15. Wypad na miasto

215 5 1
                                    


Wczoraj do późnej nocy myślałam nad tym co powiedział mi Bryan. Muszę obmyślić jakiś plan działania,przecież nie może pójść tam i zrobić to co oni chcą,nie wiadomo co oni mogą chcieć. 

Rozległ się dźwięk budzika,ospała wstałam i zaczęłam się ubierać. Ubrałam białą bokserkę z zamkiem z tyłu,brązowe biodrówki i brązowe trapery na szyję założyłam również brązową chustę. o ubraniu się umyłam zęby,rozczesałam włosy i gotowa chwyciłam plecak i wyszłam z pokoju,zamykając go na klucz. 

Zeszłam po schodach na dół i poszłam pod salę nr 8 na chemię. Przywitałam się z dziewczynami i usiadłam w osobnej ławce. Dziewczyny popatrzyły się na mnie. Pokazałam im trzy palce i przyłożyłam palec do skroni,dając im tym znak,że muszę coś przemyśleć i że nie chce na razie nic mówić. Pokiwały tylko głowami i zajęły się swoimi sprawami. 

Popatrzyłam się na krajobraz za oknem. Dlaczego oni się od niego nie odczepią? Dlaczego? Yh. A może by tak ich wrobić? Może nie musimy nic dla nich robić? Może uda nam się ściągnąć na nich policje? Nie to odpada,bo mogą się o tym dowiedzieć i może się komuś coś stać. 

Chwyciłam się za głowę. Nic nie wymyślę. 

- Coś się stało,panienko Johnson? 

- Czy mogłabym wyjść do łazienki? 

- Tak,wyjdź. Ma ktoś pójść z tobą? 

- Nie,dam se radę.

Wzięłam swoje rzeczy i wyszłam z klasy.  Jednak zamiast pójść do łazienki, skierowałam się do wyjścia. Wyszłam z terenu szkoły i szłam ścieżką przez lasek,aż nie doszłam do drogi. Weszłam na chodnik i dalej szłam w kierunku miasta. 

Poczułam wibracje w kieszeni,wyciągnęłam telefon. Dzwoniła Kara.

- Gdzie ty do cholery jesteś?! 

Aż mnie ucho zabolało od jej wrzasku.

- Na chodniku.

- Carly! 

- No dobra,jestem na spacerze. 

- Nie wkurzaj mnie nawet! Gdzie idziesz?

- Do miasta. 

- Po cholerę tam idziesz?! 

- Uspokój się.

Minęła chwila zanim znów usłyszałam głos Kary. 

- Dobra,powiedz gdzie jesteś. 

- Chce pobyć sama i chciałam się przewietrzyć. Nie martwcie się o mnie,wrócę przed zmrokiem. 

- Dobra,ale jak wrócisz to se pogadamy. 

Rozłączyłam się. 

Po jakiś 20 minutach doszłam do miasta. Kiedy weszłam do mojej ulubionej kawiarni było gdzieś koło 12 o dziwo nikogo nie było. Zamówiłam se kawę z cynamonem i Brownie. 

Do kawiarni weszła grupka dziwnie wyglądających mężczyzn,na oko mieli 21 lat. Popatrzyli się porozumiewawczo do baristy a potem na mnie. Nie ukrywam lekko się wystraszyłam. Zabrałam swoje rzeczy,wstając z miejsca. Chciał już wyjść,jednak poczułam czyjąś rękę na swoim ramieniu,strzepnęłam ją i odwróciłam się do mężczyzny.  A ten złapał mnie mocno za rękę i pociągnął w swoją stronę,zakrywając mi chustą oczy. Zaczęłam się wyrywać,ale ten idiota za mocno mnie trzymał. Po chwili poczułam ból w dolnych partiach ciała. Ściągnęłam chustę,zrywając się z miejsca,niestety nie zdążyłam dobiec,zostałam zamknięta w schowku. Nieustannie waliłam pięściami w drzwi. Nie wiem,ile czasu minęło,ale w końcu moje pięści prosiły o odpoczynek, knykcie były zaczerwienione a z niektórych nawet popłynęła krew. 

Odwróciłam wiadro leżące koło szafy i tam usiadłam. Dopiero po chwili zorientowałam się,że coś mi brzęczy w kieszeni. No tak,telefon! Skarciłam się w myślach za swoją głupotę. Zobaczyłam kilka nieodebranych wiadomości. Dwie od Bryana i jedną od Tay. 

Wybrałam numer Bryana. Nie odebrał. Następnie zadzwoniłam do Tay. W myślach prosiłam,aby odebrała. Na szczęście odebrała od razu. 

- Halo?! Carly gdzie jesteś!!?

- Zostałam zamknięta w schowku,w mojej ulubionej kawiarni  - powiedziałam poddenerwowana. 

Nagle do pokoju wszedł jeden z tych chłopaków którzy przyszli do kawiarni, wstałam z miejsca,ale orientując się,że moja jedyna droga ucieczki została zagrodzona,chwyciłam pierwszą lepszą rzecz (wypuszczając przy tym, telefon z ręki) i z całej siły rzuciłam w chłopaka,ten jednak zrobił unik,jednocześnie podchodząc do mnie i łapiąc mnie za włosy. Zaczęłam krzyczeć. 

- Zamknij mordę dziwko! Pożałujesz, tego co zrobiłaś! 

Mówiąc to rzucił mną o podłogę,zrywając przy tym moją bluzkę. Jedną ręką przygwoździł moje ręce do podłogi a drugą zaczął ściągać mi spodnie. Zaczęłam się wyrywać.  Za to dostałam w twarz. Z moich oczu wypłynęły łzy.  Poczułam przeszywający ból,kiedy wsadził swojego członka we mnie.Zaczęłam krzyczeć. Zaczął mocniej się we mnie poruszać. Po dłużej chwili połączonej z moimi krzykami skończył,zaczął mnie kopać po brzuchu i głowie,ból przeszył całe moje ciało,zwinęłam się w kłębek i zaczęłam płakać. 

Leżałam tak,płacząc. Nie miałam nawet siły wstać. Ktoś wszedł do środka.

- Boże,Carly! 

Ktoś podniósł mnie i przytulił. 

- Już wszystko dobrze,jestem tu. 

Po chwili przestałam słyszeć głosy i zapadła ciemność. 

***

Obudziłam się w swoim łóżku,cała obolała. Ktoś wszedł do pokoju, zakryłam się kołdrą. 

- Carly,nie bój się,to tylko ja. Nic ci nie zrobię  - usłyszałam cichy i delikatny głos Bryana. 

Wychyliłam głowę spod kołdry i popatrzyłam się ze łzami w oczach na niego. Podszedł do mnie i mocno przytulił. Wtuliłam się w niego,po policzkach popłynęły mi łzy. 

- Bryan ja...

- Ci kochanie,nic nie mów,wszytko będzie dobrze, jestem tu. 



Zakazana miłośćWhere stories live. Discover now