— Muszę przyznać, że akurat ciebie się tu nie spodziewałem — Oznajmił Eizo, opierając się łokciami o blat oddzielający bar od reszty klubu. Z zaciekawieniem przyglądał się przybyszowi, który po chwili zajął miejsce tuż przed nim. Barman uśmiechnął się na swój sposób, przykładając dłoń do policzka. — Co cię sprowadza, Dabi?
Wspomniany chłopak posłał mu typowe, znudzone spojrzenie. Nie lubił tego miejsca, dlatego trzymał się od niego z dala, podobnie jak od stojącego przed nim barmana, którego uśmiech był wręcz psychopatyczny. Jednak miał pewną sprawę, która nie mogła czekać.
— Musisz coś dla mnie zrobić — Powiedział w końcu i mógł przysiąc, że Eizo uśmiechnął się jeszcze szerzej.
— Dla ciebie wszystko, babe — Puścił do niego oczko, na co ten zareagował lekkim westchnięciem. Jednak gdy położył przed nim pewien przedmiot, na jego widok natychmiastowo zrzedła mu mina. Chłopak wyprostował się, nie spuszczając z niego wzroku. — Więc to prawda...
Po chwili spojrzał na bruneta, który najwyraźniej nie był wzruszony tą sytuacją.
— Przekaż to naszej ptaszynie — Przez jego głowę przeszła myśl dotycząca dziewczyny, przez co wszystko od razu stało się jasne. Jego uśmiech momentalnie zniknął, a jego gardzące spojrzenie, przebiło przestępcę na wylot.
— Czemu sam tego nie zrobisz? — Zakpił, opierając dłonie na blacie i pochylając się w jego stronę.
— Zabiłaby mnie za to — Oznajmił ze spokojem Dabi, podnosząc się do pozycji stojącej.
— Zapewne zrobi to gdy tylko się dowie — Uśmiechnął się barman.
— Zapewne — Potwierdził chłopak, po czym wkładając dłonie do kieszeni spodni, ruszył w stronę wyjścia.
— — —
Tym razem nie obudziły jej promienie słońca czy też miejskie dźwięki, lecz chłopak który w pewnym momencie zaczął się wiercić i mruczeć coś przez sen. Czując na sobie jego ciężar, który swoją drogą niezbyt jej zawadzał, uchyliła jedną powiekę chcąc wybadać porę dnia. Widząc błękitne niebo przez uchylone drzwi prowadzące na taras, otworzyła drugie oko. Kątem oka zauważyła leżącą nieopodal komórkę. Wyciągnęła dłoń chcąc ją dosięgnąć, ale pech chciał, że akurat w tym samym momencie blondyn poruszył skrzydłem, odsuwając przedmiot na jeszcze większą odległość. Z lekkim westchnięciem odwróciła głowę do poprzedniej pozycji, wbijając bezsilne spojrzenie w winowajcę, który nadal spał jak gdyby nigdy nic. Jego głowa spoczywała na klatce piersiowej dziewczyny, przez co czuła pod podbródkiem miękkie, blond włosy. Skrzydła rozłożone miał na całą szerokość, a sam fakt, że leżał na niej połową ciała sprawiał, że kompletnie nie mogła się ruszyć. Jak tak teraz o tym pomyślała to całkiem dobrze dobrali pozycję. Ona najbardziej lubiła spać właśnie na plecach, zaś on na brzuchu tłumacząc, że to o wiele wygodniejsze z parą wielkich skrzydeł.
Nie mając innego wyboru, jedną dłoń wplątała w jego włosy, a drugą położyła na plecach, blisko czułego punktu. Po chwili nieświadomie zaczęła lekko jeździć po nim palcami, tym samym wywołując u chłopaka ciche pomruki zadowolenia. Uśmiechnęła się na sam przypływ wspomnień z wczorajszej nocy. Nadal nie mogła w to wszystko uwierzyć. W tamtej chwili liczyli się tylko oni, dwójka kochających się ludzi dla których wszystko inne przestało mieć znaczenie.
Zamknęła oczy z nadzieją na krótką drzemkę, lecz jej plan dosłownie po kilku sekundach został zniszczony. Oczywiście winowajca był ten sam. Takami powoli podnosząc się na rękach, złożył skrzydła i zszedł z dziewczyny, przez co ta dopiero teraz poczuła chłód jaki przebiegł po jej ciele. Następnie położył się na boku przodem do niej, jednocześnie kładąc dłoń na jej talii i przykrywając ich skrzydłem. Risa nie pozostając mu dłużna, odwróciła się w jego stronę, dzięki czemu znów dzieliła ich niewielka odległość. Gdy ich spojrzenia się spotkały, oboje uśmiechnęli się w tym samym momencie.