31

2.3K 84 18
                                    

(..) Jechaliśmy słuchając radia Kraków, rozmawialiśmy głównie o moim dzieciństwie które spędziłam z Mateuszem (mini majkiem)*, chłopak opowiedział mi jak poznał się z Martą, zanim dojechaliśmy pod dom moich rodziców minęło trochę czasu, przypominam że w Krakowie są wielkie korki. Będąc już pod domem chłopak powiedział mi żebyśmy jeszcze zeszlii do sklepu. Wysiedliśmy z samochodu i ruszyliśmy w stronę najbliższej żabki.

Brunet kupił po energetyku dla nas i jakiegoś batona, wyszliśmy ze sklepu i akurat mój tata szedł z psami *2. Mężczyzna w pierwszym momencie mnie nie zauważył, ogarnął dopiero gdy krzyknęłam 'Ganges'.

-Hej tato-przytuliłam ojca, był wyraźnie zdziwiony ale z drugiej strony szczęśliwy.
-Hej skarbie-spojrzał na Mikołaja-Co tu robicie ?-spytał ciągnąć lekko psy w swoją stronę.
-Przyjechałam po psiaka, nazwaliście go jakoś ?-mężczyzna się zaśmiał
-Leo-uśmiechnął się i podszedł od Mikołaja-Artur krążek, tata Melki-podał mu rękę i się miło uśmiechnął
-Mikołaj Magdziarz, przyjaciel Amelii-również podał mu rękę.
-Bardzo ładne imię, Leoś-wzięłam od taty smycz z małym yorkiem. Wzięłam psa na ręce i leciutko przytuliłam.
-Wejdziecie na chwilę?-spytał pokazując na blok w którym mieszkają razem z moja mamą. Spojrzałam pytająco na Mikołaja, ten tylko kiwnął głową co miało oznaczać "tak". Poszliśmy za moim tatą do mieszkania, otworzył drzwi, w kuchni stała moja matka odwrócona do nas plecami, było czuć marchew, robi ciasto. Podeszłam do kobiety od tyłu i mocno przytuliłam, odwróciła się do mnie twarzą i odwzajemniła gest, z jej oczy leciały łzy.
-Kochanie co ty tu robisz? Jeju jak się cieszę że jesteś-zaczęła się śmiać lekko i otarła łzy które już przestały lecieć z jej oczu.

-Przyjechałam po Leo-pogłaskałam psa-Przyjechaliśmy-poprawiłam się, a kobieta dopiero teraz dostrzegła Mikołaja. Podeszła do niego i się przedstawiła przytulając bruneta który nie wiedział co zrobić, ostatecznie odwzajemnił uścisk i również się przedstawił. Artur zaprowadził nas do salonu gdzie mieliśmy czekać na naszą kawę, siedziałam z Mikołajem i moim ojcem żartując i śmiejąc się, co jakiś czas przychodziła mama. Przyszła nasza kawa, podziękowaliśmy mojej mamie na napój i szybko w kubkach nie było już nic. Chwilę jeszcze pogadaliśmy i nadszedł czas na powrót. Wzięłam psa "pod pachę", pożegnaliśmy się z moimi rodzicami i wyszliśmy z domu.

Chłopak wziął Leo na ręce i tak jechaliśmy cała drogę, w tym czasie młody piesek uznał że pójdzie sobie spać. Gdy dojechaliśmy było około godziny 19:30, weszliśmy do domu, w salonie siedziała tylko Werka z Pateckim. Od razu gdy zobaczyli psa od razu leoś został zaatakowany falą głaskających go domowników którzy się zlecieli. Przywitaliśmy się i usiedliśmy na kanapie, Majkel leżał na podłodze z Leo i się z nim bawił. Takie wieczory w domu ekipy są rzadkością bo nie zawsze wszyscy są w domu. Siedziałam oparta o Kubę który mnie obejmował, po mojej lewej on, a po prawej Łukasz. Siedzieliśmy do późna opowiadając sobie kawały i tak dalej, usłyszałam dzwonek mojego telefonu, numer nieznany, wszyscy zamilkli, odebrałam.

Myślisz że tak łatwo się mnie pozbędziesz ?Jesteś w błędzie skarbie. Policja ci nie pomoże hahaha. Zatrzymali nie tego kochanie. Bójcie sie.

Rozłączył się, zaczęłam płakać. Wstałam i szybkim krokiem ruszyłam do swojego pokoju w którym się zamknęłam, rzuciłam się na łóżko, a łzy płynęły już niczym rzeczka. Ten człowiek jest zdolny do wszystkiego, boję się strasznie. Nie chcę narażać ich na śmierć. Moi przyjaciele nie mogą cierpieć za mnie, niepotrzebnie dzwonili na policję jak byłam w tym jebanym szpitalu. FUCK. Podniosłam się i usiadłam na skraju łóżka chowając twarz w dłonie, nadal płakałam. Usłyszałam ciche pukanie dobiegające od drzwi balkonowych, odsłoniłam zasłony i ujrzałam Weronikę i Majkela, stali ze łzami w oczach i patrzyli wprost na mnie, otworzyłam i wpuściłam ich do środka. Różowo włosa od razu się do mnie przytuliła, Mały Michał zrobił to samo. Staliśmy tak chwilę aż kolejne osoby nie weszły przez otwarte drzwi balkonowe. Usiadłam na łóżku, a reszta stała i patrzyła to na ścianę, sufit lub podłogę.

Jedyną odważną osobą był Karol który postanowił się odezwać.
-Amelia...-spojrzał na mnie
-Mam się wynieść tak?-wszyscy automatycznie spojrzeli na mnie.
-Nawet tak nie mów-kontynuował-Wiesz że zawsze ci pomożemy co nie? Nie ważne co by się działo Masz nas. Mówiliśmy ci to miliony razy i mam nadzieję że zakodowałaś to sobie. Jesteśmy "rodziną"-słowo rodzina wziął w cudzysłów i dalej mówił-Przysięgam ci zże damy sobie radę, nas jest 11, a on jeden-stanął przede mną i złapał za ramiona-Nawet jeśli ma jakichś pomocników to co z tego? Jeżeli zginiemy to wszyscy. Po raz kolejny powtarzam ci ze jeżeli będziemy się trzymać razem to nic nam się nie stanie, jasne?-chłopak odsunął się ode mnie i lekko się uśmiechnął, wstałam i podeszłam do friza, popatrzyłam na niego i przytuliłam z całej siły nie powstrzymując łez, chłopak odwzajemnił uścisk, dołączyli się do nas pozostali. Zostałam zamknięta w szczelnym uścisku. Poszliśmy spać

-------
*przypominam że Amelia jest kuzynka Mateusza Krzyżanowskiego. ;)) (mini majk)

*2 również przypominam że Amelia jak mieszkała jeszcze z rodzicami miała psa gangesa. (Właściwie nie z rodzicami tylko sama, ale oddala go rodzicom na czas mieszkania z Ekipą).
Buziaczki❤🐍

pomóż mi żyć // pateckiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz