x

7.8K 332 716
                                    

HARRY'S POV

Życie potrafi zaskakiwać. Nawet nie wiesz kiedy, a zmienia się o 180 stopni. Na przykład... możesz rozpocząć studia w akademii wojskowej, zafascynowany maszynami latającymi, a parę lat później kończyć bankowość. Nigdy nie wiadomo, co los nam przyniesie.

W moim przypadku było trochę inaczej. Od małego podążałem ścieżką w stronę medycyny. Tak, jak chcieli tego rodzice. Może i miałem parę innych zainteresowań i marzeń związanych z kompletnie czymś innym niż leczeniem ludzi, ale nie chciałem zawieść rodziców. Tak wyszło, że udało mi się skończyć liceum i całkiem dobrze zdać egzaminy końcowe. Dostałem się na jedną z najlepszych uczelni medycznych w Londynie i rozpocząłem studia. Wszystko szło bardzo dobrze, odbywałem praktyki w szpitalu i to właśnie w nim planowałem pracować po ukończeniu studiów.

Wtedy los postanowił spłatać mi figla i zamiast rozpocząć karierę medyczną, trafiłem na ścieżkę przestępczości.

Nie no, żartuję.

Jednak miało to duży związek z przestępcami i więzieniem.

Moim nowym miejscem zatrudnienia stał się zakład karny, w którym miałem pracować jako lekarz więzienny. Dlaczego tak wyszło? Nie mam pojęcia, ale podejrzewam, że mój poprzednik albo umarł, albo został przeniesiony do innej jednostki.

***

Wstałem równo z budzikiem, który nieznośnie zaczął dzwonić o godzinie 6:00. Ziewnąłem i zaspany zwlokłem się z łóżka. Poszedłem do łazienki, gdzie wziąłem szybki prysznic i umyłem zęby. Potem wróciłem do sypialni i ubrałem się elegancko, jednak nie przesadnie. Po prostu zwykła jasna koszula i ciemne spodnie. Przejrzałem się w lustrze, układając niesforne brązowe loki i w końcu udałem się do kuchni, by zjeść pośpiesznie śniadanie. Zaparzyłem sobie kawy i zjadłem kilka kanapek, zanim wyszedłem z mieszkania. Następnie wsiadłem do mojego małego czarnego citroenka i zerknąłem na notatki w telefonie, upewniając się jeszcze raz pod jaki adres mam jechać.

W ciągu niespełna 15 minut udało mi się przebić przez miasto i dotarłem na miejsce. Zaparkowałem nieopodal, po czym wysiadłem z samochodu. Spojrzałem niepewnie na wrogo wyglądający wysoki mur zakończony drutem kolczastym. Wziąłem głęboki wdech i zabierając ze sobą dokumenty, skierowałem się do bramy, a następnie zadzwoniłem, naciskając mały przycisk. Po chwili otworzyło się małe okienko i wyjrzał do mnie strażnik, rzucając oschle "czego? ". Wytłumaczyłem mu, że jestem umówiony z dyrektorem i jestem lekarzem, który ma zacząć od dziś pracę. Na dowód pokazałem mu dokument, który uprzednio dostałem, coś w rodzaju przepustki. Mężczyzna spojrzał na mnie podejrzliwie, ale ostatecznie wpuścił mnie do środka. Wszedłem do budynku, gdzie -jak się okazało- już czekał na mnie naczelnik.

 - Pan Styles, zgadza się? - uniósł brew, podchodząc do mnie.

- Tak, Harry Styles. Miło mi pana poznać. - przywitałem się, wymieniając z mężczyzną uścisk dłoni. Byłem zaskoczony, bo prawdę mówiąc, spodziewałem się starszego mężczyzny... z wąsem i siwiejącymi włosami, natomiast przede mną stał osobnik w sile wieku, na oko miał jakieś 50 lat.

- Jonathan Smith, dyrektor tego zakładu. Niezmiernie cieszę się, że będziemy współpracować. - powiedział, wymuszając uśmiech. - To pański identyfikator... - mówiąc to, podał mi plastikową plakietkę, przypominającą kartę. - A teraz proszę pozwolić, że pokażę panu gabinet. Proszę za mną. - mruknął, więc ruszyłem posłusznie za mężczyzną.

Przeszliśmy przez praktycznie cały budynek i w czasie tej drogi pan Smith opowiadał pokrótce o więźniach, zasadach panujących na terenie zakładu oraz moich obowiązkach. Idąc korytarzem, w oddali za kraciastą żelazną bramą, kątem oka dostrzegłem cele. Ten widok nie należał do najmilszych.

