieczna, wśród przyjaciół. Jaka ja jestem zjebana Boże święty.
-Co taka nie miła? Może w nocy się to zmieni-patrzy na mnie z pedofilskim uśmiechem, tak samo jak patrzył gdy z nim chodziłam, nie wierzę. Przemilczę to. Chwilę później przyszła ta laska z prawdopodobnie czystą, znowu pije. Chłopak jednym zamachem opróżnił zawartość szklaneczki. Ciągle mi się przyglądał
-Jak ty się zmieniłaś. Jak oni cię zmienili-mówi odstawiając szklankę na blat.-Co oni z tobą zrobili
-Kogoś lepszego-mówię z powagą w głosie, ten się zaśmiał. Chcę do domu....Karol Wiśniewski
Nie mamy nic, żadnych śladów, Amelia nic nie pisze. Japierdole od dziś ktoś ma pokój z nią bo nie wytrzymam. Wszyscy jesteśmy obecnie na komendzie, dziewczyny płaczą, w sumie nie tylko dziewczyny. My, chłopcy też. On ją może zabić przecież. Policja nie dowierza że zatrzymali nie tą osobę. Gratuluję im naprawdę. Siedzę właśnie na krzesełku na komendzie, policjanci szukają adresu chłopaka. Każdy siedzi spięty i wystraszony. Nagle do pomieszczenia wchodzi policjant.
-Dobry wieczór, starszy aspirant Marek Merkel, mamy adres Pana Aleksandra. Mamy nadzieję że koleżanka się znajdzie. Jutro ruszymy na miejsce. Wam radzę jechać do domu-mówił starszy mężczyzna. Jakie jutro?! On ją zabije do tego czasu!
-Nie ma mowy-mówię wstając
-Karol....-mówi Weronika próbując mnie uspokoić.
-Nie, macie jechać dzisiaj! Albo dajcie mi adres, pojadę osobiście!-krzyczę na cały komisariat
-Proszę pana, proszę się uspokoić. Dobrze pojedziemy dzisiaj-mówi starszy mężczyzna
-Dobrze, jadę z wami, a wy wróćcie do domu-zwracam się do przyjaciół którzy protestują
-Nie, nie zostawimy tak tego-mówi Krzychu podniesionym tonem
-Zaraz nikt nie pojedzie-unosi się policjant
-Jadę ja i Tromba-zielono włosy przytakuje
-No dobrze, dzwoń-werka wstaje i całuje mnie w usta.
-Wracajmy-mówi Łukasz-Jest po drugiej w nocy-łapie Kasię za rękę i wszyscy wychodzą, zostaje ja, Tromba i trzech policjantów.
CZYTASZ
pomóż mi żyć // patecki
Fanfictionopowiadanie zakończone śmiałam się całymi dniami, pomyślał byś wtedy że popełnię samobójstwo ?