26. Nasz czas

171 5 2
                                    

Pov. Carly

Minęły trzy dni odkąd wyszłam ze szpitala. Od tamtego czasu nie wychodziłam z pokoju. Nadal nie mogę uwierzyć, że ten wypadek był zaplanowany przez bliźniaczki. I dlaczego do cholery Josh zrobił takie świństwo? Przecież ma swój rozum, nie musiał się jej słuchać.
Wydawał się w porządku, a tu odwalił super maniane.

Powoli już mam dosyć mojego społeczeństwa. Nie jestem już pewna czy chce poznawać nowych ludzi. Jak na razie mam dość jakichkolwiek relacji. W ostatnim czasie dużo czasu spędzam zamknięta w moich czterech "ścianach".  Niby wiem, że to nie moja wina, że tak się dzieje, ale jednak w mojej głowie nadal powstają te pytania " A co gdyby mnie nie było? Co by się stało gdyby oni w ogóle mnie nie poznali? Czy byłoby teraz inaczej? Czy oni by tak się niezamęczali myśląc o tym czy wszystko ze mną w porządku?". Nie chce żeby oni się martwili.

Nie wiem czy ktoś tak ma, ale ja niektóre sprawy wolę rozwiązać sama, bez niczyjej pomocy. Czasami wolę zostać sama, ale to zrozumiałe bo każdy potrzebuje chwili odpoczynku od ludzi i kłopotów. Każdy potrzebuje zostać sam.

No właśnie, mam prawo do siedzenia teraz sama w pokoju, ale nie mam prawa trzymać moich przyjaciół w stanie niepewności. Powinni wiedzieć, że wszystko u mnie git, że sama dam se radę przez to przejść.

Wzięłam głęboki oddech. Podeszłam do szafy z zamiarem ubrania się  w coś normalnego. Gdyż uważam, że raczej nie wypada wychodzić z pokoju w piżamie z nutelli i spodenek pobrudzonych jakąś nieokreśloną substancją. Hmm.
Zdecydowałam się na czarne rajstopy na nie założyłam dżinsowe spodenki, założyłam jeszcze czarną przyległą do ciała bluzkę na ramiączkach i na to założyłam czerwoną skórę natomiast na nogi założyłam czerwone vansy.
Pomalowałam jeszcze tylko rzęsy i usta ochronną pomadką i wyszłam z pokoju.

Weszłam do kuchni czując przepyszny zapach. Wszyscy w pomieszczeniu się na mnie popatrzyli. Przełknęłam ślinę, siadając obok Kary.

- Słuchajcie, ja przepraszam was. Nie powinnam się tak zachować. Wy się o mnie martwiliście, a ja zamknęłam się i nie wychodziłam. Musicie wiedzieć, że nie zrobiłam tego celowo. Po prostu musiałam przemyśleć to co się ostatnio stało i odpocząć. Mam nadzieję, że mi wybaczycie. - spuściłam głowę w dół.

- Skarbie, ty według mnie to nawet nie powinnaś przepraszać, my jesteśmy w stanie cię zrozumieć. Wiemy, że to wszystko co się dzieje teraz nie jest dla ciebie łatwe. I zrozumiemy jeśli będziesz chciała jeszcze pobyć sama. - Taylor odpowiedziała mi z lekkim uśmiechem.

- Zgadzam się z wypowiedzią Tay.

- I ja również.

Wszyscy zgodzili się z blondynką.

Uśmiechnęłam się do nich wszystkich.

- Dziękuję.

Zrobiło mi się ciepło na serduszku. Cieszę się, że potrafili mnie zrozumieć.

Dopiero zauważyłam, że oprócz mnie, dziewczyn i Ethana jest ktoś jeszcze. A mianowicie tą osobą jest niejaki Bryan Moore. Nie ukrywałam zaskoczenia.

- Bryan, co ty tu robisz? - zapytałam niepewnie.

- A no tak, zapomniałam ci powiedzieć. - Betty walnęła się z otwartej ręki w czoło.
Powstrzymałam się od zaśmiania się.

- Nic się nie stało. To ktoś mi powie co się dzieje? - zapytałam zaciekawiona.

- Po incydencie w szpitalu menadżer postanowił, że Bryan dojdzie do nas, no bo sam raczej nie mógłby zostać. A co do bliźniaczek to... - Kara przełknęła ślinę. - one uciekły policji i nie wiadomo na razie gdzie one są, ale policja zapewniła nam, że je znajdzie.

Zapewne w tym momencie zrobiłam się blada jak ściana bo wszyscy zaczęli się na mnie patrzeć współczująco.

Jak policja mogła pozwolić uciec dwóm nastolatkom? To są nastolatki one nawet nie miały swojego samochodu, więc jak mogły zbiec niezauważone? Ta sytuacja jest co najmniej dziwna.

- A co z Josh'em?

- Ponoć za tydzień ma wyjść ze szpitala i wtedy go odwiedzi policja. - doczekałam się odpowiedzi od Ethana.

- Dobra skoro już wszystko wyjaśnione to może powiesz na co macie ochotę? To przyrządzę wam przepyszne śniadanko.

- Ja chcę tosty!

- A ja chcę naleśniki!

- A ja chcę gofry!

- Hmm, a mi możesz zrobić jajecznicę!

- Ej no bez jaj! Chodźcie pomożemy zrobić śniadanie. Na pewno będzie przy tym dużo śmiechu. No już! Do dzieła kochani!

Po chwili całą szóstką zaczęliśmy robić śniadanie.

***

Obecnie siedzimy wszyscy w salonie i gramy w Uno. Lecz akurat w momencie gdy Betty miała rzucić kartę zadzwonił jej telefon i musiała odebrać.

Dziewczyna nacisnęła zieloną słuchawkę i powiedziała głośne "halo", po drugiej stronie można było usłyszeć słabo zrozumiałe słowa menadżera. Po kilku minutach Betty odłożyła telefon.

- Co chciał? - zapytałam ciekawa.

Na początku twarz dziewczyny nie wyrażała żadnych uczuć, ale po chwili wybuchnęła pełna euforii.

- Za kilka godzin będziemy na miejscu! Już się nie mogę doczekać!

Wszyscy rzuciliśmy karty na stół i wydarliśmy się na cały autokar. Na twarz każdej osoby znajdującej się w tym pokoju pojawił się szeroki uśmiech.

Nie mogę się już doczekać występu, zresztą zapewne jak każdy z nas.

*********************

Hej kochani!

To znowu ja. Oto kolejny rozdział. Mam nadzieję, że się podoba.

I muszę was poinformować o tym że od ósmego lipca do osiemnastego lipca nie będę dodawane żadne rozdziały, gdyż wyjeżdżam na wakacje. Ale obiecuję, że jak wrócę to napiszę jakiś rozdział.

A tak w ogóle to jakie macie plany na wakacje?

Uważajcie na siebie kochani.
Miłych wakacji!

Wasza Karcia2912 :))

Zakazana miłośćWhere stories live. Discover now