- Tu będzie pan pracował. Jeśli zbraknie jakichś leków, proszę mi to śmiało zgłaszać na bieżąco, nie krępować się. Proszę też, aby zajął się pan uzupełnieniem dokumentacji. Pański poprzednik... cóż, zaniedbał swoje obowiązki. Byłem zmuszony go zwolnić. Ale proszę się nie martwić, to nie dotyczyło tylko pańskiego stanowiska. Uważam, że część kadry jest, cóż, trochę przestarzała i zna metody wychowawcze inne od tych, które obowiązują teraz. Tutaj potrzeba "świeżej krwi" i innego podejścia. Nasz zakład karny został zakwalifikowany do programu i otrzymał dość spore dofinansowanie. Moim celem jest podniesienie standardów tego miejsca, unowocześnienie sprzętów oraz rozwinięcie programu resocjalizacyjnego dla więźniów. Najwyższa pora, by wprowadzić tu nowy porządek. - mruknął. - Mam nadzieję, że się zrozumieliśmy. Oh... i jeszcze jedno. Mark Robinson jest pana zmiennikiem. Będziecie pracować na zmiany, dlatego mam nadzieję, że jeszcze dziś się poznacie. Czy ma pan jakieś pytania?

- Nie, sir. - pokręciłem głową i pożegnałem się z mężczyzną.

Kiedy już zostałem sam w pomieszczeniu, odetchnąłem cicho i rozejrzałem się. Nie był to mały gabinet, wręcz przeciwnie - jest dosyć spory. Zakratowane okna przysłaniały szare rolety, dookoła przy ścianach stały wysokie białe oszklone szafki z lekarstwami, środkami do dezynfekcji i innymi różnymi specyfikami. W rogu gabinetu widniała kozetka, odgrodzona od biurka białym parawanem, a przy ścianie prostopadłej do okna znajdowała się umywalka. W ogóle całe to pomieszczenie wydawało się zimne i przytłaczające przez tą śnieżną biel. Zapomniałem jeszcze dodać, że przed wejściem do mojego gabinetu znajdowało się inne, większe pomieszczenie. Stało tam kilka łóżek oddzielonych od siebie zasłoną jak na izbie przyjęć. Dodatkowo w jednym rzędzie ustawione były specjalne sprzęty do wykonywania badań, na przykład do USG, czy echa serca. Zbyt pochłonięty nowym miejscem, nawet nie zauważyłem krzątających się wokół pielęgniarek ani długiego korytarza, który prowadził do gabinetu zabiegowego oraz kilku sal chorych. Przez pierwsze kilka dni pewnie będę uczył się co, gdzie i jak.

No nic, pora zacząć pracę! Zbliżyłem się do biurka założonego stosem przeróżnych teczek pełnych dokumentów. Sam widok tego nie był zachęcający ani motywujący do pracy. "No ładnie" - mruknąłem zakładając biały lekarski fartuch. Schowałem identyfikator do kieszeni i usiadłem za biurkiem. Nie czekając chwili dłużej, zabrałem się do roboty. Faktycznie miałem co robić, papierów było mnóstwo. Najwidoczniej mój poprzednik nie był wystarczająco systematyczny albo myślał, że dokumentacje medyczne więźniów same magicznie się wypełnią, a może po prostu nie był osobą, która zna się na technologii i dlatego nie aktualizował bazy danych w komputerze.

Pomimo monotonii tego zadania, kompletnie straciłem poczucie czasu i nawet nie zauważyłem, że siedziałem nad tym już ładne kilka godzin, wczytując się w dane na temat pacjentów - więźniów i aktualizując je w systemie. Już teraz wiedziałem, że zajmie mi to wieki, aby zapoznać się z każdym przypadkiem indywidualnie. Poza tym istniało też duże prawdopodobieństwo, że część danych jest nieaktualna - ktoś mógł zakończyć odsiadkę albo najzwyczajniej w świecie umrzeć.

Nagle drzwi otworzyły się z głośnym łoskotem, a do pomieszczenia weszło dwóch uzbrojonych od stóp do głów oficerów, wprowadzając pobitego więźnia. Pierwsze, co rzuciło mi się w oczy, to pobrudzona krwią szara koszulka i liczne tatuaże na przedramionach. Mężczyzna zatrzymał się i stał ze spuszczoną głową, trochę się wyszarpując, zirytowany obecnością metalowych kajdanek, które robiły niemiły hałas.

- Znów narozrabiał. Doprowadź go do porządku. - nakazał jeden ze strażników. W jego głosie można było usłyszeć znużenie, jakby takie sytuacje miały miejsce dosyć często.

- W porządku. Możecie wyjść, poradzę sobie - odpowiedziałem, kiwając głową na potwierdzenie moich słów i sięgnąłem po stetoskop, wstając od biurka.

Strażnicy spojrzeli po sobie niepewnie, ale po chwili posłusznie wyszli za drzwi, zostawiając mnie sam na sam z przestępcą. Wtedy mężczyzna uniósł lekko głowę, a oprócz zakrwawionej twarzy zauważyłem również błysk jego jasnoniebieskich oczu...

-------------------------------------------------------------------

Hejka! Ruszam z kolejnym fanfikiem :D
Tym razem w tematyce kryminalnej. Poznaliście już nieco postać Harry'ego, więc teraz pora na Louisa ^^
Do następnego rozdziału! ♥

P.S będzie mi miło jeśli napiszecie w komentarzu co myślicie

The Prisoner |Larry 1/3 ✓ POPRAWIONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz