24. To koniec?

161 5 2
                                    

Pov. Kara

Nikt nie ma pojęcia jak ja się czuję, gdy manager przyszedł i powiedział, że.... Carly miała wypadek. Z moich ust wydobył się szloch. Jest moją najlepszą przyjaciółką i nie wiem co bez niej zrobię. Mimo, że ostatnio nie spotykałyśmy się to codziennie ze sobą rozmawiałyśmy. Zostawiła nas bo tego potrzebowała, mogę powiedzieć, że nawet ją rozumiem. Wyjechała bo nie mogła sobie poradzić z brakiem Bryana u swojego boku, widziałam że wszystko jej o nim przypominało. Moje myśli przerwał lekarz wychodzący z sali.

- I co z nią? - niemal rzuciłam się na lekarza.

Ten zupełnie się nie spodziewając odskoczył ode mnie. Otarłam mokre policzki i przeprosiłam lekarza. Kiwnął tylko głową na znak, że nic się nie stało.

- Panna Johnson jest w ciężkim stanie. Wypadek spowodował wstrząśnienie mózgu oraz wielką ranę po szkle na klatce piersiowej. Jest teraz w śpiączce, można powiedzieć, że odpoczywa od bólu. Przepraszam, ale mam jeszcze kilku pacjentów, do widzenia.

Czułam na sobie wzrok dziewczyn na sobie. Nie mogłam się ruszyć z miejsca. Stałam w bezruchu i patrzyłam na drzwi przez które wyszedł niedawno lekarz. Ona tam leży, może i nie cierpi, co jest dla niej dobre, ale chyba wolałabym żeby czuła, żeby mogła powiedzieć jak się czuje.

Poczułam jak dziewczyny próbują mnie przenieść na krzesło co po chwili im się udaje.

- Kara uspokój się. Nie znasz Carly? Jest silna, pewnie za niedługo się sama obudzi i będzie nawijać o różnych rzeczach. - Tay zaczęła mnie uspokajać.

- Tay, ale wiesz, że to nie całkiem tak działa. Słyszałam o takich przypadkach kiedy osoba będąca w śpiączce nie obudziła się z niej.

- Betty nie pomagasz. - zezłościła się Taylor.

Skuliłam się na siedzeniu i patrzyłam się na białe ściany.
Carly proszę, obudź się.

Przez wielkie drzwi do korytarza wpadł z innymi ludźmi jakiś chłopak. Poznałam go od razu. To był Ethan, Bryan i prawdopodobnie te dwie bliźniaczki Chloe i Charlotte.

- Co z nią? - zapytał zaniepokojony Bryan.

- Jest w śpiączce.

Po słowach wypowiedzianych przez Tay zapadła cisza, której nikt nie chciał przerwać. W moich oczach pojawiły się łzy.  Czuję się bez niej okropnie.

- A co z Josh'em? - zapytała Chloe.

Czy ona przypadkiem nie jest z Bryanem?
O ile pamięć mnie nie zawodzi to chyba tak. Wyglądała na bardzo zmartwioną, choć próbowała to ukryć.

- Ten chłopak z wypadku? - zapytała Betty.

Blondynka pokiwała głową.

- Nie pytałyśmy się o niego.

Dziewczyna patrzyła się na Betty w taki sposób, że nawet ją poczułabym się niekomfortowo.

- Jesteście bezduszne! Zamartwiacie się o jakąś nic nie wartą szmatę a człowiek wart waszej uwagi nie wiadomo gdzie leży? Dobrze wam z tym? Ten chłopak też brał udział w tym wypadku i prawdopodobnie cierpi!

To fakt, że nie zapytałyśmy się o niego, ale dla nas była w tamtym momencie najważniejsza Carly i nadal jest. Wiem, że to okropne że tak mówię, ale nie mogę siebie okłamywać.

Nikt jej nie odpowiedział. Chyba urażona poszła się zapytać lekarza o stan tego chłopaka. Coś mi się wydaje, że Bryan wybrał dziewczynę, której podoba się inny facet.
Popatrzyłam się na niego. Jego oczy były smutne a usta wykrzywione wcale nie w uśmiechu, ale w grymasie.

- Dobra ludzie, ja idę po kawę i coś do jedzenia. Ktoś coś chce?

- Ja poproszę kawę. - oznajmił Bryan, podając jej pieniądze.

- A ja jakieś wafle ryżowe. - odpowiedziała Betty Taylor.

- Mogę ci pomóc jeśli chcesz. - oznajmiłam.

- Dziękuję z chęcią przyjmę twoją pomoc.

Pov. Bryan

Kiedy dowiedziałem się o wypadku serce mi stanęło i od razu kazałem kierowcy jechać do szpitala w którym się znajdowała. Nie mogę uwierzyć, że ona tam leży. Nagle rozległ się głośny dźwięk wydobywający się z jednego z pokoi.

Zobaczyłem jak Taylor wstaje przerażona z miejsca i podbiega do szyby w drzwiach. Od razu się domyśliłem kogo to był pokój. Moje serce na chwilę przestało bić, szybkim krokiem podszedłem do szyby. Zauważyłem w środku kilka maszyn a do nich podpięta dziewczynę, która w niczym teraz nie przypominała Carly. Leżała blada w białej pościeli. Poczułem szarpnięcie.

- Odsuń się i nie utrudniaj nam pracy. - powiedział zdenerwowany mężczyzna i wszedł do sali.

Za nim zaraz weszła zestresowana pielęgniarka i  jakiś metr od niej biegł kolejny lekarz.

- Może pan nam powiedzieć co się dzieje?! - krzyknąłem wściekły.

Zignorował mnie i wbiegł do sali zamykając drzwi. Zacząłem się jeszcze bardziej martwić o życie Carly. Ona nie może umrzeć, jest na to za młoda. Zacząłem chodzić w kółko po korytarzu. Dobija mnie fakt, że nie mogę nic zrobić, że nie mogę jej pomóc.

***

W jej sali cały czas byli ci lekarze i ta pielęgniarka, boje się zajrzeć przez szybę co tam się dzieje. A co jeśli...? Przełknąłem głośno ślinę. Nagle padły dwa słowa, które spowodowały, że zrobiło mi się słabo.

- Tracimy ją!

$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$

Hej kochani.

Dajcie znać w komentarzach czy rozdział się wam podoba.

Życzę wam dużo zdrowia, trzymajcie się.

❤️❤️❤️

Zakazana miłośćWhere stories live. Discover now