25. Niedowierzanie

155 6 5
                                    

Pov. Bryan

Na korytarzu było tylko słychać tykanie zegara wiszącego nad drzwiami. Ten odgłos staje się już uciążliwy. Jeszcze chwila a coś rozwalę.

Irytujące jest też to, że ci przeklęci lekarze....
O wilku mowa.

Z sali Carly wyszedł lekarz, pospiesznie wstałem z krzesła i podszedłem do niego.

- Przepraszam,...cz...czy ona...żyje? - powiedziałem urywanym głosem.

- Tak ona żyje. I muszę cię poinformować o jej stanie. Otóż jej stan już jest stabilny i jeśli jej organizm będzie z nami współpracował to prawdopodobnie za kilka dni powinna się obudzić. - lekarz się uśmiechnął.

Moje serce zabiło szybciej ze szczęścia.

- Czy jest pan w stanie mi powiedzieć mniej więcej za ile dni się wybudzi? - powiedziałem już lekko uspokojony.

- Myślę, że powinna się obudzić w czasie od dwóch do pięciu dni. To zależy od jej organizmu.

- Dziękuję panu.

Lekarz kiwnął głową i odszedł. Po raz pierwszy od kilku godzin jestem w stanie się uśmiechnąć.

Napisałem szybko do dziewczyn jak wygląda sytuacja, cieszyły się tak jak ja.

Dziewczyn nie było przy tej rozmowie, gdyż poszły się przebrać. A Chloe i Charlotte, nawet nie wiem gdzie są. Odeszły gdy tylko usłyszały, że nikt nie zapytał się o stan tego Josh'a. To trochę podejrzane.

Popatrzyłem się na drzwi Carly, szepnąłem, że zaraz wrócę i poszedłem szukać Chloe i jej siostry.

Przeszedłem na kolejny korytarz od razu było słychać odgłos prowadzonej rozmowy, to ewidentnie były one. Kiedy podszedłem bliżej usłyszałem coś co mnie zszokowało.

- Charlotte ty idiotko! Mówiłam ci przecież, że to tylko ta cała Carly miała oberwać! Przez ciebie i twoją niekompetencje może zginąć mój kochany Josh!

Nie mogłem uwierzyć w to co usłyszałem.  Włączyłem nagrywanie w telefonie, to nagranie się na pewno przyda.

- Chloe uspokój się, wiem, że to nie miało tak być, ale to nie moja wina, że ten debil wjechał z innej strony! To nie moja wina, że trafił w bok kierowcy! A po za tym to i tak Carly prawdopodobnie się już nie obudzi! Masz ją z głowy!

Szok przerodził się w gniew. Jak mogłem się zakochać w takiej żmii. Mam ochotę rzucić nią o ścianę. Obraz zaczynał mi się rozmazywać, już miałem iść w ich kierunku, ale dostałem wiadomość od Taylor. Carly się obudziła! Ale niech Chloe nie myśli, że jej to odpuszczę.

Zacząłem biec w kierunku jej sali. Po około minucie już tam byłem. Zacząłem się rozglądać po korytarzu. Dziewczyny stały uradowane przy jej drzwiach. Podszedłem do nich.

- Dlaczego nie wchodzicie?

- Lekarz kazał nam czekać. Robi jej jakieś badania. - odpowiedzi doczekałem się od Kary.

- Mam nadzieję, że zaraz skończy i będę mogła ją zobaczyć. - uśmiechnęła się Tay.

Od kaszlnąłem, dziewczyny odwróciły się w moją stronę.

- Musicie czegoś posłuchać.

Puściłem im nagranie. Na ich twarzach widziałem różne emocje, ale kiedy tylko się filmik skończył jedyną widzialną emocją była złość.

- Trzeba zadzwonić po policję. - powiedziała po długim milczeniu Betty.

- Ja to zrobię. - zgłosiła się Taylor.

Dziewczyna wyszła drzwiami prowadzącymi do kolejnego korytarza z salami.
W tym samym momencie z wyszedł lekarz. Popatrzył się na nas z uśmiechem.

- Na razie tylko dwie osoby mogą do niej wejść. Jej stan jest bardzo dobry, nie spodziewaliśmy się tak szybkiej regeneracji.

Nagle jego telefon zadzwonił, poszedł zapewne w stronę swojego gabinetu.

- Wy idźcie ja wejdę do niej razem z Tay. - powiedziała Betty.

Kara podziękowała dziewczynie i szybkim krokiem weszła do sali a ja za nią.

Białe ściany, kilka szafek naprzeciwko łóżka a na łóżku w białej pościeli leży brunetka.

Kara widząc ją omal nie rzuciła się na nią. Złapałem ją za rękę dając jej znak, żeby przystopowała, przypominając sobie o ranie znajdującej się na klatce piersiowej Carly.

- Kochana jak dobrze, że do nas wróciłaś. - kilka łez spłynęło po policzkach Kary.

Dziewczyna odkaszlnęła.

- Kara przecież wiesz, że bym cię nie zostawiła. Muszę cię jeszcze trochę powkurzać. -  starała się uśmiechnąć, ale jej coś to nie wychodziło.

- Nawet w takim stanie musisz żartować? Jesteś niemożliwa.

Brązowooka spojrzała w moją stronę.

- Hej Bryan. Co ty tu robisz?

- Musiałem przyjechać kiedy dowiedziałem się o twoim wypadku.

Przez chwilę patrzyła się na mnie, ale potem wróciła wzrokiem do swojej przyjaciółki. Zaczęły rozmowę o jakiś klejnotach.

Nagle drzwi się otworzyły wydając nieprzyjemne dla uszu skrzypnięcie.

- Bryan choć szybko, policja przyjechała. - powiedziała zdyszana Betty.

Bez słowa wyszedłem z sali słysząc za sobą tylko słowa Carly " Co? Jaka policja?

Pov. Carly

Kara od razu odpowiedziała na moje pytanie.

- Posłuchaj, bo te bliźniaczki..one...eh... zaplanowały twój wypadek. Josh jest chłopakiem Chloe i no wykonywał to co ona mu kazała. Nie wiem dlaczego to zrobił. Prawdopodobnie też nie jest w dobrym stanie i chyba się jeszcze nie wybudził.

Nie mogę uwierzyć w to co słyszę. Wiedziałam, że Chloe mnie nie lubi, ale żeby Charlotte coś takiego mi zrobiła? W tym momencie poczułam się oszukana, zdradzona itp.

Ale cieszę się, że mam przy sobie takich ludzi. Kara, Betty, Taylor, Bryan. Byli przy mnie prawie zawsze, wspierali mnie. Bryan mimo to, że okropnie go skrzywdziłam nie zraził się do mnie. Ja...ja go nadal kocham.

$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$

Hej kochani,
Oto obiecany rozdział.
Mam nadzieję, że się podoba.
Jeśli ktoś ma pomysł co dalej się może zdarzyć to niech napisze w komentarzach.

Kocham Karcia2912 ❤️




Zakazana miłośćWhere stories live. Discover now