Sobota; 8:20
Cholera, znowu zaspałem do pracy.
Przetarłem oczy sennie i rozejrzałem się po pomieszczeniu. Musiałem wczoraj zasnąć w trakcie oglądania filmu, a telewizor wyłączył się sam po dłuższym czasie bezczynności. Westchnąłem cicho i wstałem ziewając. Potwornie bolał mnie kark, bo zasnąłem w pozycji półsiedzącej i nie oszukujmy się, kanapa nie jest najwygodniejszym miejscem do spania. Musiałem szybko wziąć się w garść i jak najszybciej pojechać do pracy, by nie narobić sobie kłopotów. Nie pracuję tam jakoś długo, więc nie chcę wyjść na takiego pracownika, który się obija i zaniedbuje swoje obowiązki.Podreptałem do sypialni, gdzie wyjąłem z szafy czyste ubrania i skierowałem się z nimi do łazienki. Wziąłem szybki prysznic, który pomógł mi się lepiej rozbudzić i przy okazji zmył ze mnie resztki wspomnień minionej nocy. Odświeżony, umyłem zęby i wyperfumowałem się. Wiedziałem, że nie mam zbyt wiele czasu, by jeszcze układać niesforne włosy, więc dałem sobie z nimi spokój. Zostawiłem je roztrzepane w artystycznym nieładzie i udałem się do kuchni.
Zjadłem w pośpiechu kilka kanapek i zrobiłem w termosie kawę, którą zamierzałem zabrać ze sobą do pracy. Na koniec chwyciłem mój czarny skórzany neseser i ruszyłem gotowy do wyjścia.Dzień zapowiadał się dla mnie fatalnie. Utknąłem w porannym ulicznym korku, potem strażnik sprawdzający na wejściu moją przepustkę był dzisiaj wyjątkowo niemiły. Oczywiście dostałem również lekki opieprz od Jonathana. To było raczej nieuniknione, ale i tak zepsuło mi to humor. Skłamałem, że auto nie chciało mi odpalić, a później wylądowałem w korku, co też poniekąd było prawdą. Wiem, że to kiepska wymówka i czułem się podwójnie źle, ponieważ pracowałem dziś w zastępstwie za Marka. Na szczęście nie skończyło się to dla mnie żadną naganą, bo zaproponowałem, że specjalnie zostanę dziś dłużej, by to odpracować.
Wracając od dyrektora do swojego gabinetu, mijałem pod drodze cele, które tylko przypomniały mi o Louisie oraz o zaistniałej wczoraj sytuacji. Od samego myślenia o tym rozbolała mnie głowa i miałem już serdecznie dosyć, mimo że ten dzień się jeszcze porządnie nie zaczął. Zdawałem sobie jednak sprawę z tego, że konfrontacja z Louisem i tak jest nieunikniona, dlatego postanowiłem udawać, że pomiędzy mną a Liamem do niczego nie doszło i żaden pocałunek ani randka nie miała miejsca. Tak będzie najlepiej.
Wszedłem do gabinetu i zająłem miejsce za biurkiem. Oparłem się wygodnie w skórzanym fotelu i odetchnąłem cicho. Sięgnąłem po termos i upiłem łyk ciepłej... A raczej gorącej kawy. Poparzony język, czyli kolejny punkt na mojej liście dzisiejszych niepowodzeń. Cudownie.
Westchnąłem ciężko, odsuwając termos na bok i zalogowałem się do systemu w komputerze. Sprawdziłem pocztę, a następnie zamówiłem potrzebne leki i opatrunki, których brakowało na stanie w naszej jednostce. Miałem zrobić to już poprzednim razem, ale jakoś wypadło mi to z głowy. Ostatnio tak dużo się dzieje w moim życiu, że powoli zaczyna mnie to przytłaczać i negatywnie odbijać się na mojej pracy.
Strasznie mi się dziś dłużyło. Nie miałem zbytnio co robić, bo dokumentacja po poprzednim doktorze, który już tu nie pracuje, była w końcu doprowadzona do porządku i nie udałoby się to bez mojego zmiennika, Marka. Papierkowa robota jest bardzo czasochłonna, szczególnie że nagromadziło się tego przez kilka ładnych lat. Mam wrażenie, że ten dzień jest zbyt spokojny. Nic się nie dzieje, moi współpracownicy nie zawracają mi głowy, a żaden więzień nie trafił jeszcze do mnie pobity czy ciężko chory.
Muszę zobaczyć się z Louisem.
Wiem, że to nie będzie łatwe, ale jeśli będę tak zwlekać do końca zmiany, to moje myśli mnie chyba pochłoną. Muszę zrobić to teraz i mieć to już za sobą.
CZYTASZ
The Prisoner |Larry 1/3 ✓ POPRAWIONE
FanfictionHarry Styles to młody lekarz, który rozpoczyna pracę w zakładzie karnym. Lecząc więźniów, trafia na jeden, szczególny przypadek, który zawróci mu nie tylko w głowie... Twitter: #theprisonerlarryff !BOTTOM HARRY! (Harry jest też przedstawiony jako ni...