Czarny okrąg, przed śniegiem białym,
Jak granica, otacza las mały.
W lesie z wolna płynie strumyk,
Czasem wieje wiatr nieśmiały.
Susza raz po raz zawita,
Cisza, spokój, ząb nie zgrzyta.Strumyk czasem doń rozleje,
Kilka łez, aż nie omdleje.
Wstanie słońce, znikną chmury,
Błękit na niebie zawita,
kontrastując stare sznury.Czarny okrąg, a w nim drzewa
Które nigdy nie kłamały,
Na drzewach tego lasu,
Nigdy liście nie postały.Las jak powstał, tak jest stały.
Słyszał kłamstwa, gryzł się bólem,
Nienawiści niechętny, za to kochał czule.
Las nagi, las ścięty, las w którym wszystkie
Drzewa wiedziały po co stały.Zgubiłem się w lesie,
Który zdawał się mały.
Na środku króluje otchłań,
Piękny, nazywany smutnym,
kolor barwi skórę każdej trawy,
ziemi, gałęzi czy skały.Niebo nie jest już błękitne
Słońce też nie jest bez wyjścia.
W tym miejscu nic nie istnieje,
Tutaj wszystko jest prawdziwe.Nie istniało i nie będzie istnieć
Ciemniejsze światło, zawsze szczere,
Dające nadzieję, żywe.Kruki śpiewają mi do ucha kołysankę,
Zamykam oczy by widzieć, pragnę.Nie szukam wyjścia,
Wiem, że go nie znajdę.
Wiem, że nie ma wyjścia,
Z otchłani, która widzi kłamstwo,
Jednak pisze tylko prawdę.