Hawks był wykończony. Dzisiejszego dnia miał więcej pracy niż zazwyczaj. Przestępcy najwyraźniej nie brali pod uwagę tego, że teren na którym postanowili działać, znajdował się pod skrzydłami najszybszego bohatera w Japonii, przez co każda ich akcja kończyła się tym samym. Lądowaniem w areszcie.
Wchodząc w głąb salonu, miał ochotę jedynie na ciepły prysznic i jak najszybsze pójście spać. Jednak nim się za to zabrał, jego uwagę przyciągnęło coś bardzo istotnego. Było zdecydowanie za cicho. Zwykle gdy się tu zjawiał o tej porze, dziewczyna siedziała albo na kanapie i oglądała telewizję, albo robiła to siedząc koło okna. Ewentualnie mogła być w jego sypialni, pogrążona we śnie, ale to było mało prawdopodobne. Nie powstrzymał się jednak od sprawdzenia każdej z możliwości, a gdy w żadnym z pomieszczeń nie znalazł swojej tymczasowej współlokatorki, poczuł jak serce znacznie mu przyśpiesza, zdając sobie sprawę, że ta najpewniej odeszła. W końcu sam oznajmił, że może zrobić to kiedy chce, lecz nie spodziewał się, że to tak na niego wpłynie. Ostatni raz widział ją wczoraj, podczas wspólnego grania. Cicho wzdychając zdjął ochronne okulary, słuchawki i rękawice, rzucając je na kanapę. Jednak nim sam zdążył się na niej usadowić, przed jego oczami, tuż za oknem, śmignęła mu pewna sylwetka, oraz para pomarańczowych skrzydeł.
Pod wpływem impulsu wybieg na balkon i czym prędzej wzbił się w powietrze, ruszając za dziewczyną, tym razem nie zamierzając dać jej odejść. W momencie gdy miał przyśpieszyć by ją dogonić, ona wyczuwając jego obecność, odwróciła głowę w jego stronę. Chłopak był przygotowany na powtórkę z rozrywki, lecz po chwili stało się coś, czego kompletnie się nie spodziewał. Blondynka zamiast rzucić mu gniewne spojrzenie i zacząć uciekać tak jak tamtego wieczoru, uśmiechnęła się i kiwnęła głową, tym samym dając znak, by leciał za nią. Po chwili zmieniła kierunek lotu, kierując się w stronę chmur, co jakiś czas przysłaniających wieczorne słońce.
Hawks nie miał dobrego przeczucia co do tego wszystkiego, ale postanowił zaryzykować i w wolnym dla niego tempie, wzniósł się jeszcze wyżej. Będąc pośród chmur zaczął rozglądać się na boki, chcąc ujrzeć wśród nich blondynkę, lecz tej nigdzie nie było. Jednak gdy po chwili znalazł się nad nimi, jego oczom ukazała się nie tylko sylwetka dziewczyny, ale też piękny zachód słońca, w którego stronę lecieli. W tej części nieba, chmury pod nimi przybrały różową barwę, przez co przypominały watę cukrową.
Zrównując lot z Risą, która po chwili na niego spojrzała, dostrzegł u niej uśmiech, zupełnie inny niż te, które widział przez te kilka dni. Ten był jak najbardziej szczery, powstały na wskutek tej chwili. Dopiero teraz, po tych kilku dniach kuracji, mógł u niej dostrzec prawdziwe szczęście. Po takim czasie uziemienia w końcu mogła wzbić się w powietrze. Doskonale ją rozumiał. Tylko ci latający potrafili dostrzec piękno wolności.
Lecieli całkiem blisko siebie, co chwilę posyłając sobie ukradkowe spojrzenia. Risa nie mogła oderwać oczu od jego skrzydeł. Były jeszcze większe i piękniejsze niż kiedyś. Mogła dostrzec to dopiero teraz, podczas lotu. Przez to wszystko miała ochotę ich dotknąć, sprawdzić czy są tak miękkie jak kiedyś. Mimo iż jej skrzydła nie były tak wielkie, Keigo uwielbiał się w nie wpatrywać. Doskonale pamiętał chwile z przeszłości, kiedy w wolnym czasie mogli pozwolić sobie na wspólny lot, w równie wspaniałe wieczory. Przez to wszystko udało mu się zapomnieć o zmęczeniu i dać ponieść się chwili, która według nich była wspaniała. Lecieli wolnym tempem, nie zwracając mniejszej uwagi na ludzi którzy być może właśnie ich obserwowali.
Po kilku minutach lotu, dziewczyna przyśpieszyła odrobinę, by móc wyjść na prowadzenie, a chwilę potem zanurkować pośród chmur. Zdezorientowany chłopak niemal natychmiast ruszył za nią, jednak gdy znalazł się tuż nad miastem, wszelkie obawy zostały rozwiane. Nie wyglądało na to by Risa chciała mu uciec, przynajmniej nie naprawdę. Zwiększyła prędkość lotu, owszem, ale po jej pewnym siebie spojrzeniu wiedział, że rzuca mu wyzwanie. Uśmiechając się pod nosem oczywiście je przyjął, tym samym rozpoczynając podniebną gonitwę. Mimo iż Hawks mógł dogonić ją w zaledwie sekundę, nie zrobił tego. Czerpał przyjemność nie z wygranej, lecz ze wspólnie spędzanego czasu. Latali między budynkami i samochodami. Czasami też wlatywali w ciemne uliczki, chcąc popisać się swymi umiejętnościami. Nie zwracali uwagi na gapiów. Było to coś co w tym momencie nie miało najmniejszego znaczenia. Oboje mieli skrzydła. Oboje byli wolni. Tylko to się liczyło.