#15

290 15 3
                                    

Nagle w kuchni pojawili się dwaj strażnicy z Robertem.
-Boże Alex-powiedział Robert próbując się wyrwać
-Robert..-powiedziałam cicho i zaczęłam do niego iść
Nagle zostałam uwięziona w silnych ramionach Alfy.
-Nie waż się nawet tknąć go palcem-wysyczał mi do ucha
-Alfo to ten mężczyzna z którym Luna pisała nieodpowiednie wiadomości które Alfa znalazł na jej telefonie-powiedział jeden ze strażników patrząc na mnie dziwnym wzrokiem
-Dalej twierdzisz że to twój brat?-zapytał mnie mój przeznaczony
Nic nie odpowiedziałam  ba nawet na niego nie spojrzałam.
-Dobrze w takim razie on po pewnym czasie nam powie -powiedział i spojrzał na Roberta-zaprowadzcie go do lochów-zwrócił się do strażników
W mgnieniu oka już ich nie było.
-Nie czekajcie!-krzyknełam za nimi próbując się wyrwać
Alfa wziął mnie na ręce i usadził na stołku przy wysepce.
-Siadaj i jedź. Może jak będziesz grzeczna i powiesz mi kim on jest dla ciebie to będziesz mogła go odwiedzić-powiedział podając mi talerz z jajecznicą
Popatrzyłam na niego ze łzami w oczach.
-My tylko się przyjaźnimy-powiedziałam cicho
-To tak się teraz to nazywa? Przyjaźń?-powiedział podniesionym głosem
-Nie my się naprawdę tylko przyjaźnimy-powiedzialam patrząc na niego
-A te wiadomości to co?-powiedział wymachując rękoma
-Żarty-powiedziałam cicho
-To potwierdza tylko jak dziecinna jesteś-powiedział patrząc wprost w moje oczy.
Gdy to powiedział coś mnie zakuło w okolicy serca i nie mogłam powstrzymać wybuchu złości.
-Ja jestem dziecinna?! Jako dwunastoletnie dziecko musiałam sama zarabiać na siebie bo moja ciotka była skąpa, znosiłam każde wyśmiewanie dotyczące mojego ubioru czy tego że nie mam rodziców, sama opłaciłam sobie szkołę i kursy walki, sama się wychowałam, sama się przygotowałam na zemstę, nikt mi nie pomagał oprócz Roberta i komu to zawdzięczam?! Bogatemu, rozpieszczonemu bachorowi który skazał moją rodzinę na śmierć z nudów! Najpierw popatrz na siebie zanim zaczniesz się rzucać na kogoś!-wykrzyczałam
Alfa parzył się na mnie zdziwiony. W tej chwili uświadomiłam sobie co powiedziałam więc szybko wyszłam z kuchni i poszłam do pokoju. Weszłam do pokoju i znajdując mój plecak wyjęłam z niego paczkę papierosów i zeszłam na dół do ogrodu. Mojego przeznaczonego nigdzie nie było więc usiadłam na stopniach od tarasu i odpaliłam papierosa. Strażnik który stał niedaleko przy jakimś torze przeszkód popatrzył się na mnie dziwnie ale przypominając sobie że jestem Luną podniesłam wysoko głowę i paliłam dalej. Pewnie przekazywał tą informację Alfie ale na razie mnie to nie obchodziło. Przymknęłam oczy i napawałam się ciszą. Chciałam tylko świętego spokoju. Nagle ktoś się do mnie dosiadł. Otworzyłam oczy i zobaczyłam mojego przeznaczonego który odpalał w tym momencie swojego papierosa. Nie odzywałam się. Nie mogłam a raczej nie chciałam.
-Masz rację-nagle powiedział nie patrząc się na mnie.
-Z czym?-spytałam
-Z tym że wtedy taki byłem i że teraz też trochę jestem bo wymagam żebyś zachowywała się tak jak chce a to jest dla Ciebie nowa sytuacja-powiedział patrząc prosto przed siebie.
Nic się nie odezwałam tylko spojrzałam tam gdzie on.

Rayan
Popatrzyłem na nią. Wyglądała jak anioł chociaż nim nie była. Wiem że jestem chujem i przeszłości nie zmienię. Zawsze chciałem mieć mate która będzie kobieca i uległa a co dostałem? Buntowniczą i zadziorną dziewczynę która chciała mnie zabić. Nie mogłem przestać na nią patrzeć. Ma zaledwie 18 lat a zachowywała się jednocześnie jak dziecko i dorosła kobieta w jednym. Jak na człowieka jej postura nie była aż tak słaba może oprócz jej niskiego wzrostu. Po chwili dotarło do mnie że nie powinna palić bo jej to o wiele bardziej szkodzi niż wilkołakowi. Zgasiłem papierosa równo z nią i wstałem patrząc na nią z góry.
-Oddaj papierosy-powiedziałem z wyciągniętą ręką w jej stronę.
Spojrzała na mnie i stanęła naprzeciwko mnie zadzierając głowę do góry.
-Powaliło? Nie ma mowy nawet-powiedziała i założyła ręce.
-Alex Salvatore masz oddać mi te papierosy to nie jest dobre dla twojego zdrowia jesteś człowiekiem-powiedziałem patrząc jej prosto w oczy.
-Jakbym nie wiedziała-powiedziała wymijając mnie i kierując się do domu.
Złapałem ją za ramię i odwracając szybko wyjąłem jej papierosy z kieszeni spodni.
-Oddawaj-wysyczała przez zęby.
-Ani mi się śni-uśmiechnąłem się zwycięsko.
-Pierdol się Winchester-wysyczała przez zęby i skierowała się do wejścia do domu.
-Tylko z Tobą skarbie-powiedziałem cicho uśmiechając się sam do siebie.

Misja: Zabić AlfeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz